Jedna śmierć to tragedia, milion to statystyka i najwidoczniej ta błyskotliwa myśl przyświeca rządzącym, którzy uważają, że głosowanie korespondencyjne jest bezpieczne dla wyborców. Ale przecież ktoś musi dotrzeć do 14 milionów gospodarstw domowych, gdzie jest uprawnionych do głosowania około 30 milionów obywateli. Listonosz musi przyjść, zamienić dwa słowa, wręczyć przesyłkę, odebrać za nie pokwitowanie i przede wszystkim stanąć koło odbiorcy w odległości poniżej jednego metra, bo przecież na wysięgniku lub uchwycie do selfie nie będzie odbierał podpisu.
Zgraja potakiwaczy skupionych wokół Jarosława Kaczyńskiego przekonuje od wczoraj, że cała operacja z doręczeniem i przeprowadzeniem wyborów jest do wykonania. Kilkanaście dni temu, gdy jeszcze nie było w planach głosowania korespondencyjnego, podawali jako przykład, przeprowadzone wybory w czasie epidemii we Francji. Cała budowana mitologia upadła, gdy się okazało, że zaraz po wyborach nastąpił wzrost zakażeń, a lekarze chcą premiera pociągnąć do odpowiedzialności karnej.
Teraz na rozkładówce jest Bawaria i wybory przeprowadzone korespondencyjnie, co ma być dobitnym przykładem na to, że w czasach pandemii można podołać takiemu wyzwaniu. Ale nikt już nie mówi o tym, że doświadczenie Niemiec w organizacji takich wyborów to sześć dekad, a uprawnionych do głosowania było nieco ponad milion Niemców.
Poczta Polska staje przed misją z gatunku tych niemożliwych. Ryzyka i braki, jakie wiążą się z przeprowadzeniem głosowania korespondencyjnego, są olbrzymie – informuje dzisiejsza Rzeczpospolita. Państwowy operator zapewnia, że jest w stanie podołać temu zadaniu. Inne zdanie na ten temat mają listonosze i mówią głośno “Nie!”.
Pracownicy Poczty Polskiej mówią o absurdalnej decyzji polityków. Sławomir Redmer, szef związku OPZZ Pracowników Poczty Polskiej mówi, że nie jest zwolennikiem narażania pracowników – A w sytuacji gdy trzeba byłoby dostarczać karty wyborcze za potwierdzeniem odbioru, ryzyko jest ogromne. Nie chodzi nawet o samych listonoszy, ale mieszkańców, którzy mogą się obawiać kontaktu z doręczycielem. To ryzyko roznoszenia koronawirusa i ryzyko potencjalnie agresywnych zachowań wobec pracowników PP – tłumaczy.
Według Redmera pracownicy mają także swoje poglądy polityczne i niektórzy nie będą chcieli uczestniczyć w organizacji korespondencyjnego głosowania – Jednym słowem, nie wierzę, że te wybory odbędą się 10 maja – dodaje. Poczta Polska ma do dyspozycji około 30 tys. listonoszy i kurierów. Z informacji Rzeczpospolitej wynika, że po odliczeniu pracowników będących na zwolnieniach i urlopach, operator dysponuje w tej chwili 15 tys. listonoszy.
Źródło: www.rp.pl
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU