Odbudowa ekosystemu Odry może potrwać 10-15 lat. Jednak należy powiedzieć, że nie chodzi tylko o ryby, ale również wszystkie organizmy, które żyły w rzece i jej okolicach. Zanieczyszczenia doprowadzą do sytuacji, że całe życie w rzece przestanie istnieć i kluczowe jest pytanie, jak rzeka sobie z tym poradzi – z posłanką Koalicji Obywatelskiej z Partii Zieloni, Małgorzatą Tracz o katastrofie ekologicznej na rzece Odrze rozmawia Michał Ruszczyk.
Michał Ruszczyk: Niedawno doszło do zatrucia Odry. Jakie mogą być konsekwencje dla miejscowego ekosystemu?
Małgorzata Tracz: Trudno powiedzieć na ten moment, bo nie wiemy jeszcze, co było przyczyną zatrucia. Mianowicie polskie służby informowały o rozpuszczalniku, niemieckie o rtęci, a teraz o dużym zasoleniu. Kluczowe jest ustalenie rodzaju substancji, co robią organizacje rządowe i NGOS-y. W zależności od uzyskanych wyników trzeba będzie podjąć konkretne kroki, które będą o dwa tygodnie spóźnione.
Do tej pory z Odry wywieziono 10 ton martwych ryb. Co Pani zdaniem może być przyczyną katastrofy ekologicznej?
W mojej ocenie przyczyn może być naprawdę dużo. Nie należy wykluczać, że to był splot wielu wydarzeń, awaria lub celowe działanie, które doprowadziło do obecnej sytuacji. Do tego dochodzi też dramatyczny poziom wód w Odrze, który jest spowodowany katastrofą klimatyczną.
Natomiast zadaniem rządu i służb jest znalezienie winnych oraz zniwelizowanie skutków katastrofy, bo woda, w której nie wiemy, jakie są substancje, płynie do Bałtyku.
Jak długo może trwać odbudowa ekosystemu w tym regionie?
To zależy przede wszystkim od rodzaju substancji. W moim przekonaniu odbudowa ekosystemu Odry może potrwać 10-15 lat. Jednak należy powiedzieć, że nie chodzi tylko o ryby, ale również wszystkie organizmy, które żyły w rzece i jej okolicach. Zanieczyszczenia doprowadzą do sytuacji, że całe życie w rzece przestanie istnieć i kluczowe jest pytanie, jak rzeka sobie z tym poradzi. To znaczy problemem Odry jest olbrzymie zabetonowanie. Rzeka nie ma takiego koryta, że sama może się oczyszczać, a to może utrudniać sytuację.
Elżbieta Polak, Marszałek Województwa Lubuskiego poinformowała, że złożyła wniosek o wprowadzenie stanu klęski żywiołowej. Czy w Pani ocenie sytuacja jest na tyle poważna, żeby sięgać po takie środki?
Oczywiście, ponieważ mamy do czynienia z największą katastrofą ekologiczną w III RP. Niestety mimo wysyłanych sygnałów przez miejscową ludność od dwóch tygodni, nadal nie wiemy, co jest jej przyczyną.
W mojej ocenie stan klęski żywiołowej jest konieczny, żeby odpowiednie służby i instytucje państwa mogły pomóc mieszkańcom.
Marszałek Województwa Lubuskiego zapowiedziała, że zwróci się z wnioskiem o specjalny program ratunkowy dla rzeki. Jak Pani sądzi, ile może taki program kosztować, żeby odbudować ekosystem Odry?
To wszystko zależy od źródła zanieczyszczenia rzeki i trudno mówić o konkretnych kosztach. Jednak należy powiedzieć, że jest komisja, która odpowiada za koordynację ochrony Odry przed zanieczyszczeniami, do której należą Polska, Niemczy i Czechy. W ramach tej organizacji są gotowe procedury alarmowe i awaryjne, które należy wykorzystywać.
Natomiast błędem rządu był brak informacji dla Berlina w sprawie sytuacji Odry. Działać można było od lipca i mam nadzieję, że przywracanie rzeki będzie miało charakter współpracy międzynarodowej, gdyż Odra to rzeka graniczna.
Jak katastrofa ekologiczna może odbić się na ekosystemie Bałtyku?
Morze Bałtyckie nie jest w dobrej kondycji, ponieważ zmaga się z wieloma zanieczyszczeniami, duża ilość plaż jest wyłączona każdego roku ze względu na sinice, a dodatkowy zrzut nieustalonych jeszcze nieczystości na pewno nie poprawi sytuacji Bałtyku. Może to być również kwestia międzynarodowa.
Powiedziała Pani, że Bałtyk może być kwestią międzynarodową. Co w tej sprawie będą mogły zrobić instytucje europejskie?
Jeśli Polska nie będzie radziła sobie z tym problemem, to jak najbardziej instytucje europejskie mogą działać. Unia Europejska ma odpowiednie służby i procedury, a w takiej sytuacji działania trzeba byłoby połączyć.
Pierwsze sygnały o martwych rybach na Odrze zostały odnotowane już w lipcu. Dlaczego rządzący nie podjęli w tej sprawie żadnych działań?
To pokazuje bierność i niekompetencję rządzących. Najważniejsi przedstawiciele rządu odpowiedzialni za rzeki razem z panią minister środowiska byli na wakacjach i najważniejsze instytucje w państwie nie działały, mimo wyraźnych sygnałów. Oprócz tego problemem jest też brak odpowiedniego finansowania niektórych służb, co odbija się na ich działalności np. Inspekcji Ochrony Środowiska.
Natomiast odpowiedzią Wód Polskich na każde pytanie czy interwencję jest to, że koordynuje ona działania. Zasadnicze pytanie – dlaczego nie koordynowała działań, kiedy problem na Odrze się pojawił?
Instytucje państwowe nie mają odpowiednich narzędzi do wielu działań. Jakie instrumenty w rękach powinny instytucje te posiadać w obecnej sytuacji?
Na pewno możliwość niezapowiedzianych kontroli zakładów, które być może zatruwają rzeki. Takich kontroli nie można robić bez uprzedniego powiadomienia, jak i również większej ilości kontroli, bo nie ma na to środków i pracowników.
Reasumując, jeśli nie zadba się o te instytucje i odpowiednie wynagrodzenie dla pracowników, to wówczas takie sytuacje jak na Odrze będą się powtarzać, bo środki kontroli nie będą funkcjonować.
Z badań niemieckich laboratoriów wynika, że przyczyną mogła być rtęć, której stężenie w wodzie było olbrzymie. Co w tej sytuacji powinna zrobić strona polska?
Na pewno jak najszybciej przeprowadzić odpowiednie badania, bo do tej pory zostały przeprowadzone badania polskie, które wykazały obecność rozpuszczalnika czy fakt, że woda jest czysta. Za niedługo mają się odbyć kolejne badania, których wyniki poznamy wkrótce. Te działania odbywają się zbyt wolno. Opinia społeczna i pozostałe państwa muszą się dowiedzieć, co jest przyczyną zatrucia Odry.
Jak Pani sądzi, czy w wyniku sytuacji na Odrze strona niemiecka lub czeska, może pozwać Polskę przed europejskimi trybunałami?
Trudno powiedzieć. Nie zmienia to jednak faktu, że strona niemiecka poważniej podchodzi do sytuacji niż strona polska, która dopiero niedawno wysłała alerty RCB do mieszkańców regionu. Natomiast władze niemieckie powiadomiły mieszkańców od razu. To pokazuje, w jak różny sposób rząd niemiecki i rząd polski podchodzą do tej sprawy.
W związku z sytuacją na rzece doszło do pierwszych dymisji. Stanowisko stracił szef Wód Polskich i Główny Inspektor Ochrony Środowiska. Co rządzący powinni zrobić, żeby wyjaśnić przyczyny katastrofy ekologicznej?
Te dwie dymisje były koniecznie i moim zdaniem premier Morawiecki dokonując ich, potwierdził tylko, że doszło do zaniedbań. Jednak na tych dwóch dymisjach nie powinno się skończyć, bo należy zdymisjonować wiceministra Ozdobę, Witkowskiego, ministrów środowiska i infrastruktury, bo dopuścili się zaniedbań.
Należy powiedzieć, że jedno to odpowiedzialność karna sprawców, a drugie odpowiedzialność polityczna. W moim przekonaniu premier Morawiecki powinien wysłać swoich podwładnych do pracy i wyciągnąć odpowiednie konsekwencje.
Premier na ostatniej konferencji prasowej zapowiedział, że za wskazanie winnych czeka nagroda. Padła też deklaracja podjęcia konkretnych kroków przez służby oraz wyciągnięcie konsekwencji kadrowych. Czy w Pani ocenie to wystarczające działania?
To są spóźnione działania, bo im więcej czasu upływa, tym trudniej będzie znaleźć sprawcę.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU