Ledwie PiS zdążył ogłosić światu, że zamierza zaprowadzić dobrą zmianę m.in w prawie o dostępie do informacji publicznej (poprzez ustawę o jawności życia publicznego), a już okazało się, że sami członkowie gabinetu Beaty Szydło zdążyli całkowicie ośmieszyć przekaz partii. Kiedy mówi się o przejrzystości, w tym samym czasie minister Anna Zalewska nic sobie nie robi z wyroku sądu i odmawia upublicznienia listy “ekspertów”, którzy pracowali nad nową podstawa programową MEN. Resort złoży bowiem skargę kasacyjną wyroku, a w swojej argumentacji wciąż zasłania się ochroną prywatności i chęcią uchronienia omawianego zespołu przed “medialnym linczem”.
Chodzi o sprawę jaką ministerstwu wytoczyła Fundacja Przestrzeń dla Edukacji w odpowiedzi na odmowę dostępu do informacji publicznej. Chodziło o zapytanie o podanie listy 170 osób, które współtworzyły podstawę programową. Resort opublikował jednak tylko dane szefów zespołów eksperckich. MEN w swojej argumentacji chciał przekonać, że autorzy dokumentu nie są osobami publicznymi. Jednak Wojewódzki Sądu Administracyjny orzekał, że :
– tworzenie założeń do podstawy programowej nauczania ogólnego dzieci dotyczy decyzji o szczególnie istotnym charakterze ogólnospołecznym;
– osoby, których dotyczył wniosek miały (choćby minimalny) wpływ na kształtowanie sprawy publicznej, jaką jest przygotowanie założeń do podstawy programowej;
– w pewnym stopniu osoby te więc wpłynęły na treść decyzji o charakterze ogólnospołecznym, dlatego zasadnym jest traktowanie ich jako pełniących funkcje publiczne.
Zatem sąd dopatruje się w autorach osób publicznych. W odpowiedzi Zalewska powołuje się na przykłady innych wyroków, m.in. z okresu administracji poprzedniego prezydenta Bronisława Komorowskiego, który zgodnie z tą samą retoryką nie udostępnił listy ekspertów ws. reformy emerytalnej. Portal oko.press wytyka jednak, że do bycia osobą publiczną konieczny jest element decyzyjności, którego eksperci Kancelarii Prezydenta nie mieli, a który jest w posiadaniu autorów podstawy programowej, która ma charakter obowiązujący w systemie edukacji.
Postawa ministerstwa nie dziwi, ponieważ sposób doboru ekspertów przez Annę Zalewską nie był w jakikolwiek sposób merytoryczny, ale ideologiczny wg klucza sympatii partyjnych. Z tego powodu lista 170 osób jest puszką pandory, której otwarcie narazi władzę na śmieszność, ponieważ kompetencje tych osób już wiemy zostały wielokrotnie poddawane w wątpliwość. Było tak choćby w przypadku ekspertki od wychowania do życia w rodzinie, która sprzeciwia się antykoncepcji. Może to być tylko czubek góry lodowej.
Jak powyższa sytuacja ma się do tak ogłaszanego przywracania jawności? Skoro mają obowiązywać rejestry publiczne umów-cywilnoprawnych, to dlaczego lista ekspertów jest nagle sprawą tajną? Czy ktoś, kto uważa się za wystarczająco kompetentnego do uczestnictwa w pracach rządowych, powinien mieć prawo do ukrywania się? Przecież prawdziwy ekspert nie bałby się konfrontacji z mediami, ponieważ miałby szereg naukowych faktów i przesłanek na poparcie swoich propozycji.
Skoro w szeregach ministerstwa zapanowała panika, to oznacza, że takiej wiedzy “eksperci” Anny Zalewskiej nie mają. W powyższy sposób polskie dzieci uczą się w oparciu o założenia wypracowane przez grupę niekompetentnych funkcjonariuszy partyjnych, którzy mają niewiele wspólnego z obecną nauką.
Swoimi decyzjami MEN szkodzi przede wszystkim dzieciom, którym powinno zaoferować się najlepsze możliwe warunki edukacji, a to zagwarantuje najlepsza i najbardziej sprawdzona w ogniu PUBLICZNEJ krytyki kadra. Niestety ci, którzy powinni być na pierwszym miejscu, teraz cierpią z powodu politycznych wojen dorosłych.
Źródło: oko.press
fot. flickr/KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU