Front na Ukrainie woła o ludzi. Front ciśnie na Moskwę, Moskwa na Sztab Generalny. I teraz zaczął się wyścig dowódców Okręgów Wojskowych, kto szybciej ulży frontowi. Nowe batalionowe grupy bojowe są tworzone na bazie pułków, a czas szkolenia: 5-6 tygodni – z Markiem Meissnerem, analitykiem militarnym i gospodarczym rozmawia Michał Ruszczyk.
Michał Ruszczyk: Niedawno został zniszczony most, który łączył Krym z Rosją. Jaka może być odpowiedź Władimira Putina?
Marek Meissner: Już nastąpiła. Rosja wystrzeliła ponad 85 rakiet na terytorium Ukrainy, zestrzelono 41. Zaatakowanych zostało 6 miast wśród nich Kijów i Lwów. Były ofiary ludzkie, wyłącznie cywile. W Kijowie 20 osób, we Lwowie ponoć 14. Były także ofiary w Zaporożu, ale to miasto jest atakowane praktycznie od końca lutego. Zniszczenia były spore, ale nie takie, żeby można było powiedzieć, że wpłynie to w jakikolwiek sposób na przebieg nie tylko wojny, ale i kampanii. Zaatakowane zostały przy tym cele cywilne, ataki te miały całkowicie charakter terrorystyczny, ponieważ były atakami powierzchniowymi, na zasadzie: wystrzelmy rakiety może w coś trafią. Atakowano też energetykę
Jednak sam ten atak, to nie tyle odpowiedź na zniszczenie Mostu Krymskiego, co fakt, że dowództwo wojsk rosyjskich objął nowy człowiek i to on o tych atakach zdecydował
Czym nowo głównodowodzący różni się od poprzedniego?
Generał Siergiej Surowikin to bardzo interesująca osoba. Brał udział w kampanii w Syrii, gdzie zajmował się organizowaniem miejscowej milicji wspomagającej Rosjan, co nie bardzo się udało. Dowodził tam zresztą i z lepszym skutkiem, zepchnął do defensywy SDF czyli przeciwników Asada, ale tak naprawdę to zwycięstwo wypracowali jego poprzednicy. Później wrócił do Rosji, gdzie przydzielono mu zdania organizowania „widmowych” batalionów na Kaukazie, co udało się znacznie lepiej. Teraz otrzymał dowodzenie na wojskami na Ukrainie.
Należy powiedzieć, że jest to bardzo polityczny wybór, gdyż nie jest on w armii popularny, jako że związany z oboma Kadyrowami i Prigożinem, szefem wagnerowców, którym zawdzięcza sporo, także awanse. Jego decyzję tak naprawdę są zależne od Kremla. To ma oczywiście dobre i złe strony, dobre zwłaszcza dla Ukraińców, ponieważ jest to człowiek pozbawiony wszelkich skrupułów i w wyniku braku doświadczenia wojskowego, ale dużej zależności politycznej, może popełniać grube błędy operacyjne lub taktyczne. Warto podkreślić, że ataki rakietowe na Ukrainę to najprawdopodobniej pomysł nowego głównodowodzącego – jego sztabu, konsultowany z Kremlem. Robili tak w Syrii, chodziło o „złamanie ducha walki” i spowodowanie exodusu ludzi którzy mogliby pomagać bojownikom. Ale Ukraina to nie Syria.
Inna rzecz, że konieczne jest szybkie wzmocnienie ukraińskiej obrony przeciwlotniczej, dostawami z Zachodu, bo jeśli Rosjanie będą stosować „wariant syryjski”, wyślą nad Ukrainę każdy typ amunicji rakietowej zdolnej do osiągnięcia celu (jakiegokolwiek), by zmusić ukraińska obronę przeciwlotniczej do maksymalnego wysiłku
Jak zniszczenie Mostu Krymskiego może wpłynąć na przebieg wojny w sytuacji, gdy dla wojsk rosyjskich była to jedna ze strategicznych dróg zaopatrzenia wojsk?
Była to jedyna droga przesyłania ciężkiego sprzętu. Tymczasem po ataku most kolejowy jest bardzo mocno uszkodzony. Część mostu drogowego, nitka A leży w wodzie. Natomiast nitka B jest sprawna, a więc Rosjanie są w stanie jakieś zaopatrzenie przesyłać na front, ale nie sprzęt ciężki, jest to za duże ryzyko, bo nie wiadomo, w jakim stanie jest sprawna część mostu.
Jednak jeśli nawet Most Krymski jest uszkodzony do tego stopnia, że żaden sprzęt koleją czy przez most drogowy przez niego nie przejedzie, to zostaje jeszcze transport samochodowy. Zajmuje zdecydowanie więcej czasu, ale Rosjanie mają odpowiedni sprzęt transportowy, żeby zaopatrywać wojska. I jest to jedyna droga zaopatrzenia, woda raczej odpada, nie mają odpowiednich platform, barek i holowników. Przy tym warto zwrócić fakt na ciekawą informację. Mianowicie rosyjskie władze Krymu zakomunikowały, ile jest żywności i że jest jej na 56 dni. Przy czym przeważa żywność trudno się psująca. To pokazuje, jak silne jest obsadzenie Półwyspu wojskiem i że zaopatrzenie jest głównie dla armii czyli będzie szło kosztem obywateli.
Władimir Putin niedawno podpisał dokument, do którego zostały naniesione poprawki, ogłaszając częściową mobilizację. Jak Pan sądzi, czy taki krok pokazuje, że prezydent Federacji Rosyjskiej jest zdesperowany?
Nie jest to mobilizacja powszechna, tylko częściowa, czego nie przewiduje nawet rosyjska konstytucja. 260 tys. zmobilizowanych, 760 tys. uciekło, 92 tys. już się szkoli. oczywiście tych zmobilizowanych będzie więcej, a drogi ucieczek zostaną powoli uszczelnione. Ale nigdy do końca, bo łapówkarstwo Wojenkomatów czyli rosyjskich komisji poborowych, staje się przysłowiowe. Odroczeń stałych nie ma, ale odroczenia czasowe kosztują włożenie w określoną kieszeń koperty z 5000 USD. Zapewne więc szefowie Wojen Komatów chcą, by wojna trwała jak najdłużej. Ale rosyjskie Siły Zbrojne mają ze zmobilizowanymi duży problem. Większość domyśla się, gdzie jedzie i co ich czeka, więc przedłuża “ostatni kieliszek skazańca”, dociera więc na miejsce w stanie niemal nieprzytomności. Dodatkowy problem – ci ludzie są skoszarowani w halach i salach, COVID-19 szerzy się tam jak pożar lasu, piszą o tym na rosyjskich kanałach na Telegramie lekarze wojskowi, mówiąc, że przy nacisku na szkolenie nie ma jak oddzielić chorych od zdrowych i za chwilę trudno będzie tych ludzi szkolić.
Kolejnym problemem jest również brak odpowiedniego zaopatrzenia dla ośrodków szkoleniowych, gdzie sytuacja w kwestii wyżywienia pogarsza się coraz bardziej, o czym piszą oficerowie rosyjscy w kanałach na Telegramie. Inną kwestią jest fakt, że poborowi, którzy są przypisywani do konkretnych oficerów, są w pewnym sensie im wykradani. Oficer z 61.BrPiechMor żali się ze „dostaliśmy 40 rezerwistów-podoficerów, byliśmy szczęśliwi, a tu dziś przyjechał pułkownik z 4.Dywizji z dwoma ciężarówkami pijanego bydła, zwalił nam ich jak kartofle, rezerwistów zabrał i tyle mamy”
A to jeszcze nie wszystko: magazyny głębokiego składowania okazały się puste. w najgorszym stanie są magazyny na Dalekim Wschodzie, zwłaszcza jeśli chodzi o sprzęt, nie wyposażenie. Lepiej jest w magazynach znajdujących się w Rosji Środkowej i Zachodniej. O brakach pisały media Federacji już w 2018 roku. Wątpliwe, by coś się zmieniło.
Mundury są, ale najwięcej w starych wzorach z lat 70. Wzory są zresztą cztery. Niemal wyłącznie polowe, wyjściowych nie ma. Brak wyposażenia pojedynczego żołnierza – pod dostatkiem tylko, hełmów, brezentowych ładownic, chlebaków i pasów, a to tych starego wzoru. Poseł do Dumy Andrej Guryljow, sam oficer rezerwy, oświadczył, że gdzieś zniknęło 1,5 miliona mundurów polowych nowszych wzorów. Są mundury czterech starych wzorów. O stanie magazynów oficerowie wiedzą, świadczą o tym rady, co ma wziąć ze sobą poborowy: dobre buty, plecak, kamizelka taktyczna, nóż, latarka, skarpety i spodnie, śpiwór.
Broń strzelecka w magazynach jest. Co prawda sprowadza się to do AK/AKM, RPD, RPK, PK/PKS/PKM czy SWD, moździerzy piechoty oraz zupełnie już starszych wzorów jak Mosin, Maksim, DP, czy TT lub PPS wz.43, ale na wyposażenie pojedynczego żołnierza wystarczy. Osobną sprawą jest stan, bo jeśli uwierzyć lokalnym mediom rosyjskim, to “im starsze tym lepsze”. Czyli wzory broni pamiętające Wielką Ojczyźnianą są w bardzo dobrym stanie, mimo iż wyprodukowano je we wczesnych latach 50. Zresztą widywano je już w rękach milicji z DNR/LNR. Za to “im młodsze tym gorsze” – nowsze serie AKM czy pojedyncze partie broni strzeleckiej z lat 80. po prostu żre rdza, bo były fatalnie zakonserwowane. Ile z nich da się uratować, nie wiadomo. Ale powiedzmy, że taką czy ową bronią strzelecką da się te 300 tys. uzbroić.
Jeśli wierzyć mediom lokalnym, już w 2018 roku fatalnie było z SpW zwłaszcza pancernym i zmechanizowanym. Czołgi i bmp pod chmurką, w barakach z przeciekającymi dachami, rdzewiejące, wypatroszone z SKO, silników, bez gąsienic. I całe składnice pełne takiego sprzętu. Są wśród nich sprawne wozy, ale trzeba powiedzieć, że rozkonserwowanie i przygotowanie do służby czołgu, czy bmp zajmuje od 2 do 6 tygodni zależnie jak był konserwowany i w jakim jest stanie. Jest to stała, codzienna robota dla 4-5 ludzi na każdy wóz. Po 10 latach składowania, jak by tego czołgu czy bmp nie zakonserwować, wszystkie części gumowe i plastikowe nadają się do wymiany. Guma parcieje, plastik się kruszy. A sporo wozów stoi tam po 30-40 lat. Bez wymiany silnik i przekładnia główna zaczną puszczać olej, zacznie wysiadać hydraulika. Osobnym problemem jest elektryka wozu i sprzęt elektrooptyczny. Pierwszą trzeba też zwykle wymienić, drugiego często nie ma.
Starsze czołgi można rozkonserwować i używać, jak wskazywał dotychczasowy przebieg wojny w Ukrainie. Ale amunicja 115 mm? Dopiero w kwietniu br. przywrócono normalną jej produkcję, co znaczy że w dostrzegalnej liczbie nowa amunicja tego typu właśnie zaczęła się pojawiać. Na razie więc z T-72B3/B3M, nielicznych T-90A/M i licznych T-62 i T-64 i modernizowanych i nie, da się złożyć “jakieś” siły pancerne, które wytrzymają trudy służby na froncie. Pytanie jak długo i kiedy trzeba będzie sięgnąć po T-55A ze 100 mm D-10T2S. BMP-1, bo praktycznie tylko te wozy (BMP-2 jest bardzo mało) występują w dużej liczbie. Są z nimi te same problemy co z czołgami, choć dostępność podzespołów jest większa.
Jak ograniczona mobilizacja może wpłynąć na sytuację Rosji na froncie?
Front na Ukrainie woła o ludzi. Nowe batalionowe grupy bojowe i uzupełnienie starych, artyleria, logistyka. Front ciśnie na Moskwę, Moskwa na Sztab Generalny. I teraz zaczął się wyścig dowódców Okręgów Wojskowych, kto szybciej ulży frontowi. Nowe batalionowe grupy bojowe są tworzone na bazie pułków, a czas szkolenia: 5-6 tygodni. W 61.BrPiechMor. Oficerowie żalą się na Telegramie, że “100 ludzi z czego tak ze 20 umie trzymać karabin. Mamy z nich zrobić frontowców w miesiąc”. Całkiem poważne są rozważania, czy szeregowy po miesiącu na froncie może być podoficerem bo “dobry a i tak innych nie mamy”. Artyleria i obrona przeciwlotnicza długo nie dostawały nowych ludzi, teraz dostają tylko niewielką część i to wyraźnie tych, których nie można dać do służby w piechocie – zbyt starych albo wyglądających już na oko zbyt słabo. Czemu? Bo szkolenie trwa tam za długo. Będzie więc tak, jak jest – wszystko idzie na zmech, szkolenie “przyspieszone” czyli prawie żadne. Morale? “Jak odniesiemy choć jedno zwycięstwo ludzie poczują się lepiej”. Wyraźnie widać dwa trendy – pierwszy to apatia u poborowych, drugi -dezorientacja oficerów. Słowem niezły początek długiej wojny. Jeśli więc przyjdzie do nowej ofensywy, to scalić tych ludzi w jednolite współpracujące ze sobą związki taktyczne będzie ekstremalnie trudno. I nawet jeśli coś osiągną, Ukraińcom coś odbiją to kosztem potwornych strat, takich już nie do naprawienia.
Czy w Pana ocenie wojsko rosyjskie w takiej kondycji jest w stanie osiągnąć jakiekolwiek zwycięstwo w polu?
Sukcesem będzie ustabilizowanie frontu, leży w zasięgu rosyjskich możliwości, jako że do jednostek dochodzą nowi poborowi. W jakimś stopniu w tych jednostkach się ich wyszkoli i sytuacja pokaże, którzy z nich nadają się do działań. Jednak wzmocnienie frontu nie będzie duże poza chwilowym ustabilizowaniem sytuacji, bo z tych nowych zmobilizowanych ze względu na niedostatek szkolenia z 5 zginie 3. Na pewno nie dojdzie do udanej rosyjskiej kontrofensywy, co nie znaczy, że nie będzie takich prób. Kontrataki nawet silne, będą za pewno.
Jak Pan sądzi, czy częściowa mobilizacja Rosjan, to przygotowywanie się przez wojska rosyjskie do zimowej kontrofensywy?
Nie sądzę.
Dlaczego?
Ponieważ kluczowym zadaniem dla Rosjan jest ustabilizowanie frontu, gdyż Ukraińcy ciągle ich spychają z zajętych przez nich pozycji. Dopiero po utworzeniu ciągłej linii obrony czy też raczej odzyskaniu niektórych punktów strategicznie ważnych by można było taką linię stworzyć, Rosjanie mogą myśleć o kontrofensywie. Jednak zanim do tego dojdzie, muszą przygotować swoje pozycje wyjściowe, kierunki natarcia, zaopatrzyć artylerię, ustalić współdziałanie z lotnictwem, a to może trwać miesiącami. Najwcześniej taką kontrofensywę mogliby przeprowadzić na początku przyszłego roku, ale jak powiedziałem, zakrojonej na dużą skalę kontrofensywy się nie spodziewam.
Niedawno Władimir Putin podpisał dokument potwierdzając aneksję kolejnych terytoriów Ukrainy. Jak Pan to skomentuje?
To było jasne od początku, że Putin będzie chciał stworzyć fikcję legalności tej wojny – skoro nie udało się utworzyć marionetkowych republik, pozostał po prostu zabór. Przy okazji ćwiczony jest prosty, a dość prymitywny chwyt, że Ukraińcy atakują terytorium Rosji. Ale na Zachodzie nikt w to nie uwierzył może poza prorosyjskimi politykami i Rogerem Watersem. Ten dokument już nic nie znaczy, a na podpisie Putina nie wysechł jeszcze atrament
Prezydent Federacji Rosyjskiej wywiera coraz większą presję na Łukaszenkę w celu otwartego włączenia się w działania na Ukrainie. Jak Pan sądzi, czy Białoruś wesprze Rosję?
Białoruś nie ma za bardzo takich możliwości, ponieważ maksymalnie może wystawić 4 brygady zmechanizowane. Są to w dodatku brygady o zmniejszonych stanach liczące po 2600 żołnierzy, nie 4400 jak brygady rosyjskie. Należy stwierdzić, że Putin nie chce pomocy wojsk białoruskich, ponieważ jest mu na rękę, że są one na Białorusi, gdzie odgrywają one rolę wojsk gotowych do wojny. Właśnie te siły bowiem blokują działania liczniejszych wojsk ukraińskich na zachodniej Ukrainie, które muszą zabezpieczać granicę. Obecnie trwa zresztą duża operacja mająca spowodować poczucie niepewności zarówno u Ukraińców jak i w NATO. Oto Putin oświadcza, że Rosja przekaże na Białoruś podwójnie wyposażone kompleksy Iskander-M i przekształci część białoruskich samolotów Su-25 tak, aby były zdolne przenosić broń jądrową. Jest to kompletnie bez sensu, bo Su-25 to maszyny pola walki więc do przenoszenia broni jądrowej nadają się średnio. W tym celu używane są w Rosji Su-34. Ale Białoruś nie ma własnych Su-34. Tworzone jest też zgrupowanie wspólne wojsk białoruskich i rosyjskich w okolicach Brześcia. Tyle, ze Białoruś po jego utworzeniu wystąpiła z “bratnią pomocą” i przekazała Rosji z własnych stanów magazynowych 67 czołgów T-72A/M i niewykluczone jest przekazywanie T-72B3. To jak ma atakować skoro jej armia oddaje najważniejsze SpW pancerne Rosji?
Rosja coraz częściej grozi użyciem broni jądrowej. Czy w Pana ocenie są to tylko kolejne groźby, które pojawiały się w czasie zimnej wojny, czy też Rosjanie myślą poważnie o użyciu tej broni?
Raczej nie jest to możliwe. Do tej pory sami Rosjanie nie wiedzą, jaka będzie gotowość ich triady strategicznej. Ćwiczenia prowadzone od 2010 roku wykazały, że szczególnie źle jest z okrętami podwodnymi jako nosicielami. Z samolotami bombowymi niewiele lepiej – Tu-95 jest niewiele, nawet po modyfikacjach jest to maszyna stara, dość łatwa do ewentualnego namierzenia i zestrzelenia. Najlepiej to wygląda z siłami bazowania lądowego, ale znowu – nie wszystkie nosiciele są godne zaufania, tylko Jarsy przeszły próbne odpalenia bez awarii. Poza tym, pomijając względy techniczne, użycie ostatecznego argumentu nie da Rosji zwycięstwa.
Dlaczego?
Po pierwsze względy techniczne; stan rosyjskich rakiet jest niewiadomą. Najlepiej wygląda sytuacja z lądowymi siłami jądrowymi, ponieważ w czasie ćwiczeń wszystkie odpalenia przeszły bez żadnej awarii. Jednak mimo wszystko nie sądzę, żeby Rosja odważyła się na użycie tego rodzaju broni, ponieważ oznaczałoby natychmiastową odpowiedź ze strony Zachodu w myśl doktryny MAD – używasz broni jądrowej jako pierwszy, giniesz jako drugi. Jeśli weźmie się ten fakt pod uwagę i niepewne uzbrojenie atomowe Rosji, to w mojej ocenie Moskwa nadal prowadzi zimną wojnę, bo zdaje sobie sprawę, co użycie broni jądrowej mogłoby to dla niej oznaczać; NATO już zapowiedziało, że wtedy przeprowadzi uderzenia na jednostki rosyjskie i infrastrukturę
Państwa Unii Europejskiej porozumiały się w sprawie kolejnego pakietu sankcji. Co to oznacza dla Rosji?
W sumie ten ósmy już pakiet sankcji jest dość kulawy o co zadbał sojusznik Rosji w Unii – Węgry. Nie zawarto w nim cen maksymalnych dla gazu, co już postawiłoby Rosję w fatalnej sytuacji, a mechanizm taki od pewnego czasu jest w UE przygotowywany. Ale Węgry go sabotują. Sankcje nie obejmą ropy przesyłanej ropociągami i paliwa atomowego. Nie obejma tez rosyjskiego gazu kupowanego od strony trzeciej, czyli rosyjskim hubem gazowym mogą być teraz Węgry. To są wady tego systemu sankcji, ale dobrze że w ogóle jest, bo mimo wszystko sankcje działają, o czym świadczą sygnały napływające z Moskwy, że są coraz większe problemy z przemysłem elektronicznym i elektromechanicznym.
Szef dyplomacji europejskiej, Joseph Borrell powiedział, że celem polityki europejskiej jest przyłączenie Ukrainy do Unii Europejskiej. Czy w Pana ocenie w czasie trwającego konfliktu jest to możliwe?
Nie. I dopóki będzie trwała wojna, nie zostanie ułożony traktat czy porozumienie ją kończące, takiego akcesu nie będzie. po pierwsze – trzeba zacząć pewną i bezpieczną odbudowę kraju, ktoś już w Brukseli ją wyliczył na ok. 900 mld euro, oczywiście to szacunki nieoficjalne. Po prostu Ukraina znalazła się na ścieżce do UE, ale dostosowanie do wszystkich wymogów Unii musi potrwać. Tu nie będzie taryfy ulgowej
Czy szybka ścieżka przyjęcia Ukrainy do Unii Europejskiej jest możliwa?
Przed zakończeniem wojny, nie. Należy powiedzieć wprost, że Unia Europejska to wspólnota prawa i każde państwo, które ubiegało się o członkostwo w wspólnocie musiało dostosowywać gospodarkę i instytucje prawne do prawa europejskiego. Ukraina w obecnej sytuacji nie może zrobić tego na bieżąco w czasie wojny. Polska, która w 2004 została przyjęta do wspólnoty i nie prowadziła wojny dostosowywała się do wymogów UE aż cztery lata.
Prezydent Zełensky złożył wniosek o dołączenie Ukrainy do NATO. Czy w Pana ocenie państwa Sojuszu Północnoatlantyckiego przyjmą Ukrainę do NATO, w sytuacji, gdy może być to pretekst do eskalacji działań dla Rosji?
Ukraina zostanie przyjęta do NATO, znalazła się nawet nas szybkiej ścieżce, ale nie w czasie wojny. I możliwe, że będzie to już inne NATO; mówi się coraz częściej o nowym Pakcie. Przypuszczalnie dla pewnych jego dzisiejszych członków w nowym pakcie nie będzie miejsca. I sojusze będą już inaczej wyglądać. Ale w nowym czy starym NATO Ukraina będzie członkiem. Lecz nie teraz. Kiedy zapanuje pokój i zacznie się reforma NATO i może zostać utworzona nowa organizacja bez niektórych państw
Jakie miałyby być to państwa?
Mowa jest tutaj o Węgrzech i Turcji. Niewykluczone też, że może jest to pewnego rodzaju próba zdyscyplinowania rządów tych krajów w celu zmiany kursu w polityce zagranicznej. Nie zmienia to jednak faktu, że wojna już zmienia sojusze i sytuację na arenie międzynarodowej.
Czy w Pana ocenie wykluczenie niektórych państw z NATO i Unii Europejskiej nie wzmocni Rosji?
Węgry od dawna określiły się w swojej polityce zagranicznej. Przeciwnicy władzy Orbana wyraźnie mówią o graniu na kompleksach po traktacie z Trianon, który został podpisany w 1920 roku i znacznie okroił państwo węgierskie. Fidesz gra na poczuciu “skrzywdzenia historią” i nacjonalizmie, ale nie osiągnie tych celów, o których mówi, wspólnie z Zachodem. Tylko z Rosją.
Siły ukraińskie osiągają znaczące postępy w obwodzie chersońskim, a jednocześnie prowadzą kontrofensywę w obwodach charkowskim i ługańskim. Czy Ukraińcy byliby już w stanie odzyskać terytoria, które utracili w 2014 roku?
Nie. Obecnie Ukraińcy musieli się zatrzymać w celu pauzy strategicznej, co nie znaczy, że następnej ofensywy nie będzie. Teraz są informacje o ataku na Chersoń, konkretnie dużej akcji w kierunku na Svatove. Jednak obecnym celem wojsk ukraińskich będzie utrzymanie zdobytych terenów, kiedy pojawią się kolejne rosyjskie grupy bojowe złożone z poborowych. Teraz najważniejsze dla wojska ukraińskiego będzie stworzenie ciągłej linii obronnej na zimę.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU