Polityka i Społeczeństwo

Natalia Żaba: Wojna między Serbią a Kosowem trwa, ale toczy się na innych płaszczyznach [WYWIAD]

Wojna między Serbią a Kosowem trwa nadal, ale przeniosła się na inne pole. To, że z perspektywy Europy Zachodniej konflikt wygląda jak zakończony, to w istocie tak nie jest, bo Belgrad nigdy się nie pogodził z faktem, że przegrał wojnę i stracił Kosowo – z dziennikarką Natalią Żabą o sytuacji na granicy serbsko-kosowskiej rozmawia Michał Ruszczyk.

Michał Ruszczyk: Niedawno na granicy serbsko-kosowskiej doszło do wymiany ognia. Czy Pani zdaniem Rosjanom uda się skutecznie zamieszać chochlą w kotle bałkańskim?

Natalia Żaba: Od kilku dni rzeczywiście jest podwyższone napięcie na granicy serbsko-kosowskiej. Jednak należy powiedzieć, że wbrew temu, co widzimy w różnych mediach, nie było tam wejścia obcych wojsk, te informacje plasują różne dziwne strony i profile w mediach społecznościowych, a media tradycyjne bezwiednie je powtarzają.

Unikałabym też określenia „kocioł bałkański”, ponieważ coś takiego nie istnieje, a termin ten został stworzony na kanwie wojen i chaosu, które miały miejsce na Bałkanach.

Jest to krzywdzący sposób postrzegania tego regionu, ponieważ sugeruje, że w tym rejonie Europy nic się nie może zmienić na lepsze. To jest nieprawda, bo na Półwyspie Bałkańskim wszystko, w tym zmiany na lepsze są możliwe.

Natomiast to, że Bałkany z perspektywy Europy Zachodniej tkwią w tym samym od dekad miejscu, to efekt zaniedbań, również ze strony Europy oraz działań lokalnych polityków, którzy są uwikłani w różne interesy z mafią jak i również obecności Rosji i Chin.

Co w Pani ocenie Europa powinna zrobić w sprawie Bałkanów Zachodnich, żeby rzeczywiście zmienić sytuację regionu? 

Trudno powiedzieć, bo sytuacja na arenie międzynarodowej jest skomplikowana. W obecnej sytuacji, kiedy trwa wojna na Ukrainie, Europie trudno byłoby podjąć konkretne kroki w sprawie Bałkanów, dawać regionowi więcej przestrzeni niż wcześniej.

W mojej ocenie błąd został popełniony, kiedy Emmanuel Macron powiedział, że Unia Europejska nie jest gotowa na przyjęcie niestabilnych państw Bałkanów Zachodnich. To było trudne do przyjęcia w sytuacji, kiedy Macedonia ogromnym wysiłkiem zażegnała dekady trwające spory z Grecją, pozbyła się też ekipy Nikoli Gruevskiego (który w efekcie zbiegł z kraju w obawie przed więzieniem i poprosił o azyl polityczny Viktora Orbana w 2018), w lipcu tego roku Ursula von den Leyen ogłosiła rozpoczęcie negocjacji akcesyjnych Macedonii Północnej i Albanii, to dobry ruch. Wyzwaniem dla EU są jednak kraje, w których z pozoru deklaruje się europejską przyszłość, a na potrzeby lokalnego, radykalnego elektoratu robi zupełnie odwrotnie.

Najlepszym przykładem tego jest Serbia, gdzie prezydent Vucic obiecuje europejskim politykom, że Serbia będzie w EU, a po powrocie do domu robi wszystko, żeby nie przybliżać kraju do tych standardów.

Przyczyną incydentu była zapowiadana wymiana serbskich tablic rejestracyjnych i dokumentów przez rząd kosowski oraz kwestie etniczne. Czy uda się uniknąć konfliktu w tym regionie?   

Nie da się uniknąć, bo wojna między Serbią a Kosowem trwa nadal, ale przeniosła się na inne pole. To, że z perspektywy Europy Zachodniej konflikt wygląda jak zakończony, to w istocie tak nie jest, bo Belgrad nigdy się nie pogodził z faktem, że przegrał wojnę i stracił Kosowo.

Natomiast teraz robi wszystko przy wsparciu Moskwy oraz instrumentalizując kosowskich Serbów, żeby destabilizować to państwo. Należy powiedzieć, że to się udaje, bo mimo wojny na Ukrainie wszyscy zajmują się ryzykiem wojny na Bałkanach, które jest niewielkie, ponieważ moim zdaniem Serbia nie ma wystarczających sił, żeby najechać Kosowo, gdzie stacjonują siły NATO.

Powiedziała Pani, że konflikt między Kosowem a Serbią jest zamrożony. Czy Pani zdaniem może on się wymknąć spod kontroli? Co oznaczałby dla świata i Europy konflikt na Półwyspie Bałkańskim?

Konflikt ten trwa od dekad. Kropką nad i były ostatnie wojny, które zakończyły się bombardowaniami i jednostronnym ogłoszeniem niepodległości przez Kosowo w 2008 roku. Jednak mimo uzyskanej niepodległości, wojna trwa nadal, ale przeniosła się na inne pole.

Natomiast, czy jest możliwy konflikt zbrojny między Kosowem i Serbią, to jeśli się weźmie pod uwagę, że w Kosowie stacjonują siły międzynarodowe, to wątpię, żeby doszło do takiego scenariusza.

Jak „odmrożenie” konfliktu między Serbią a Kosowem mógłby wpłynąć na państwa byłej Jugosławii?

Konflikt ten jest głównym destabilizatorem całego regionu i tak długo jak będzie się toczył, tak długo Bałkany będą podatne na wpływy, których Europa Zachodnia nie chce tam widzieć.

Nie wierzę w interwencje zbrojną, jednakże nie zmienia to faktu, że region płaci wysoką cenę za ciągłe trwanie konfliktu i brak jego rozwiązania.

W związku z napiętą sytuacją na granicy serbsko-kosowskiej władze Serbii zapowiadają, że poproszą o pomoc wojska rosyjskie. Jak Pani sądzi, czy Rosja udzieli takiego wsparcia?

W czasie ostatniej wojny wojska rosyjskie były obecne w Kosowie i udzielały swojego wsparcia. Jeśli do tego by doszło, to oznaczałoby to, że Rosja angażuje się w walki na cudzym terenie. Trudno powiedzieć, czy Putin myśli o takim scenariuszu, zwłaszcza że moim zdaniem Serbia nie jest aż takim partnerem dla Moskwy, jak próbują to przedstawić władze Belgradu. Nie zmienia to jednak faktu, że problemy na Bałkanach są na rękę Rosji, bo Kreml może wówczas przedstawić Unię Europejską jako byt słaby i bezsensowny.

Czy w Pani ocenie może to być pretekst dla Władimira Putina, żeby wysłać na Półwysep Bałkański wojska w celu przeprowadzenia „operacji specjalnej”?  

Trudno powiedzieć, ale nie zdziwiłabym się, gdyby Rosja planowała tego rodzaju operację, zwłaszcza że Bałkany są jej potrzebne. Takich działań nie należy wykluczać, bo Putinowi zależy na destabilizacji regionu z tym, że niekoniecznie musi wysyłać wojsko.

Kosowo swoją niepodległość ogłosiło w 2008 roku. Jednak w państwie tym mieszka około 50 000 Serbów, którzy nie chcą podporządkować się instytucjom kosowskim. Czy Kosowo ma na tyle sprawny aparat państwa, żeby przeciwdziałać działaniom Serbów, które mogą destabilizować kraj?

Ta sytuacja nie jest czarno-biała. Z jednej strony kosowscy Serbowie nie chcą się podporządkować, ale z drugiej wzięli udział we wspólnych wyborach lokalnych (w 2014 r.); oprócz tego kosowska policja ma wielu funkcjonariuszy serbskich, którzy wypłatę otrzymują z budżetu Kosowa. Należy powiedzieć, że nie jest tak, że wszyscy nie chcą się podporządkować, bo ludzie są zmęczeni życiem w permanentnym konflikcie; największy szum robią osoby bezpośrednio związane z rządem w Belgradzie, który instrumentalizuje kosowskich Serbów w walce o swoje cele, które nie koniecznie są tożsame z dobrem społecznym serbskiej mniejszości w Kosowie.

Natomiast, czy instytucje kosowskie są na tyle silne, żeby przeciwdziałać odśrodkowym tendencjom destabilizującym? Nie wiem. Nowi rządzący mają przed sobą wiele wyzwań.

Serbia utrzymuje bliskie stosunki z Chinami, które w ostatnim czasie dostarczały jej broń. Jak napięcie między Kosowem a Serbią może wpłynąć na rywalizacje USA i Chin w sytuacji, gdy rośnie napięcie między Pekinem a Tajwanem?

Trudno powiedzieć, bo skala jest nie porównywalna. Jednak państwo demokratycznym na pewno nie na rękę jest konflikt Kosowa z Serbią. Co do Chin, to państwo to jest zainteresowane na Bałkanach wpływami gospodarczymi.

Natomiast rozgrywki między globalnymi graczami jak Chiny i USA oraz napięcie między Pekinem a Tajwanem i sytuacja na Bałkanach może być w różny sposób wykorzystana do rozgrywek geopolitycznych – najlepszym tego przykładem jest ostatnia próba przekonania szefa UN, Anotnio Guteressa przez Putina (spotkanie w Moskwie z 26.04 br.), że skoro Kosowo mogło oderwać się od Serbii, to tak samo mogą zrobić republiki Doniecka i Ługańska, gdzie jak wiadomo sytuacja jest diametralnie różna.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.

WPŁAĆ

POLUB NAS NA FACEBOOKU

Facebook Comments

blok 1

Redakcja portalu CrowdMedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść artykułów nadesłanych przez użytkowników.
Michal Ruszczyk

Historyk i dziennikarz współpracujący z portalami informacyjnymi i mediami obywatelskimi. Redaktor Sieciowej Telewizji Obywatelskiej Video Kod. Redaktor miesięcznika “Nasze Czasopismo” od stycznia 2018 do marca 2019. Od października 2018 współpracownik portali internetowych - Crowd Media, wiadomo.co i koduj24. Współzałożyciel i członek zarządu Stowarzyszenia Kluby Liberalne do marca 2019 roku. Od kwietnia 2019 związany z Koalicją Ateistyczną. Były członek warszawskich struktur Nowoczesnej.

Media Tygodnia
Ładowanie