Już chyba na stałe w polskiej polityce zagościły informacje o tym, że rząd Stanów Zjednoczonych wpływa na decyzje podejmowane w Warszawie. Naturalnie są takie chwile, gdy strategicznemu sojusznikowi, w imię utrzymywania bardzo dobrych relacji, w pewnych sprawach się ustępuje. Problem zaczyna się pojawiać wtedy, gdy staje się to nagminne. Wzniosłe hasła o prowadzeniu suwerennej polityki i opowieści o wstawaniu z kolan nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Amerykanie przybywają, patrzą i zwyciężają, a rządowi Morawieckiego nie pozostaje nic innego, jak podkulić ogon i zaakceptować decyzje podejmowane w Waszyngtonie.
Jedną z najgłośniejszych spraw była ingerencja ambasador Georgette Mosbacher w listę leków refundowanych. W obronie amerykańskiej firmy interweniowała w Ministerstwie Zdrowia, co ostatecznie skończyło się umieszczeniem leku na liście refundacyjnej. Zajęła się także niekorzystnymi zapisami ustawy, która uderzała w interesy Ubera.
Gdy Warszawa snuła wizje wprowadzenia podatku cyfrowego uderzającego w gigantów internetowych z siedzibą za oceanem, Amerykanie przyjechali i powiedzieli: “dzień dobry, ale nam się to nie podoba i chyba mamy problem, jak się z tego nie wycofacie”. Sprawa była tak głęboko utajniona, że w prasie nie było nawet przecieków o planach rezygnacji z podatku. O wszystkim na konferencji w Warszawie poinformował wiceprezydent USA Mike Pence, który z głęboką wdzięcznością podziękował Warszawie za odrzucenie tego pomysłu. Rząd nabrał wody w usta i do dzisiaj o nowym podatku wszelki słuch zaginął. Poinformowanie opinii publicznej przez wiceprezydenta USA o decyzji polskiego rządu, ma wszelkie znamiona upokorzenia.
Trwa walka lobbystów o podatek cukrowy. W czwartek z minister rozwoju Jadwigą Emilewicz spotkał się sekretarz handlu Stanów Zjednoczonych Wilbur Ross. Wizytą amerykańskiego polityka na bardzo wysokim szczeblu nikt się specjalnie z polskiego rządu nie chwalił. We wpisie na Twitterze ogólnie podsumowano, że tematem spotkania były relacje gospodarcze oraz udział Polski w pracach G20 – pisze Gazeta Wyborcza.
Według informacji Wyborczej, na spotkaniu był poruszany temat podatku cukrowego, a w tle były interesy Coca-Coli oraz Pepsi – Coca-Cola przekonuje, że 50 gr na litr napoju z dodatkiem cukru bądź substancji słodzącej jest jedną z najwyższych stawek tej daniny w Europie. Domaga się również dwuletniego okresu przejściowego – informuje gazeta. Minister rozwoju potwierdziła, że takie rozmowy miały miejsce.
Dzisiaj bukmacherzy mogą zacząć przyjmować zakłady, czy rząd wprowadzi podatek cukrowy, czy z niego zrezygnuje. Z jednej strony tak ostentacyjna ingerencja może budzić sprzeciw, ale z drugiej strony, jak się spojrzy na to przez pryzmat kieszeni konsumenta, to okazuje się, że działania strony amerykańskiej bronią portfeli Polaków. Z politycznego punktu widzenia i przekazu kierowanego do wewnątrz, prawdopodobnie wystąpi problem z propagandą sukcesu obejmującą zrównoważony budżet, w którym wykonano kilka sztuczek księgowych, aby ten cel osiągnąć, a jest tym np. wypłacanie z osobnego funduszu dodatkowych emerytur, co pozwala obejść regułę wydatkową. Jeżeli pod wpływem nacisków dojdzie do przesunięcia w czasie wejścia w życie podatku cukrowego lub rezygnacji z niego, trzeba będzie szukać gdzie indziej pieniędzy na podtrzymanie mitu budżetu bez deficytu.
Źródło: wyborcza.pl
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU
Facebook Comments
blok 1
Redakcja portalu CrowdMedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść artykułów nadesłanych przez użytkowników.