– Nowy mechanizm, który uzależnia wypłatę funduszy od przestrzegania praworządności jest kolejnym narzędziem w rękach instytucji europejskich, to można powiedzieć, że rozszerza on dotychczasowe formy nacisku Unii Europejskiej na państwa, które łamią wartości europejskie. […] Europa po doświadczeniach ostatnich lat z Polską i Węgrami nabrała przekonania, że musi znacznie lepiej chronić zapisy traktatów, a tym samym swoje podstawowe standardy, swoje DNA. Moim zdaniem wprowadzenie tego mechanizmu, może bardzo istotnie pomóc we wstrzymaniu łamania praworządności w Polsce i na Węgrzech – z Michałem Wawrykiewiczem, adwokatem z inicjatywy „Wolne Sądy” o powiązaniu funduszy europejskich z przestrzeganiem praworządności rozmawia Michał Ruszczyk.
Michał Ruszczyk: W ubiegłym tygodniu w końcu został zaakceptowany długofalowy budżet europejski na lata 2021 – 2027. W nowym budżecie środki unijne będą powiązane z przestrzeganiem praworządności. Czego w związku z „zasadą praworządności” obawia się Zjednoczona Prawica, że aż groziła wetem?
Michał Wawrykiewicz: PiS i jego przystawki obawiają się że Unia zyskała mechanizm, który może nareszcie skutecznie zablokować to, co oni wyprawiają w obszarze praworządności przez ostatnie lata. Łamania zasad państwa prawa w Polsce jest bowiem dla Brukseli oczywiste. Są dziesiątki ekspertyz znawców prawa konstytucyjnego i europejskiego, opinie polskich i międzynarodowych instytucji i organizacji prawniczych. Co do tego, że polski rząd drastycznie niszczy niezależność sądownictwa, świat nie ma najmniejszych wątpliwości. Nie znam żadnej poważnej opinii przeciwnej. Rządzący obawiają się więc – i słusznie, że mechanizm, który uzależni wypłatę funduszy od przestrzegania praworządności, zostanie automatycznie zastosowany w stosunku do Polski. Byłoby to ze wszech miar uzasadnione.
Pod płaszczykiem rzekomej obronny suwerenności, w taki oszukańczy i manipulacyjny wobec opinii publicznej sposób, starali się ten mechanizm wyeliminować grożąc całej Unii wetem, ale to się nie udało i zasada ta zacznie obowiązywać od 1 stycznia przyszłego roku.
Jak będzie ten mechanizm w praktyce funkcjonował?
Rozporządzenie przewiduje, że Komisja Europejska musi najpierw dokonać bardzo szczegółowej analizy ewentualnych naruszeń przez państwo członkowskie w powiązaniu z zabezpieczeniem interesów finansowymi Unii Europejskiej. Szczególnie biorąc pod uwagę prawidłowe wydatkowanie funduszy unijnych i możliwość niezależnej kontroli tych wydatków. A wiadomo, że taka bezstronna kontrola może być dokonywana jedynie przez wolne, niezależne sądy.
W sytuacji, gdy Komisja na podstawie analiz i ekspertyz zebranych z innych instytucji europejskich, takich jak Trybunał Obrachunkowy, dojdzie do wniosku, że mamy do czynienia z istotnym naruszeniem praworządności, wzywa państwo członkowskie do zaprzestania łamania prawa. Jeśli to nie poskutkuje, to zostaje skierowany wniosek do Rady Unii Europejskiej, czyli organu politycznego, w którym reprezentowani są ministrowie całej dwudziestki siódemki, i który będzie podejmował decyzję o ewentualnym wstrzymaniu dalszego wypłacania funduszy. Wniosek będzie poddany pod głosowanie i decyduje tzw. większość kwalifikowana, czyli minimum 15 państw, które reprezentuje 65% ludności UE. Warto również zaznaczyć, że państwo członkowskie, które łamie praworządność nie będzie miało zabranych wszystkich pieniędzy, tylko część – proporcjonalnie do skali naruszenia.
Ostatnim etapem tej procedury jest możliwość zaskarżenia decyzji Rady UE do TSUE przez państwo, które ma mieć ograniczone fundusze.
Wziąwszy pod uwagę, że tylko część środków jest wstrzymywana, czy można powiedzieć, że ten mechanizm jest dziurawy?
Nie. To jest bardzo dobrze pomyślane. Sankcja ma być adekwatna do stopnia naruszenia. Fundusze mają być więc blokowane proporcjonalnie.
Czy w sytuacji łamania praworządności przez Polskę instytucje europejskie mogą przekazać te środki samorządom z pominięciem rządu?
Samo rozporządzenie nie przewiduje takiego mechanizmu, który umożliwiałby przekazanie środków samorządom państwa, które łamie prawo, ale z pominięciem władzy centralnej.
Natomiast, co ważne, rozporządzenie unijne przewiduje ochronę beneficjantów funduszy. Środki zablokowane danemu podmiotowi przez Brukselę powinno zrekompensować państwo członkowskie. Samorządów jednak nie traktuje się oddzielnie od państwa. A więc jeśli Polska narusza praworządność, to ucierpią też samorządy. Nowy mechanizm unijny przewiduje natomiast także taką ewentualność, że straty rekompensować będzie odbiorcy funduszy sama Komisja Europejska. To jest słuszne założenie. Kara ma dotykać autokratyczne rządy naruszające unijne standardy, a nie tych, dla których pieniądze są przeznaczone.
Czysto hipotetycznie, jeżeli instytucje europejskie zdecydowałyby się na przekazanie środków do samorządów, to czy rządzący mogą to jakoś uniemożliwiać?
Gdyby tak było, na przykład w wyniku przeszłej zmiany rozporządzenia, to jestem pewien, że rządzący zrobiliby wszystko, aby samorządom kij w szprychy włożyć. Ostatnie pięć lat nauczyło nas aż nadto, jakimi metodami posługuje się obecna ekipa i jakie im cele przyświecają.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU