Polityka i Społeczeństwo

Na naszych oczach dochodzi do spektakularnego bankructwa całej machiny propagandowej PiS-u [Opinia]

Pięć lat temu w czasie kampanii wyborczej Prawo i Sprawiedliwość dawało do zrozumienia, że Polska jest w ruinie. Obrazki z Beatą Szydło na tle opuszczonej fabryki miały podkreślić przekaz o degrengoladzie gospodarczej, jakiej miał się dopuścić rząd PO-PSL. Wadim Tyszkiewicz, długoletni prezydent Nowej Soli, pisał na Facebooku o “żałosnym spektaklu Pani Szydło” i ripostował, że przez dwa lata gdy PiS był u władzy, rząd nie zrobił nic dla miasta i dla tej fabryki. Żałował, że Beata Szydło nie sfotografowała się na tle rozwijającego się miasta, bo to zaprzeczyłoby fałszywej tezie.

To była namiastka i uwertura do kłamliwej narracji, z jaką mamy do czynienia po objęciu sterów władzy przez Zjednoczoną Prawicę. Potem już poszło z górki. Propagandowe hasła o wstawaniu z kolan, dyktowaniu Unii Europejskiej warunków, milionie samochodów elektrycznych, pęczniejącej od pieniędzy kasie państwa, reparacjach od Niemiec, stępce pod prom – która dzisiaj jest pokryta rdzą i nikt się do niej nie przyznaje – stały się codziennością, a to tylko wycinek z całej machiny kłamstwa. Całość była przeplatana audytem poprzednich rządów, komisjami śledczymi i spektakularnymi zatrzymaniami. Cały aparat państwa został zaprzęgnięty na potrzeby robienia pozytywnego dla władzy szumu w mediach.

Gdy pięć lat temu Platforma Obywatelska przestrzegała przed rządami Prawa i Sprawiedliwości, dziennikarze, publicyści i komentatorzy mówili “nie straszcie PiS-em”. Już kilka chwil później PiS zaczął łamać konstytucję, kneblować w Sejmie opozycję i organizować nagonki na sędziów i lekarzy. Na wielu pluto i szczuto z taką zajadłością, że prezydent Gdańska podczas finału WOŚP skończył z wbitym nożem. Formacje o profilu skrajnie prawicowym poczuły więcej tlenu i coraz częściej zaczęły dochodzić do głosu. Wejście do rządu narodowca Adama Andruszkiewicza było przyjaznym pomachaniem ręką do tego typu środowisk, a wieszanie przez nacjonalistów na szubienicach zdjęć europosłów Platformy Obywatelskiej, prokuratura określiła jako zwykły happening. Dzisiaj do “nie straszcie PiS-em” dochodzi obłąkany pęd do zorganizowania majowych wyborów, gdy rośnie liczba zakażonych, a statystyki umieralności zaczynają być niepokojące.

Zamordyzm, bezprawie, skok na kasę i brunatna fala na ulicach zostały zrekompensowane przez 500 plus, co według niektórych publicystów, miało być dowodem na doskonałe odczytanie przez PiS potrzeb społecznych. Program, który w założeniach miał wspomóc demografię, w dłuższej perspektywie okazał się klapą i teraz już nikt z rządu o tym nie mówi, a przekaz o demografii w ciągu ostatnich dwóch lat zastąpiono słowami o pomocy socjalnej. 500 plus stało się dla rządu alibi na każdą kryzysową sytuację. Gdy wybuchały kolejne afery i zaczynały padać niewygodne pytania, politycy PiS mówili – ale przecież mamy 500 plus i tak w koło Macieju.

Propagandowa walka z mafiami VAT-owskimi skończyła się zainstalowaniem takiej grupy przestępczej w Ministerstwie Finansów. Opowieści Beaty Szydło oraz Mateusza Morawieckiego o bezwzględnym zwalczaniu przestępstw o takim charakterze, miały być dowodem na zwiększenie wpływów do budżetu państwa i dzielenie się nimi ze społeczeństwem. Fontanna pieniędzy i prysznic z gotówki to clue opowiadania o budowaniu dobrobytu. Rząd jednak broni się jak może przed przyznaniem się do tego, że instrumenty do ścigania takich nadużyć wprowadziła Platforma Obywatelska.

Miliony wypłacanych nagród, karuzela kadrowa w spółkach, wiążąca się z sowitymi odprawami dla różnej maści Misiewiczów, czy tworzenie podmiotów takich jak Polska Fundacja Narodowa z przedziwnymi wydatkami, na które składają się spółki skarbu państwa, to obraz położenia niedźwiedziej łapy na państwowych pieniądzach. Strumień potężnej gotówki skierowanej do mediów wspierających rząd i do toruńskiego redemptorysty uzupełniają ten ponury widok skoku na państwo.

Przychodzi jednak taki moment w pokerze, gdy na stole jest pokaźna pula i pada “sprawdzam”. Blefy, patriotyczne pyskowanie, liczby na memach, wyimaginowane owoce wzrostu, wielka ucieczka przed pułapką średniego rozwoju i najzwyklejsze kłamstwa nie wystarczają już na wygranie tego rozdania. Właśnie na naszych oczach dochodzi do spektakularnego bankructwa całej machiny propagandowej PiS-u, opierającej się na nieprzebranych ilościach gotówki i wielkiej pomocy potrzebującym, bo rząd po prostu nie ma pieniędzy.

Gdy wszyscy na około tworzyli rezerwy finansowe, bo nawet dziecko wie, że po koniunkturze przychodzi dołek, obóz rządzący państwowe zapasy gotówki drenował. Gdy w gospodarkę uderzyła epidemia, okazało się, że w finansowym źródełku zostały drobniaki. Grosze zostały dlatego, że cała filozofia utrzymania się PiS-u przy władzy polega na transferach pieniężnych kierowanych do społeczeństwa. Ta filozofia, podobnie jak rządowa propaganda, także właśnie bankrutuje na organizmie, który liże demokrację dopiero od 30 lat.

Czym się mogą skończyć mokre sny PiS-u o potędze? Gdy nie ma pieniędzy na ratowanie firm, to zawsze znajdzie się Niemiec, Francuz czy Holender z walizką wypchaną banknotami i kupi sobie to i owo. Na przykład we Włoszech upadającym firmom tamtejsza mafia oferuje pomoc finansową, co później kończy się przejęciem przez nich biznesu. PiS-owska wizja wielkiej Polski z rodzimym kapitałem, skończy się wzrostem zależności gospodarczej od innych państw. Strach pomyśleć, co może się w Polsce stać, gdy ze swoimi pieniędzmi wejdą na nasz rynek rosyjscy oligarchowie.

Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.

WPŁAĆ

POLUB NAS NA FACEBOOKU

Facebook Comments

blok 1

Redakcja portalu CrowdMedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść artykułów nadesłanych przez użytkowników.
Bartosz Wiciński

Najstarsi górale nie pamiętają od kiedy zaprząta sobie głowę polityką. Kronikarze podają datę pokrywającą się z aferą Rywina, ale wciąż trwa o to spór. Od dziecka lubił zapach porannych gazet w domu i tak mu zostało do dzisiaj. Interesuje się geografią i nie smakują mu karpie.

Media Tygodnia
Ładowanie