– Tego najbardziej się obawiamy, że po zakończeniu stanu wyjątkowego zastaniemy w lasach masowe groby. Mam już sygnały od ludzi wobec których wszczęto odpowiednie procedury. Wiemy, że ciała tych, którzy nadal są na granicy i umierają z wycieńczenia są porzucane w lasach – z Martą Górczyńską, aktywistką Grupy Granica i współpracowniczką Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka o sytuacji na polsko-białoruskiej granicy rozmawia Michał Ruszczyk.
Michał Ruszczyk: Od sierpnia na granicy polsko-białoruskiej koczują uchodźcy i imigranci z krajów azjatyckich i afrykańskich, wypychani przez reżim Łukaszenki w ramach wojny hybrydowej z Polską i Unią Europejską. W jaki sposób należałoby rozwiązać ten problem?
Marta Górczyńska: Sytuacja z którą mamy do czynienia na granicy jest kryzysem i to z różnych powodów. Wiemy, że cierpią tam ludzie, którzy są w potrzasku i nie mogą przejść na dalej na teren Polski ani wrócić na Białoruś, a więc błądzą na granicy, gdzie umierają. Tym osobom trzeba pomóc i w tym celu należy wysłać pomoc humanitarną. Jednak to jest tylko początek procesu, który należałoby przeprowadzić. Jeżeli sięgniemy do przepisów prawa, to znajdziemy odpowiedź na pytanie, jak wyglądają dalsze procedury w sytuacji, w której znaleźli się ci ludzie. Polska ma takie procedury w celu zweryfikowania tych osób i udzielenia im odpowiedniej ochrony prawnej.
Natomiast – jeżeli osoby te nie spełniałyby kryteriów przyznania statusu uchodźcy, a które są zapisane w prawie polskim i europejskim – wówczas można je odesłać do kraju, z którego przybyli. W takim przypadku można też skorzystać z programu relokacji tych osób lub pomocy organizacji międzynarodowych. Pamiętajmy też, że nie mówimy o dużych liczbach jak na możliwości Polski.
Na akcję Łukaszenki i nagłaśnianie w mediach sprawy grupy uchodźców w Usnarzu polski rząd odpowiedział płotem z drutu kolczastego i wprowadzeniem na miesiąc stanu wyjątkowego. Czy to właściwa reakcja?
Nie, gdyż nie jest to reakcja adekwatna do sytuacji. Rząd postawił na militaryzację granicy i miałoby to sens, gdyby takie zagrożenie istniało. A tu jedyne z czym mamy do czynienia, to z zwiększoną migracją osób, które mogą potrzebować w Polsce ochrony. Mówimy tu o osobach w różnym wieku. To są ludzie, przed którymi się bronimy. Reakcja rządzących powinna być czysto humanitarna, a nie przy pomocy wojska.
Wspomniała Pani o procedurach. Jaki jest problem z wcieleniem ich w życie?
To jest pytanie do rządzących, bo nie mam dobrej odpowiedzi na to. Tak jak wcześniej powiedziałam – mamy odpowiednie procedury i jesteśmy w stanie zweryfikować te osoby. Z osób, z którymi rozmawialiśmy jako Grupa Granica, większość kwalifikuje się do udzielenia ochrony międzynarodowej ze względu na działalność opozycyjną czy zagrożenia praw człowieka w państwach ich pochodzenia. A więc z punktu widzenia prawnego nie rozumiem działań rządzących, którzy wywożą ciężarówkami tych ludzi do lasu bez żadnej podstawy prawnej.
Stan wyjątkowy był początkowo umotywowany rosyjsko-białoruskimi manewrami wojskowymi „Zapad”, które jednak zakończyły się 16 września. Wygląda na to, że obecnie jest on głównie wymierzony w dziennikarzy, których nie dopuszcza się w rejony nadgraniczne. Jak Pani ocenia szanse na to, że dziennikarzom uda się wywalczyć dostęp do granicy, żeby przekazywać informacje o tym, co tam się dzieje?
Oceniam, że stan wyjątkowy rzeczywiście godzi w społeczne możliwości kontroli nad działaniami, które mają tam miejsce. Manewry wojskowe były tylko pretekstem do wprowadzenia stanu wyjątkowego. Tymczasem są sygnały do jakich wydarzeń dochodzi w strefie, która jest objęta stanem wyjątkowym. W momencie, kiedy nie ma tam świadków, zachodzi obawa, że naruszenia zostaną ukryte. Nie powinno jednak leżeć w interesie żadnego państwa, żeby takie działania zostały zamiecione pod dywan. Paradoksalnie to rządzącym powinno zależeć na wyjaśnieniu tej sprawy przy pomocy organizacji pozarządowych i mediów, gdyż w momencie pojawienia się luki informacyjnej, ta zostanie zawsze wypełniona przez jakieś inne źródło. W tym przypadku przez media białoruskie.
W lasach i na bagnach wzdłuż granicy polsko-białoruskiej umierają wycieńczeni migranci. Nie jesteśmy w stanie poznać rzeczywistej skali tej tragedii, a polskie władze epatują nas fotosami z filmów pornograficznych i egzekucji sprzed wielu lat, które mają stanowić dowód na zwyrodnienie przybyszów. Po co, Pani zdaniem, ten ponury spektakl, który uwłacza ludzkiej godności i zagraża życiu?
To jest odpowiedź na to, że w ludziach zaczęło budzić się współczucie dla migrantów. Dostajemy coraz więcej sygnałów, że społeczeństwo nie potrafi już biernie patrzeć na sytuację, która ma miejsce na granicy, a polityka rządzących jest coraz głośniej krytykowana. Dlatego był potrzebny spektakl w celu zohydzenia uchodźców i ukrócenia empatii. To jest przykre, bo pamiętajmy, że Polacy – aż do 2015 roku – nie mieli takiego negatywnego nastawienia do cudzoziemców, zwłaszcza, że ciągle przyjmujemy migrantów z różnych państw.
Czy Pani zdaniem działania rządu trafią na podatny grunt?
Mam nadzieję, że nie, gdyż widzimy bardzo dużo oznak wsparcia dla aktywistów i osób, które znalazły się na granicy. Widać, że fala powszechnego oburzenia w postaci protestów, apeli i innych aktywności ruszyła, a więc sądzę, że nie sposób tego zatrzymać. Zwłaszcza tego rodzaju przekazem, jakim próbują to zrobić rządzący.
Polska przez wiele stuleci cieszyła się opinią kraju, który jest tolerancyjny i chętnie pomaga słabszym oraz potrzebującym. Ostatnie wydarzenia z Michałowa zdają zaprzeczać takiej tezie. Jak to się stało, że teraz pracujemy na niechlubną ocenę kraju, który stosuje pushback wobec dzieci?
Znowu wróciłabym do tego, że to nie jest tak, że Polska stała się mniej tolerancyjnym państwem, tylko, że to rządzący są rasistami i ksenofobami. To władze stosują pushback i naruszają prawa cudzoziemców, a nie całe społeczeństwo. Owszem, sondaże pokazują, że jakiś procent społeczeństwa popiera politykę rządzących wobec uchodźców, ale to też zależy od sposobu, w jaki zostanie zadane pytanie w sondażu. Sądzę – że mimo wszystko – jako społeczeństwo mamy w sobie empatię.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU