Ponad tydzień trwają już protesty po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji. Największy marsz odbył się wczoraj w Warszawie. Ulicami stolicy przemaszerował nawet 100-tysięczny tłum. Jak to wyglądało na miejscu?
Mobilizacja
Po piątkowej manifestacji – zwanej „Na Warszawę!” – można było się spodziewać wszystkiego. Dosłownie.
Na marsz mobilizowały się strajkujące kobiety z całej Polski, mobilizowała się policja wsparta Żandarmerią Wojskową, mobilizowały się też „bojówki” zachęcone do działania przez Jarosława Kaczyńskiego. W piątek po godzinie 17 mógł wydarzyć się każdy scenariusz – nie zdziwiłaby nas ani regularna bitwa pod kościołem św. Aleksandra na Placu Trzech Krzyży, ani wspólne śpiewanie przez protestujących i bojówkarzy antyrządowych piosenek.
Najbardziej obawiano się eskalacji – o co nie trudno w takiej atmosferze, czasem wystarczy jeden incydent, zapalnik. Organizatorki Strajku Kobiet ostrzegały wcześniej przed prowokacjami, uczulały także, by uczestnicy marszu reagowali na niewłaściwe zachowania w szeregach protestujących. Kaczyński nawoływał do obrony kościołów, kościoły miały pozostać nietknięte. Strajk ma ważniejsze cele – głośno wykrzyczeć swoje niezadowolenie na rząd, ujęte w zgrabnym haśle, które wszyscy doskonale znamy.
I to hasło ma zabrzmieć o godzinie 17 w trzech miejscach – na Placu Zamkowym, przy Placu Zawiszy, obok siedziby PiS, oraz przy Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. My ruszamy na warszawską starówkę. W drodze pod kolumnę Zygmunta mijają się osoby z kartonowymi transparentami i symbolem błyskawicy i osobnicy w kominiarkach, ale było spokojnie – bez wykrzykiwania haseł, bez wzajemnych prowokacji. Obstawione przez policję, Żandarmerię i samozwańczych „obrońców” kościół św. Aleksandra, bazylika Świętego Krzyża i kościół św. Anny prezentują ponury widok. Przechodnie uwieczniają go na swoich smartfonach.
Im bliżej Placu Zamkowego, tym więcej policji. Można odnieść wrażenie, że zmobilizowano każdego wolnego funkcjonariusza. Gdyby w tym samym czasie po drugiej stronie Wisły stało się coś poważnego, pewnie nie miałby kto zareagować.
– Przyjeżdżał Obama, Trump, było EURO 2012, ale tyle policji jeszcze tu nie było – mówi osoba od lat pracująca w lokalu przy samym Placu Zamkowym.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU