Polityka i Społeczeństwo

Ministerstwo Zdrowia stawia kardiologię interwencyjną nad przepaścią

kardiologia

Pomysły autorstwa obecnego Ministra Zdrowia dotyczące wyceny procedur medycznych, polegające na obniżeniu i tak już niskich świadczeń zostały wprowadzone zaledwie kilka miesięcy temu. Ten krótki okres czasu wystarczył, aby zrujnować to na co polscy kardiolodzy pracowali latami.

W Polsce co roku prawie 90 tysięcy ludzi ma zawał serca. Większość, bo ponad 60 % to mężczyźni. Oczywistym jest fakt, że ryzyko wystąpienia incydentu wieńcowego wzrasta z wiekiem i dla 80 latka będzie kilkukrotnie wyższe niż dla osoby w wieku 40 lat. Natomiast w Polsce od wielu lat obserwuje się tendencję wzrostu wystąpienia zawału serca u osób wieku 30-40 lat i tutaj też wyższy odsetek stanowią mężczyźni. Winne temu są permanentny stres, szybkie tempo życia, zła dieta, brak aktywności fizycznej. Jednak w przeciągu kilku lat, dzięki ciężkiej pracy polskich kardiologów i całego personelu medycznego skupionego wokół pracowni kardiologii interwencyjnej, udało się prawie dwukrotnie zmniejszyć śmiertelność z powodu ostrych zespołów wieńcowych z uniesieniem (STEMI) i bez uniesienia odcinka ST (NSTEMI). Wzrósł też o ok 30% odsetek pacjentów poddawanych leczeniu inwazyjnemu ostrych zespołów wieńcowych. Wreszcie po latach osiągamy normy europejskie i światowe w tym zakresie. Nagle okazuje się, że należy dokonać radykalnej zmiany sposobu finansowania w zakresie kardiologii interwencyjnej.

Kardiologia interwencyjna, w skład której wchodzą pracownie hemodynamiczne, rozwijała się w Polsce dlatego, że była to jedna z lepiej opłacanych przez NFZ procedur medycznych. Co nie znaczy, że wartości tych świadczeń były zawyżone, jak utrzymuje Ministerstwo Zdrowia. Po prostu była to wycena rynkowa wyliczona na podstawie realnych kosztów ponoszonych przez placówki medyczne. Często pracownie hemodynamiczne były jednymi z niewielu rentownych oddziałów szpitalnych i pozwalały wielu szpitalom na w miarę spokojny byt. To co było dobre dla szpitala, było też dobre dla pacjenta, bo dobrze wyposażona pracownia hemodynamiczna, dobrze wyszkolony i doświadczony zespół, to klucz do świadczenia usług na najwyższym światowym poziomie. Podstawowym zabiegiem wykonywanym w pracowniach hemodynamicznych jest zabieg koronarografii, czyli obrazowanie naczyń wieńcowych za pomocą środka cieniującego. Obrazowanie może być połączone z wykonaniem zabiegu angioplastyki wieńcowej (percutaneous coronary intervention – PCI). Czasami jednak chory nie kwalifikuje się do wykonania angioplastyki i wtedy z przyczyn medycznych jest kierowany do dalszego leczenia kardiologicznego innymi metodami.

Do tej pory NFZ płacił za wykonanie zabiegu koronarografii ok 10 tyś złotych, bez względu na to czy procedura ta była połączona z innymi zabiegami w obrębie naczyń wieńcowych czy też nie. Teraz jednak uległo to zmianie i zabiegi te zostały zróżnicowane ze względu na to co zostanie wykonane u pacjenta. Jak wiemy leczenie inwazyjne ostrych zespołów  wieńcowych jest procedurą medyczną o dużym stopniu zaawansowania jeśli chodzi o potrzebny sprzęt i kwalifikacje personelu medycznego, szczególnie kardiologów wykonujących te zabiegi. Poza tym często dopiero w trakcie zabiegu okazuje się czy zmiany w naczyniach wieńcowych dotyczą jednego, dwóch czy trzech dużych naczyń wieńcowych, które wymagają interwencji kardiologicznej. Wycena świadczeń medycznych musi uwzględniać cały szereg czynników i mieć na uwadze również to, żeby zabiegi te kompensowały rzeczywiste koszty poniesione przez szpitale publiczne i placówki prywatne. A czasami nie są one brane pod uwagę jak np. to, że większość pracowni hemodynamicznych prowadzi 24 godzinne dyżury, 7 dni w tygodniu, 365 dni w roku. Żeby ocenić skalę problemów kardiologicznych Polaków warto spojrzeć na liczby: w ciągu roku wykonuje się ponad 200tys. zabiegów koronarografii, ponad 110tys. zabiegów angioplastyki wieńcowej. Oczywiście nie wszystkie te zabiegi są wykonywane w trybie pilnym, część jest wykonywana w trybie planowym u osób ze stabilną dusznicą bolesną.

Szybki rozwój kardiologii interwencyjnej to nie są jakieś tam fanaberie lekarzy i dyrektorów szpitali tylko proces konieczny do tego, żeby Polacy mogli leczyć zawały serca na światowym poziomie, przy wykorzystaniu najwyższej klasy sprzętu. Pracowni hemodynamicznych w Polsce było ponad 150, ale nadal powinno ich przybywać, bo dla ratowania życia ludzkiego najważniejszy jest CZAS dotarcia chorego z ostrym zespołem wieńcowym do szpitala, który posiada 24 godzinny dyżur pracowni hemodynamicznej. Natomiast po wprowadzeniu w życie pomysłów Ministerstwa Zdrowia trend ten został odwrócony i w ciągu kilku miesięcy kilkanaście pracowni hemodynamicznych zostało zamkniętych. Nadal rozmieszczenie tych pracowni jest nierównomierne w obrębie kraju i są regiony, gdzie dotarcie chorego do szpitala nie mieści się w europejskim standardzie, więc to co obserwujemy aktualnie, czyli wycofywanie się sektora prywatnego z tego typu działalności medycznej rodzi poważne obawy o możliwość prawidłowego zabezpieczenia chorych z zawałem mięśnia sercowego.

Wzrost ilości pracowni hemodynamicznych do 2016 roku miał związek niewątpliwie z tym, że wycena oferowanych przez nie świadczeń była na tyle wysoka, że opłacało się szpitalom je tworzyć, a także zaczęły one powstawać w oparciu o szpitale prywatne. Ta synergia między publiczną i prywatną służbą zdrowia była przykładem na to, jak powinien w Polsce funkcjonować system opieki zdrowotnej. Kontraktowanie zabiegów kardiologicznych przez NFZ powinno właśnie iść tym torem, żeby umożliwiać sektorowi prywatnemu wsparcie sektora publicznego, ponieważ głównym zadaniem tego typu ośrodków jest ratowanie ludzkiego życia, a ono jest bezcenne. Działania Ministerstwa Zdrowia i NFZ spowodowały w bardzo krótkim czasie zatrzymanie dynamicznego rozwoju kardiologii interwencyjnej, która jako jedna z niewielu dziedzin polskiej służby zdrowia dobrze funkcjonowała. Na tym przykładzie możemy też zauważyć, że prawidłowa wycena świadczeń zdrowotnych jest szalenie istotna dla dalszego funkcjonowania publicznej służby zdrowia w Polsce. Popadliśmy w błędne koło: zaniżone wyceny procedur medycznych powodują zadłużanie się szpitali lub drastyczne obniżenie świadczonych usług, co prowadzi do konieczności  oddłużania ich ze środków publicznych lub zamykania. I jedno, i drugie rozwiązanie nie służy pacjentom, gdyż publiczne pieniądze zamiast trafiać do dobrze prosperujących placówek, które potrafią nimi właściwie gospodarować, trafiają do komorników, prawników, sądów, banków itd.

Obawiam się, że proponowane aktualnie zmiany w polskim systemie szpitalnictwa, polegające na tworzeniu sieci szpitali i wypłaty ryczałtów na wszystkie procedury na cały rok funkcjonowania szpitala spowoduje dalsze ograniczenie ilości wykonywanych zabiegów przez pracownie hemodynamiczne, ponieważ staną się one bardzo kosztochłonne, a nie będą wypracowywały zysku jak do tej pory kiedy NFZ płacił szpitalowi za wykonane usługi.

Kardiologia interwencyjna to był przykład, jak powinien  funkcjonować system opieki zdrowotnej w Polsce mimo tego, że ceny zabiegów są kilkukrotnie niższe niż w państwach Europy Zachodniej, a standardy leczenia i wyszkolenie polskich lekarzy są na najwyższym poziomie. Dalsze zmniejszenie finansowania polskiej kardiologii grozi tym, że za rok czy dwa, pisząc artykuł w tytule nie napiszę, że jest „nad przepaścią”, ale „spadła w przepaść”.

Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.

WPŁAĆ

POLUB NAS NA FACEBOOKU

Facebook Comments

blok 1

Redakcja portalu CrowdMedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść artykułów nadesłanych przez użytkowników.
Marcin Sobotka

Lekarz, chirurg stomatolog, przedsiębiorca, publicysta. Oddany bez reszty swojej pracy. Interesuję się polityką, a szczególnie jej wpływem na system ochrony zdrowia w Polsce. Miłośnik gór z lękiem wysokości, lubiący spokój i ciszę na wsi. Prywatnie ma dwa koty, gra w piłkę nożną i biega po lesie.

Media Tygodnia
Ładowanie