NIK zdemolował rządowy program “Za życiem”, który miał pomagać kobietom w ciąży, zwłaszcza powikłanej. Zaniechania dotyczą dwóch ważnych ministerstw.
W świetle ubiegłorocznego wyroku aborcyjnego Trybunału Konstytucyjnego i opisywanego przez media dramatu kobiety w pszczyńskim szpitalu, raport Najwyższej Izby Kontroli nabiera szczególnego wymiaru. OKO.press zapoznało się z ustaleniami kontrolerów, którzy prześwietlili realizację sztandarowego programu rządowego “Za życiem”. Z raportu wyłania się obraz wielu zaniechań i tumiwisizmu.
Jak przypomina portal, program “Za życiem” miał pomagać kobietom w ciąży, zwłaszcza powikłanej oraz rodzinom z dziećmi “u których zdiagnozowano ciężkie i nieodwracalne upośledzenie albo nieuleczalną chorobę zagrażającą ich życiu, które powstały w prenatalnym okresie rozwoju dziecka lub w czasie porodu”. Rządowa inicjatywa miała również podłoże polityczne. Program miał dać do zrozumienia kobietom rozważającym aborcję, gdy płód był uszkodzony, aby nie bały się rodzić, bo państwo roztoczy nad nimi opiekę.
Zaniechania, tumiwisizm i banki mleka
Raport NIK o czterech latach funkcjonowania programu pisze, że “zarówno w zakresie dostępu do świadczeń opieki zdrowotnej, jak i instrumentów polityki na rzecz rodziny, część zaplanowanych form pomocy w ogóle nie została wdrożona, a jeszcze większa – w niewielkim stopniu. Z raportu wyłania się obraz państwa, które jest ślepe: nie wie, ile jest osób, które mają otrzymać pomoc ani gdzie te osoby mieszkają.
Program miał zapewnić wsparcie psychologiczne i psychiatryczne kobietom w powikłanych ciążach oraz gdy noszą płód z wadą letalną, a także po porodzie. “Forma tego wsparcia była realizowana na minimalnym poziomie” – przytacza fragment raportu OKO.press. Skorzystało z takiej pomocy ledwie 0,5 proc. kobiet. Miała również powstać baza danych i strona internetowa informująca, na jaką pomoc rodziny mogą liczyć w swoim powiecie. Do dzisiaj nic takiego nie powstało.
Kluczową formą pomocy kobietom i rodzinom mieli być “asystenci rodziny” – Asystent “nie stał się kluczowym ogniwem wsparcia w procesie niesienia pomocy tej grupie rodzin [z najciężej chorymi dziećmi] oraz kobietom w ciąży. Nie osiągnięto żadnego z planowanych rezultatów” – pisze OKO.press. Tak przykładano się do realizacji programu, że asystentów zamiast być więcej było mniej.
Chełm, Gniezno czy Jarocin przez kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt miesięcy nie miały żadnego asystenta. Takich gmin jest 200, a w 66 procentach gmin – asystent jest tylko jeden – czytamy.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU