Dotychczas przez dekady ponadpartyjną racją stanu było oparcie międzynarodowej pozycji naszego kraju, a zatem także ściśle związanego z nią bezpieczeństwa na równowadze w ścisłej współpracy Warszawy z Brukselą i Waszyngtonem. Rozumieli to wszyscy prezydenci od Lecha Wałęsy poczynając, na Bronisławie Komorowskim kończąc. Rozumieli to również wszyscy premierzy – w tym także premier Jarosław Kaczyński w czasie pierwszych rządów Prawa i Sprawiedliwości.
W 2021 roku te proste prawdy przestały obowiązywać. Prezydent Andrzej Duda nie istnieje w polityce wewnętrznej, bo nie chce, a po wyborczym rozstrzygnięciu w Stanach Zjednoczonych nie istnieje również w polityce zewnętrznej, bo nie może. W Waszyngtonie pamiętają ofensywę obecnych władz naszego kraju na rzecz II kadencji Donalda Trumpa i to z jaką zgryzotą i rozczarowaniem rządzący Polską przyjęli zwycięstwo Joe Bidena. Gospodarz Pałacu Prezydenckiego do dziś czeka na rozmowę telefoniczną z gospodarzem Białego Domu.
Sytuacja Polski w relacjach z instytucjami Unii Europejskiej również nie jest wesoła. Obrażanie unijnych instytucji oraz ignorowanie zaleceń Trybunału Sprawiedliwości zepchnęło nasz kraj na margines UE, co oznacza, że rozmawia się z nami wtedy, gdy jest to konieczne. Oznacza to, że nasz wpływ na funkcjonowanie europejskich struktur oraz na kształtowanie unijnej polityki jest dziś znikomy. Mądry rząd naprawiałby relacje z zachodnimi partnerami – polski rząd próbuje wymusić kapitulację Zachodu przed tworzoną przez siebie za pieniądze Kremla antyeuropejską frakcją w Parlamencie Europejskim.
Rząd PiS postanowił zostać petentem Viktora Orbana oraz Mateo Salviniego. Pierwszy jest antydemokratycznym premierem malutkich Węgier, a drugi wypadł z kręgu władzy we Włoszech, ale ma nadzieję do władzy powrócić. Pierwszy coraz bardziej uzależnia Węgry od rosyjskiego kapitału, a drugi nie ukrywa, że jego polityczną działalność finansuje Rosja oraz że czyni to z nadzieją na trwałą i postępującą dekompozycję Unii Europejskiej. Nie jest tajemnicą, że dla gospodarza Kremla największym dramatem był rozpad ZSRR i że jego celem jest odtworzenie starych zależności przez Federację Rosyjską. Osłabienie i rozpad UE są kluczowym warunkiem powodzenia tych planów.
Dlaczego rząd Prawa i Sprawiedliwości chce wepchnąć Polskę w objęcia Rosji i dlaczego Jarosław Kaczyński i Mateusz Morawiecki postanowili uklęknąć przed Orbanem i Salvinim? Dlatego, że jest im wszystko jedno, jakie będą tego konsekwencje dla Polski w przyszłości. Ich nadrzędnym celem jest uzyskanie – karłowatej to karłowatej – ale jednak akceptacji w polityce międzynarodowej i choćby częściowe odreagowanie wyimaginowanych upokorzeń doznanych ze strony Brukseli.
Nie ma w tym żadnego wielkiego planu, który przetrwa lata i na dekady wzmocni międzynarodową pozycję naszego kraju. Polacy nie mają w tym żadnego interesu i mogą na tej zdradzie bardzo dużo stracić.
Ogłoszenie współpracy Morawieckiego z Orbanem i, zauroczonym Putinem, Salvinim, to upadek prozachodniej orientacji polskiej polityki zagranicznej. Wyjątkowo szkodliwe i antyeuropejskie. Ten spektakl reżyserują w Moskwie.
— Grzegorz Schetyna (@SchetynadlaPO) April 1, 2021
Budapesztańskie spotkanie Morawiecki-Orban-Salvini pokazuje, w jak niezwykle tragicznym położeniu znalazła się Polska po 5 latach rządów PiS. Krok po kroku w objęcia Putina.
— Borys Budka (@bbudka) April 1, 2021
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU