Parlamentaryzm brytyjski, mimo swojej burzliwej historii, niewątpliwie jest jednym z wyróżniających się ustrojów politycznych na świecie. Szacunek do prawa i wspólna praca całych pokoleń Brytyjczyków stworzyły wzór do naśladowania dla demokratycznych krajów cywilizacji zachodniej. Nikomu w UK nie przyjdzie na myśl, żeby w obliczu niekorzystnego dla rządu wyroku High Court, czyli tamtejszego Sądu Najwyższego, zapowiedzieć ustawę naprawczą lub ustawę o statusie sędziów Trybunału. Nikomu nie przejdzie też przez usta sugestia, że kolesie spotkali się przy kawie i ciasteczkach, by ulegając lobby europejskich lobbystów przeciwstawić się woli obywateli wyrażonej w czerwcowym referendum.
Na skutek pozwu złożonego przez obywateli Wielkiej Brytanii, Ginę Miller oraz Deira Dos Santosa, Wysoki Trybunał w Londynie rozpatrzył kwestię wiążącego charakteru wyników referendum w sprawie opuszczenia Unii Europejskiej przez Zjednoczone Królestwo. Zapytanie dotyczyło możliwości prawnych podjęcia samodzielnego uruchomienia art. 50 Traktatu o UE przez rząd Theresy May, bez uprzedniego zapytania w tej kwestii Parlamentu Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej. Dziś Trybunał orzekł, że rządowy plan rozpoczęcia procedury wyjścia UK z Unii nie może zostać wprowadzony w życie, dopóki parlament nie udzieli na to zgody. Rozczarowany decyzją Trybunału rząd zapowiedział co prawda apelację od wyroku (uzyskał na nią zgodę), jednak trudno oczekiwać, by rozstrzygnięcie się zmieniło. Rynek walut wątpliwości nie ma, wartość brytyjskiego funta wystrzeliła w górę, co może sugerować, że procedura Brexitu nie tylko się opóźni, ale i być może całkowicie zmieniona zostanie jego formuła. Tak czy inaczej, rząd brytyjskiej premier ma dziś spory problem i czeka go w nadchodzących miesiącach naprawdę wiele pracy, by zrealizować wolę Brytyjczyków.
Przede wszystkim sprawa trafi pod obrady parlamentu, w którym większość deputowanych opowiedziała się za pozostaniem Królestwa w Unii Europejskiej. Owszem, wyniki referendum są jednoznaczne, jednak powszechnie wiadomo, że wielu z głosujących „LEAVE” dopiero w chwili ogłoszenia wyników zrozumiało skutki swojego głosu. Parlamenty Szkocji i Irlandii, czy mieszkańcy Gibraltaru są z kolei zdecydowanie przeciwni „wyciąganiu ich na siłę” z Unii. Konieczność zdobycia większości w obu izbach brytyjskiego parlamentu znacznie utrudni premier May uruchomienie procedury Brexitu. Nie sposób dzisiaj przewidzieć czy utrudni, czy uniemożliwi. Jednak jedno jest pewne, cały proces znacznie się opóźni, prawdopodobnie „rozwodni” się też samo wyjście z UE. W Izbie Lordów rząd będzie też zapewne zmuszony do odkrycia wszystkich swoich kart, tj. warunków na jakich Zjednoczone Królestwo miałaby Unię opuścić. A to z kolei znacznie osłabi pozycję negocjacyjną rządu brytyjskiego wobec Komisji Europejskiej, czy Rady Europejskiej. Może się wobec tego okazać, że aby ratować swoją pozycję w krajowej polityce, Theresa May powtórzy ruch byłego premiera Davida Camerona i zarządzi powtórne referendum, tym razem poprzedzone rzetelną debatą nad skutkami Brexitu. A wówczas wyniki mogą być już zupełnie inne.
fot. agora.md
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU