Polityka i Społeczeństwo

Ludzie Kamińskiego chcieli porwać z Rosji wrak Tupolewa? Nieznane fakty z życia ministra spraw wewnętrznych

Sąd Najwyższy wykonuje zaskakujący ruch w sprawie Kamińskiego. Czy SN dogadał się z Dudą?
fot. flickr/KPRM

Mariusz Kamiński jest najbardziej zaufanym człowiekiem Jarosława Kaczyńskiego, a świadczy o tym władza, jaką otrzymał: jest posłem, wiceprezesem Prawa i Sprawiedliwości, szefem mazowieckich struktur partii oraz Ministrem Spraw Wewnętrznych i Administracji, a także koordynatorem służb specjalnych.

Premier Mateusz Morawiecki miał zażądać od prezesa PiS odejścia Kamińskiego z rządu, ale ten miał mu odpowiedzieć, że to nie wchodzi w grę, ponieważ Kamiński jest mu niezbędny.

Istotnie, za pierwszych rządów PiS Mariusz Kamiński dopuścił się nadużywania uprawnień, a zatem Jarosław Kaczyński może mu zaufać – Kamiński dla dobra obozu władzy zrobi wszystko – nagnie, obejdzie, a nawet złamie prawo. Byli szefowie służb specjalnych nie mają wątpliwości, że głównym kryterium zatrudniania w nich ludzi nie są dziś kompetencje, ale zaufanie Kamińskiego. Ich zdaniem stąd też wzięła się afera emailowa, ponieważ, choć za rządów Platformy Obywatelskiej przygotowano aż dwa kompleksowe systemy bezpieczeństwa teleinformatycznego (stacjonarny i mobilny), nominaci obecnej ekipy nie korzystają z tych rozwiązań, ponieważ obawiają się, że poprzednicy mogą ich inwigilować.

Inwigilacja to natomiast obsesja Mariusza Kamińskiego. Jego marzeniem jest być superministrem, którego służby mogą inwigilować wszystkich i zawsze. Przedstawiciele środowisk opozycyjnych nie mają zaś wątpliwości, że są permanentnie podsłuchiwani oraz że rozpracowywane operacyjnie były sztaby opozycyjnych kandydatów na prezydenta przed wyborami w 2020 roku. Formalnie to działało pod przykrywką zabezpieczania imprez. Robili specjalne raporty, które szły do centrali PiS na Nowogrodzką, ale też do prezesa TVP Jacka Kurskiego – mówi w rozmowie z „Newsweekiem” osoba obecnie pracująca w służbach.

Poseł Sławomir Nitras na wiecu w Stargardzie rozdawał wyborcom formularze, aby z chwilą rejestracji kandydata można było zacząć zbierać podpisy. Swoje doświadczenia tak relacjonuje w rozmowie z „Newsweekiem”: Nagle naprzeciwko mnie staje mężczyzna po cywilnemu z kamerą w ręku i nagrywa. Zapytałem, skąd jest, odpowiedział, że z policji. Kilka dni później nakręcone przez niego zdjęcia ukazały się w materiale TVP o tym, że sztab Trzaskowskiego zbiera nielegalnie podpisy. Materiał tygodniami służył do tego, by nas atakować. To nie jest normalne, że między służbami i TVP panuje system wzajemnych usług.


Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.

WPŁAĆ

POLUB NAS NA FACEBOOKU

Facebook Comments

blok 1

Redakcja portalu CrowdMedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść artykułów nadesłanych przez użytkowników.
Media Tygodnia
Ładowanie