Mateusz Morawiecki uwielbia w kwiecistych słowach zachwalać rząd Prawa i Sprawiedliwości jako ten, który działa skutecznie i dotrzymuje słowa. O tym, że są to przechwałki na wyrost świadczyć mogła choćby sytuacja z awarią oczyszczalni ścieków w Warszawie, kiedy szef rządu ogłosił, że państwo zadziałało i podziękował za sprawną akcję po tym, jak stworzono tylko sztab kryzysowy, a eksperci zaczęli ledwie analizę, czy zaproponowane rozwiązania mogą być wcielone w życie. Jednak demagogia i puste obietnice PiS sięgają znacznie głębiej spraw dla gospodarki fundamentalnych.
Mateusz Morawiecki chwali się bowiem, że to dzięki PiS Polska wstała z kolan i jest “championem” wzrostu gospodarczego. Za politykiem stoją twarde liczby, które pokazują, że gospodarka szczęśliwe rozwija się dynamicznie. Jednak samozadowolenie nad tą sytuacją łatwo może zejść z twarzy, jak uzmysłowimy sobie skalę zaniedbań, które podminowują długoterminowe fundamenty wzrostu. W tym momencie nie oddamy głosu nikomu, kogo można by posądzić o anty-pisowskie uprzedzenia, ale samemu premierowi, a dokładniej jego Strategii na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju. Dokumenty ten zawierał bowiem zestaw działań, które miały wepchnąć Polskę na ścieżkę innowacyjności i wzrostu, który wyprowadziłyby nasz kraj z pułapki średniego rozwoju. Jednym z podstawowych założeń wspomnianego było to, że Polska potrzebuje motoru w postaci inwestycji, które jak wskazano już do tej pory były jednym z ojców dotychczasowego sukcesu, połączone z eksportem i otwarciem na rynek unijny. Z tego powodu Mateusz Morawiecki obiecywał zwiększenie stopy inwestycji do 25% PKB. W przekazie publicznym zostało to wzmocnione absurdalnie brzmiącym przekazem o znalezieniu 1,5 bln zł na inwestycje. Jednak o ile danie ludziom 500+ można było załatwić w jedną noc ustawą, o tyle rozruszanie podstaw gospodarki jest o wiele trudniejsze i premier całkowicie zawiódł w swoim zadaniu, do czego rząd sam się przyznał przesuwając po cichu w oficjalnych dokumentach moment osiągnięcia wzajemnej stopy inwestycji.
Po objęciu przez PiS władzy ten zaczął bowiem zamiast rosnąć, maleć. Jeszcze w 2008 roku stopa inwestycji wynosiła 23,1%, po czym została zredukowana przez światowy kryzys gospodarczy. U progu końca rządów PO-PSL wskaźnik ten zaczął się odbijać i stopniowo wzrastać, ale po przejęciu rządów przez PiS doszło do tąpnięcia, w wyniku czego w 2018 roku eksperci zaalarmowali, że stopa inwestycji spadła do najniższego od 20 lat poziomu zaledwie 18%. W obecnym roku inwestycje poszły znów do góry, ale wciąż nie osiągnęły poziomu z końca rządów PO-PSL. Wytknęli to premierowi ekonomiści z Forum Obywatelskiego Rozwoju:
Stopa inwestycji w II kw. 2019 wzrosła w porównaniu do 2018, ale po 4 latach realizacji przez rząd @pisorgpl Planu na rzecz odpowiedzialnego rozwoju jest ona wciąż niższa niż w czasie rządów @Platforma_org. @MorawieckiM widząc, że przelicytował cel 25% przesunął z 2020 na 2025 pic.twitter.com/fo5tRZw29v
— Aleksander Łaszek (@A_Laszek) August 30, 2019
Opisana klęska premiera ma olbrzymie znaczenia, ponieważ to inwestycje są najbardziej trwałym i bezpiecznym fundamentem wzrostu. Przynoszą one bowiem wzrost produktywności i wydajności w gospodarce. Tymczasem ostatnie lata wbrew obietnicom samego premiera to był triumf prostej konsumpcji, kiedy to zakupy cieszących się wzrostem pensji obywateli napędzały wzrost. Jednak ten czynnik nie będzie trwał wiecznie i wraz ze spowolnieniem gospodarczym zwolni również wzrost pensji i konsumpcja. Jakby tego było mało, efektem ubocznym konsumpcyjnego wzrostu jest rosnąca inflacja, która dotyka dziś dotkliwie nie tylko półki sklepowe, ale także tworzy rosnącą bańkę na rynku nieruchomości, które stają się cenowo poza zasięgiem dużej części Polaków.
Bez zmiany priorytetów i powrotu do zdrowych podstaw wzrostu Polska może się bowiem zmierzyć w przyszłości ze strukturalnym kryzysem, które może okazać się dla nas wszystkich bardzo bolesny.
Źródło: FOR/Twitter
fot. flickr/KPRM
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU