Rząd PiS z powodów światopoglądowych wyruszył na swoistą krucjatę przeciwko in vitro. Politycy zlikwidowali państwowy program finansowania zabiegów, a w zamian zaczęli promować alternatywne metody, które miały gwarantować możliwość walki z niepłodnością w zgodzie z katolickim sumieniem.
W ten sposób powstał „Programu kompleksowej ochrony zdrowia prokreacyjnego”. Rząd zakładał, że w 2017 roku skorzysta z niego 987 par. Tymczasem propagandowa oferta zakończyła się spektakularną porażką, ponieważ do uczestnictwa zgłosiło się zaledwie 107 par. Jak ustaliła NIK na tym nie kończą się problemy. Okazuje się bowiem, że w 2017 r. wydatkowano 23,3 mln zł, czyli 58,4 proc. zaplanowanych środków. Jest kwota nieproporcjonalnie duża w stosunku do fatalnej frekwencji, a sytuacja staje się absurdalna kiedy weźmiemy pod uwagę, że na kluczowa w programie diagnostykę poszło zaledwie 46,7 tys. zł, czyli zaledwie 1,7 proc. planu.
W sprawie efektów programu do resortu zwrócił się przewodniczący sejmowej Komisji Zdrowia Bartosz Arłukowicz z PO. Wiceminister zdrowia danych nie znał i określił, co znamienne, że program „dotyczy diagnostyki niepłodności, a nie stricte leczenia“. Tym samym władza okłamała obywateli, ponieważ procedura in vitro jest metoda leczenia, a nie diagnostyki niepłodności, stąd jak obie formy mają być wobec siebie zamienne? Nie dziwi to jednak, zważywszy, że PiS jest zafascynowany zwłaszcza naprotechnologią, metodą obserwacji ciała, całkowicie bezradną wobec znacznej części przyczyn niepłodności, m. in. wad anatomicznych.
Mamy zatem rozwiązanie, którego skuteczności nie można ocenić, w miejsce finansowania in vitro, które było bardzo mierzalne. Skorzystało z niego dla porównania 19617 par, a na koniec zeszłego roku urodziło się w jego wyniku 8395 dzieci, co oznacza wysoką skuteczność rzędu 43 proc. Rząd argumentował, że wydatki 90 mln zł na in vitro są “niecelowe”, tymczasem na jedno dodatkowe urodzenie w programie przypadało około 30 000 zł, podczas gdy w mającym zwiększyć dzietność 500+ jest to prawie milion złotych. Rządzący są jednak optymistami, ponieważ w pierwszym kwartale tego roku do programu zgłosiło się kolejne 600 par, a do 2020 PiS liczby na 8 tysięcy uczestniczących par.
Dane NIK wskazują jednoznacznie, że przedkładanie ideologii nad zdrowy rozsądek ma swoje kosztowne konsekwencje. Widać bowiem jak na dłoni, że z przyczyn politycznych walczące z niepłodnością pary zostały pozbawione realnej pomocy.
Źródło: rp.pl
fot. flickr/KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU