Do kulis zamkniętego posiedzenia klubu Prawa i Sprawiedliwości dotarł dzisiejszy „Fakt”. Jak pisaliśmy, klub oficjalnie debatujący nad dalszymi losami znajdującego się w Trybunale Konstytucyjnym wniosku o zbadanie konstytucyjności przepisów dopuszczających aborcję ze względu na ciężkie wady płodu, w rzeczywistości zebrał się w sprawie dyscypliny medialnej posłów. Dzisiejsze wydanie tabloidu wspomina jednak, że spodziewający się nowego otwarcia na zbliżające się wybory parlamentarzyści nie spędzili, bynajmniej, tego czasu w przyjemnej, przedświątecznej atmosferze. Jak podaje „Fakt”, „Kaczyński głównie straszył i łajał posłów”.
Prezes pogroził, że „każdy, kto będzie działał przeciwko partii, straci miejsce na listach wyborczych!”. Posłom wyrzucił, iż chodzą do mediów nieprzygotowani, czepił się również nieprzemyślanych wpisów w mediach społecznościowych. „Są z tego kłopoty komunikacyjne […] To nam szkodzi. Knajacki język i treści” – mówił. Dlatego też zapowiedział koniec samowolki i od teraz w PiS medialna aktywność każdego posła ma być obserwowana przez władze partii i odnotowywana.
Dzienniczek każdy poseł już ma? Ciekawa jestem kto będzie podpisywał uwagi w dzienniczku, czy Zbyszek?
— Elżbieta Wrobel (@winston151515) December 11, 2018
Co zaskakujące decyzja prezesa nie została przyjęta przez posłów bezkrytycznie. Dokumentację aktywności zapewne prowadzić miałaby rzecznik Prawa i Sprawiedliwości Beata Mazurek. Jej, z kolei, parlamentarzyści zarzucali „brak komunikacji”. Mieli narzekać, że o poczynaniach partii dowiadują się ostatni, z mediów, że łapani na korytarzu sejmowym, czy pytani przez telefon nie wiedzą już co odpowiedzieć dziennikarzom. Krótko mówiąc, słynny „przekaz dnia” Prawa i Sprawiedliwości się wysypał i w obliczu problemów partia nie nadąża już ze sformułowaniem jednolitego kłamstwa dla członków klubu parlamentarnego.
„Fakt” przytoczył jedną z wypowiedzi parlamentarzysty odnoszącą się do pomysłu monitorowania aktywności medialnej. „Dzienniczki uczniów nam założą […] dzienniczki jak uczniów? OK, ja mogę. Na Twitterze głupot nie wypisuję, pracuję w okręgu u siebie. Dostanę teraz „bardzo dobry” czy „celujący”? Kto niby to ma sprawdzić i ocenić? Beata Mazurek?”.
https://twitter.com/G_TTomasz/status/1072449167128186881
Już w 2017 roku Michał Karnowski pisał w „Dzienniku”, że „Jarosław Kaczyński chce być żelaznym kanclerzem IV RP”. Dziennikarz zachwycony stylem premierowania prezesa Prawa i Sprawiedliwości wspominał w tekście, iż ówczesny szef rządu założył każdemu z ministrów teczkę, którą nazywa sam „dokumentacją poszczególnych ministerstw”. Charakter tej dokumentacji, wg Karnowskiego, najlepiej oddaje porównanie ze szkolnym dzienniczkiem. Kaczyński wszak spotykając się z którymś z szefów resortów notował tematykę poprzednich rozmów i rozliczał z wysuniętych deklaracji.
Tak otwarta krytyka wobec dziwacznego pomysłu 10 lat temu zapewne dziwiłaby. Posłowie zauważają, że prezes jest coraz bardziej oderwany od rzeczywistości, proponując rozwiązania prowadzące do porażki w przyszłych wyborach. Widzą, że poleganie na jego autorytecie już nie popłaca. I tym sposobem burzy się jedność – klucz do sukcesu Prawa i Sprawiedliwości.
Co więc dalej? Szafa nagrywająca i „łubu-dubu”? „Dzienniczki” mogą zmobilizować posłów do jeszcze bardziej nieostrożnych wypowiedzi, a z tym Kaczyński może sobie nie poradzić.
Fot.: Flickr.com/KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=„pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU