W miniony wtorek Związek Nauczycielstwa Polskiego postanowił o rozpoczęciu protestu w całej całej Polsce, dołączając tym samym do części nauczycieli, którzy od początku tygodnia rozpoczęli swój oddolny protest, polegający na skorzystaniu z możliwości przejścia na zwolnienie chorobowe, skutkujące nieobecnością w pracy. Sławomir Broniarz z ZNP był dziś rano gościem Konrada Piaseckiego w TVN24, gdzie tłumaczył powody protestu i postulaty nauczycieli.
– Skoro nie znaleźliśmy innych sposobów walki, skoro z rządem nie można rozmawiać, skoro rząd nam proponuje podwyżki na poziomie 80-100 zł, a jednocześnie narzuca na tego nauczyciela coraz to nowe obowiązki, o których mówią moje koleżanki i koledzy, to wydaje się, że te sposoby, które do tej pory zawodziły, muszą być zastąpione innymi – stwierdził w „Rozmowie Piaseckiego”.
Odniósł się też do zarzutów, pojawiających się w mediach, że w wielu przypadkach mogą to być “wyłudzone” zwolnienia, tzw. “lewe L4”. Jego zdaniem, to nie nauczyciele podjęli decyzję o “byciu chorym”, tylko stwierdzili to lekarze.
– Na szczęście o tym, czy ktoś jest chory, nie decydujemy my, ani nauczycielstwo, tylko lekarze. Nie dam sobie wmówić, że w to nie wierzę [że nagle nauczyciele zachorowali]. Większość nauczycieli, która nas informowała o tym, mówi, że oni nie chodzą na zwolnienia dlatego, że potem musi ktoś tę pracę nadrobić. Jak ktoś nie zrobi tego w tym tygodniu, to musi zrobić w następnym. Zdecydowana większość nauczycieli, która poszła na to zwolnienie lekarskie, chodziła do szkoły chora i ten moment spowodował, że poszli po prostu do lekarza. Prawie 11 tys. Osób jest w tej chwili na urlopie dla poratowania zdrowia, mimo bardzo zaostrzonych kryteriów. To nie jest tak, że myśmy sobie wymyślili tę chorobę. Nauczyciele mówią; dość chodzenia chorych do szkoły – powiedział szef ZNP. Zauważył jednak, że ma sygnały z całej Polski, że Zakład Ubezpieczeń Społecznych już rozpoczął kontrolowanie zwolnień niektórych nauczycieli, doszukując się nieprawidłowości.
Poinformował też, że w tej chwili dają rządowi czas do 10 stycznia, kiedy to zapadnie decyzja o rozpoczęciu strajku.
– Na 7 stycznia zaprosimy premiera na spotkanie z prezydium zarządu głównego. Na 8 [stycznia] jest zespół rady dialogu ds. usług. To te dwa negocjacje z rządem. Jeżeli one nie przyniosą rezultatu, najprawdopodobniej 10 stycznia zapadnie decyzja o organizacji strajku – stwierdził Sławomir Broniarz.
Tymczasem minister edukacji Anna Zalewska wydaje się wciąż nie widzieć problemu, nieustannie upajając się własnym sukcesem, za jaki niezmiennie uznaje reformę edukacji. Co więcej, w ostatnich dniach miała się znów narazić nauczycielom, w wyraźny sposób drwiąc z przyjętej przez nich formy protestu.
– Na razie nie jesteśmy w stanie powiedzieć, z jakiego powodu są na zwolnieniu. Szanuję decyzję nauczycieli, którzy po prostu źle się czują… – stwierdziła Anna Zalewska – powiedziała minister edukacji. Zdaniem posłanki PO i byłej wiceminister edukacji Urszuli Augustyn, taka wypowiedź szefowej MEN pokazuje jej lekceważenie dla ciężko pracujących nauczycieli, którzy przez ostatnie lata musieli znosić skutki fatalnej reformy, zafundowanej polskim dzieciom przez partię rządzącą.
Źródło: 300polityka.pl/SE
fot. flickr/KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU