Na palcach jednej ręki można policzyć wybory parlamentarne w Polsce, w czasie których frekwencja wyborcza przekroczyła 50% spośród uprawnionych do głosowania. Wydarzyło się tak w 1989 r., 1993 r., w 2007 r. oraz w 2011 r., z czego najwięcej Polaków, bo niemal 54% poszło zagłosować do urn w 2007 r., po męczących, opresyjnych i bardzo źle odbieranych przez większość rządach Prawa i Sprawiedliwości. Jedno trzeba tej partii przyznać, że ma wyjątkowy talent do budowania negatywnego elektoratu oraz doprowadzania do jego mobilizacji w dniu wyborów. Reprezentowany przez obecnych rządzących “suweren” nie był tak liczny nawet wtedy, gdy odsuwał od rządów Platformę Obywatelską, prowadzącą politykę “ciepłej wody w kranie”. Ta musiała zmierzyć się w wyborach w 2015 roku z otwartym frontem medialnych kłamstw i manipulacji rzekomo niepokornych mediów, które w oczywisty sposób jej przeciwników zachęcały do pójścia do wyborczych urn. Ostatnie tygodnie w sposób bardzo jaskrawy pokazują, gdzie leży największa słabość środowiska PiS, która nawet bez szczególnych działań partii opozycyjnych może ich ostatecznie pogrążyć.
Co ciekawe, ze swoich słabości Prawo i Sprawiedliwość raczej zdaje sobie sprawę, stąd coraz częściej każda ich aktywność i każda publiczna wypowiedź nastawiona jest na wzmacnianie elektoratu już tę partię popierającego. Stąd też słowa poszczególnych ministrów, tak często oderwane od rzeczywistości i utrwalające wykrzywione patrzenie na świat. Ze świecą należy szukać polityków sejmowej większości, którzy przykładają wagę do historycznych faktów, tak jak ostatnio minister Jaki, danych gospodarczych jak minister Morawiecki, czy oczekiwań większości Polaków jak minister Radziwiłł. Walec dobrej zmiany jedzie, nie zważając na nic, realizując precyzyjnie rozpisany przez Naczelnika plan przejmowania kolejnych obszarów państwa. Rządzący traktują nasz kraj jak prywatne dominium i bawią się nim jak dzieci w piaskownicy, a to wywalając piasek na pozostałe dzieci, a to niszcząc zamki, przez inne dzieci postawione.
Bardzo skutecznie zmuszają do zainteresowania polityką, tę prawie połowę Polaków, którzy od dekad interesować się nią nie chcą lub nie muszą. Jednak, gdy ordynarne skoki na stołki, czy reformy wprowadzane wbrew zdrowemu rozsądkowi dotykają ich bezpośrednio, to gdzieś z tyłu głowy pojawia się myśl, że gdy przyjdzie czas rozliczeń przy urnie, to tym razem swój głos oddadzą. Do tego grona zaliczają się i nauczyciele, i lekarze, i urzędnicy likwidowanych lub przekształcanych urzędów. W 2019 roku pierwszy raz do wyborów pójdą też ci młodzi Polacy, którzy dzisiaj są świadkami chaosu w gimnazjach i szkołach średnich za sprawą fatalnej reformy edukacji minister Zalewskiej. Oni, podobnie jak ich rodzice, z pewnością właśnie to zapamiętają, gdy przyjdzie im pierwszy raz wrzucić kartę wyborczą do urny, tak jak niegdyś uczniom zapadł w pamięć minister Giertych. Czy właśnie wtedy nadejdzie pora zmniejszenia poparcia dla PiS?
Niegdyś John Acton powiedział, że władza absolutna deprawuje absolutnie, a Prawo i Sprawiedliwość nie zdaje sobie sprawy z tego, że z miesiąca na miesiąc rośnie liczba Polaków, których to zdemoralizowanie i arogancja władzy uderza po oczach, a poparcie dla PiS w końcu zacznie spadać szybciej, niż dotychczas. W codziennej aktywności, w rozmowach ze znajomymi czy w pracy, coraz więcej słyszy się o skoku na stołki, betonowym suficie dla młodych, szukających kariery w państwowych spółkach czy kolejnych przykładach obrzydliwej arogancji partii panów. O wybrykach Misiewicza czy Macierewicza, o kolejnych wpadkach BOR-u czy o ludzkich Panach, dla których Żandarmeria Wojskowa musi zatrzymać ruch, by jeden z drugim mógł jak panisko przejść przez środek skrzyżowania. Mówi się o tym więcej niż o zaletach 500+ czy niższego wieku emerytalnego, nad czym wielu już przeszło do porządku dziennego. Z rozdawnictwem już tak jest, że gdy daje się palec, to następuje żądanie o więcej. A na więcej polskiej gospodarki już nie stać. Widać, że PiS żadnych wniosków z historii nie wyciągnął i podąża tą samą drogą co w latach 2005-07, przy czym z dużo większą prędkością. W pewnym momencie czara goryczy się przeleje. Zwłaszcza, że jak wspominałam, deprawacja przyspiesza. I tylko Polski szkoda, bo krajobraz po tej bitwie nie będzie zbyt piękny.
fot. flickr/ P. Tracz
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU