Jarosław Kaczyński mobilizuje elektorat, głosząc, że są przed nami wybory najważniejsze od 1989 roku, gdzie pada wybór między Polską plus, a Polską minus. Trudno się nie zgodzić z prezesem, jednak z zupełnie innych niż te głoszone przez PiS powodów. Prezes opisał wprost, co czeka nas po wyborach, jawnie grożąc wyborcom. Lider partii rządzącej w Sosnowcu zapowiedział bowiem napiętnowanie wszystkich tych, którzy dalej będą odmawiali wspierania dobrej zmiany. Polityk pochwalił się efektami 4 lat rządów, dzięki którym doszło do wymiany elit, które dziś posłusznie wykonują rozkazy polityków PiS. Równocześnie padła zapowiedź niszczenia przedstawicieli życia medialnego i kulturalnego, którzy dalej bronią swojej wolności myślenia:
“Nowa polska elita władzy, także elita kulturalna, nie pracuje już dla naszych wrogów. A ci, którzy pracują, są napiętnowani i będą piętnowani dalej”.
Jarosław Kaczyński pragnie bowiem pozbyć się z życia publicznego tych, którzy mają inne spojrzenie na politykę, historię i życie społeczne niż rządzący. Słowa prezesa nie odbiły się szerokim echem w mediach, choć są jedną z największych gróźb, jakie obóz władzy wymierzył do tej pory w wolność społeczeństwa.
Lider PiS zaczął od próby podciągnięcia każdej krytyki rządu PiS pod element trwającego aż 300 lat zorganizowanego ataku na Polskę ze strony sąsiadów. Polityk chciał bym samym rozciągnąć winę opozycji już nie tylko na krytykę rządu przez Brukselę, ale nawet wszelkie klęski historyczne naszego kraju. Jarosław Kaczyński mówił bowiem o niszczeniu przez przez oponentów “bezpieczeństwa moralnego”:
“Polska miała to nieszczęście i ciągle w jakiejś mierze to nieszczęście trwa, że od prawie 300 lat byliśmy przedmiotem zorganizowanej akcji dyfamacyjnej, niszczącej naszą reputację ze strony sąsiednich mocarstw”.
Tak zaznaczony rys historyczny był jednak wstępem do połączenia takiej postawy sąsiadów z niezależnymi od władzy środowiskami: „było tak, że do tej narracji dołączali się i to bardzo intensywnie także przedstawiciele polskich elit”. Prezes PiS zastrzegł, że mówiąc o elitach, należy użyć cudzysłowiu. Polityk zaatakował następnie prawo do wolności twórczej, wskazując de facto, że artyści nie mają prawa tworzyć dzieł niezgodnych z linią polityczną rządu:
“Mieliśmy filmy, książki, różnego rodzaju akcje, które w istocie wpisywały się w tę narrację, wpisywały się w sposób wyjątkowo wręcz intensywny”.
Przykładem był tutaj film „Pokłosie” w reżyserii Władysława Pasikowskiego. Dzieło to oczywiście wywołało burzę na prawicy, która do dziś próbuje wyprzeć się odpowiedzialności Polaków za mord w Jedwabnem, a film był szerszą próbą rozliczenia się z polskim dawnym i dzisiejszym antysemityzmem. Dzieło, choć mocne i kontrowersyjne, jednak ciężko było określić antypolskim. Gdyby bowiem tak było, to bylibyśmy w kraju, gdzie nie wolno powiedzieć złego słowa o naszej historii, mentalności i tkwiących ogólnie w ludziach demonach. Byłby to poziom debaty obowiązujący dziś w Federacji Rosyjskiej, gdzie wolno mówić tylko o wspaniałej historii Rosji i narodu rosyjskiego.
Niestety, słowa prezesa Kaczyńskiego pokazują nam, że niedzielne wybory w rzeczy samej są najważniejsze od 1989 roku, ponieważ zwycięstwo PiS w tym starciu oznacza, że do tego 1989 roku politycznie Polska w praktyce się cofnie. Niszczenie kulturalnych elit, prześladowanie wolnej myśli, czy zakaz złego wypowiadania się o państwie, narodzie i politykach jest przecież tym, co przez pół wieku PRL sprowadził nad Polskę komunizm. Ironią historii jest to, że ci, którzy tak powołują się na swoje korzenie walki o wolność ojczyzny, dziś są tymi, którzy przy gromkich brawach tysięcy chcą obywatelom ciężko wywalczoną wolność odebrać. To jest właśnie stawka tych wyborów.
Źródło: radiozet.pl
fot. flickr/Rafał Zambrzycki
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU