O skoku prawicy na media i zapędach w kierunku cenzury opozycja alarmuje od dawna. Jednak ze strony samego obozu prawicy atak na wolność słowa zawsze był ukrywany pod postacią niedomówień, pustych sloganów, walki o obiektywizm medialny czy wreszcie odwracaniem uwagi za pomocą “niemieckiej karty”. Nie było to dziwne, ponieważ nawet totalna władza na początkowym etapie musi stwarzać pozory, aby nie stracić zaufania społecznego.
Wydawać by się do niedawna mogło, że każdy kto otwarcie mówi w polityce o konieczności przejęcia mediów i ich politycznej kontroli, z automatu traci szacunek i wiarygodność w życiu publicznym. Niestety doszliśmy właśnie do momentu, kiedy zachowania kiedyś nie do pomyślenia stają się standardem.
Czołowi reprezentanci prawicy zrzucają bowiem maski z twarzy i zaczynaj mówić w sposób niewidziany wcześniej o tym, że to państwo powinno kontrolować media, a jest to rzecz wręcz naturalna i pożądana.
Kibicujący ruchowi Pawła Kukiza prawicowy publicysta Rafał Ziemkiewicz napisał:
Rozumiem obawy, ale państwo musi mieć kontrolę nad mediami na swym obszarze. Inaczej to tak, jakby pozwalać grasować po kraju obcym wojskom. https://t.co/sJdQqzJirO
— Rafał A. Ziemkiewicz (@R_A_Ziemkiewicz) September 21, 2017
Publicysta nie odnosił się do kwestii regulowania konkurencji i zwalczania monopoli na rynku, co może mieć swoje uzasadnienie, ale pochwalał selekcję treści na te warte pokazania i te wymagające zapomnienia. Wpis Ziemkiewicza został zamieszony bowiem w odpowiedzi na krytykę “chwili szczerości” zastępcy ministra Glińskiego.
Wicepremier od kultury miał chwilę szczerości. Wszystko pod kontrolą władzy https://t.co/rBynMhtPOw pic.twitter.com/RJKzghRheP
— Filip Lachert (@FilipLachert) September 20, 2017
Dla Ziemkiewicza standardy rosyjskie czy północnokoreańskie są wzorem godnym naśladowania.
Jak widać rząd i obóz Kukiza jest zgodny, że fakty nie są do pokazywania, jeśli nie są wystarczająco “polskie”. Słowa “mieć 100% pewność, że wszystko co dzieje się w kraju jest kontrolowane przez polskie władze” zakrawają o zapędy totalitarne, ponieważ tylko reżimy roszczą sobie pretensje do kontroli wszystkiego, zwłaszcza w sferze światopoglądu i informacji. W demokracji dla prawicy zawsze słabością wydawało się to, że wolne społeczeństwo stwarza płaszczyznę dla zagranicznych inwestycji oraz prób realizowania i ścierania się różnych wpływów. Niestety prawica rozumie, że to co uznała za słabość, jest największą siłą wolnych społeczeństw. Jeśli naród ma dostęp do rzetelnej informacji, obywatele są świadomi swoich obowiązków i stykają się z różnymi ideami, to owe mityczne obce agentury wpływu są skazane na porażkę. Przypomnijmy, że państwa, które chciały się zamykać na idee z zewnątrz, zawsze doprowadzały się do upadku. Hiszpania w okresie inkwizycji, Chiny w okresie wielkich odkryć geograficznych, ZSRR. Mechanizm jest zawsze taki sam. Hamowanie swobody krążenia informacji, w tym idei, zawsze zabijało postęp, a bojąca się utraty władzy elita wolała biedne społeczeństwo, ale za to posłuszne. Prawica często narzeka na zapóźnienia cywilizacyjne Polski wobec zachodu jako formę dziejowej niesprawiedliwości nierozumiejąc, że jej zachowania ten podział konserwują.
Niestety wszystko staje się jasne, kiedy zestawimy powyższe przykłady z cechami mentalności, którą chciał stworzyć komunizm, opisanej jako “homo sovieticus”. Był to człowiek podporządkowany kolektywowi, uciekający od wolności i odpowiedzialności, koniunkturalista, oportunista, odizolowany od światowej kultury, całkowicie podporządkowany władzy, niezdolny do samodzielnego myślenia i oczekujący, że ktoś “coś za niego załatwi”. Brzmi znajomo w świetle ostatnich dwóch lat?
Weszliśmy już w etap, kiedy społeczeństwo zostało na tyle medialnie i intelektualnie przerobione, ze nie trzeba trzymać się pozorów, co świadczy, że władza osiąga swoje indoktrynacyjne cele. Szczytem bezczelności były wczorajsze słowa rzecznik PiS – Beaty Mazurek:
Rzecznik #PiS @beatamk w #Sejm: Nie możemy pozwolić na to, aby nasi przedstawiciele byli cały czas atakowani przez opozycję.
— PrawoiSprawiedliwość (@pisorgpl) September 21, 2017
Dla partii rządzącej już sama krytyka jest czymś oburzającym. O roli opozycji i kontroli społecznej chcieliby zapomnieć. Jednostronny monolog jest zawsze łatwiejszy niż debata, ponieważ trzeba mieć coś więcej niż slogan. Za takie słowa jak powyższe w czasach przed dobrą zmianą rozpętałaby się burza. Jednak relatywizacja społeczna zaszła tak daleko, że to, co kiedyś oburzało, dziś nie wywołuje już żadnych emocji. Po dwudziestu skandalach kolejny nie robi najmniejszego wrażenie, ludzie przyzwyczajają się do nowego obrazu rzeczywistości, język jadu staje się normą. Całkowita obojętność i bierność na drastyczne zmiany w funkcjonowaniu państwa i w języku debaty publicznej jest jednak tym, na czym władzy zależy. Chiński filozof Konfucjusz mawiał, że naprawę państwa należy zacząć od naprawy pojęć. Jeśli pozwolimy, aby propaganda przejęła język i przekręciła znaczenie pojęć, to jakakolwiek reforma naszego kraju stanie się niemożliwa.
fot. flickr/KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU