Marian Banaś przegrał w sądzie z Polską Fundacją Narodową. Sąd orzekł, że odmowa wydania dokumentów dla NIK przez fundację państwowych spółek nie była przestępstwem.
Polska Fundacja Narodowa powstała w 2016 roku, by promować wizerunek Polski w świecie. W swoich celach mogła korzystać ze środków wnoszonych przez kilkanaście spółek skarbu państwa, takich jak PKN Orlen, KGHM czy Totalizator Sportowy. Wyszło jak wyszło – PFN szybko stała się obiektem krytyki, trudno dopatrzeć się znaczących sukcesów instytucji. Opozycja zarzucała PFN, że marnotrawi miliony złotych bez wyraźnych efektów faktycznie korzystnych dla wizerunku Polski.
Marian Banaś nakazał NIK kontrolę doraźną Polskiej Fundacji Narodowej. Kontrola ruszyła w listopadzie ubiegłego roku. Cel – sprawdzenie, jak PFN wydaje pieniądze od państwowych spółek. Jednak zarząd Fundacji odmówił kontrolerom wglądu do niezbędnych dokumentów. NIK zawiadomiła prokuraturę o udaremnianiu lub utrudnianiu wykonania czynności służbowej (art. 98 ustawy o NIK). Grozi za to do 3 lat więzienia.
Warszawska prokuratura, co raczej nie jest niespodzianką, nie dopatrzyła się przestępstwa. Marian Banaś zapowiedział skierowanie sprawy do sądu. I tu spotkała go niespodzianka, gdyż Sąd Rejonowy dla Warszawy Śródmieścia orzekł, że „decyzję prokuratora należy uznać za prawidłową i zgodną z obowiązującymi przepisami” i przypomniał, że czyn z art. 98 ustawy można popełnić „wyłącznie umyślnie”.
PFN argumentuje, że Izba nie może kontrolować jej wydatków, gdyż te nie są publiczne. Jak tłumaczy, jest „podmiotem prywatnym niedysponującym środkami publicznymi”, nie ma statusu organizacji pożytku publicznego i nie jest podatnikiem podatku od towarów i usług. Drugi argument Fundacji to kwestionowanie legalności poważniej do kontroli, którymi posługują się kontrolerzy NIK. Te – według PFN – zostały podpisane przez osobę na stanowisku nieznanym w ustawie o NIK, tj. »p.o. Dyrektora«”.
Czytaj również:
- Perfekcyjna akcja hakerów. Rosyjscy kibice oglądali sobie mecz, gdy nagle na ekranach pojawiło się TO [WIDEO]
- Rosja znów grozi, kolejny kraj zastraszony przez agresora. “Pokazaliśmy na przykładzie Ukrainy…”
- Putin zniknął podczas transmisji w rosyjskiej telewizji. Już wiadomo, czyja to sprawka
Źródło: Rzeczpospolita
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU