Znajdująca się ostatnio pod dużym ostrzałem mediów podkomisja ds. ponownego zbadania katastrofy lotniczej w Smoleńsku, po ponad roku niewielkiej aktywności postanowiła o sobie przypomnieć. Tylko idioci, za których szef MON uważa najwyraźniej wyznawców teorii zamachu, mogą nie zauważyć, że ma to bezpośredni związek ze zbliżającą się 7 rocznicą katastrofy. Bliski deadline do ogłoszenia kolejnych przełomów wraz z coraz częściej ujawnianą opinii publicznej bezczynnością członków komisji sprawiają, że robi się nerwowo i na ratunek przewodniczącemu Berczyńskiemu przychodzi Antoni Macierewicz.
Otóż MON zamierza wydać 3,5 mln złotych na opracowanie specjalnego systemu skanowania dużych samolotów, który to ma zostać wykorzystany m.in. przez podkomisję w celu stworzenia wirtualnego modelu Tu-154M. Model ten zawierać miałby obrys zewnętrzny oraz elementy konstrukcyjne, znajdujące się wewnątrz maszyny. Tak gotowy model z kolei, przy użyciu kolejnych programów komputerowych, ma następnie posłużyć do przeprowadzenia odpowiednich testów, między innymi wytrzymałościowych. Brzmi pięknie i profesjonalnie i tak właśnie ma być. Laik ma się zachwycić, że specjaliści Macierewicza wiedzą co robią, a oczekujący prawdy o katastrofie w Smoleńsku otrzymać mają kolejną mglistą obietnicę jej poznania. A że opracowanie specjalnego systemu do skanowania samolotów wymaga co najmniej miesięcy, jeśli nie lat pracy, to ma gawiedzi umknąć. W końcu prawda jest na wyciągnięcie ręki.
Tymczasem jedyne co ktokolwiek otrzyma, to kolejne miliony z budżetu na wynagrodzenia takich pseudoekspertów podkomisji, jak dr Binienda, który przecież już w toku prac zespołu parlamentarnego dokonał podobno wiarygodnych testów wytrzymałości skrzydła, udowadniając, że nie mogło ono zostać złamane po zderzeniu z brzozą. Wielokrotnie obalana przez środowisko eksperckie symulacja Biniendy zdaje się w żaden sposób nie podważać jego autorytetu w oczach Macierewicza, który teraz, by przykryć kompletny brak postępów prac podkomisji Berczyńskiego, obwieszcza misję ratunkową. W ostatnich dniach ogłoszono kilka przedsięwzięć, które również realizują ten sam cel. Współpraca z argentyńskim prawnikiem w sprawie wyegzekwowania zwrotu wraku prezydenckiego samolotu czy zapowiedziana współpraca z hiszpańskimi ekspertami, którzy zbadać mają próbki na obecność materiałów wybuchowych to nic innego, jak odwlekanie w czasie nieuniknionego. Klęska teorii zamachu, trzech wybuchów, super-magnesu, sztucznej mgły czy tajemniczego obezwładnienia samolotu na 20 metrach jest oczywista. Zyski polityczne z utrzymywania niepewności co do przyczyn katastrofy są jednak na tyle duże, że MON jest gotów wydać kolejne miliony złotych na wyznaczenie horyzontu czasowego, bardziej zbliżonego do daty przyszłych wyborów parlamentarnych, w których nadal będzie można obiecywać odkrycie prawdy.
fot. Shutterstock/Michael Wende
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU