Zapowiadając dzisiejszy materiał, dziennikarze “Gazety Wyborczej” gwarantowali, że po ich lekturze już nikt nie nazwie sprawy tzw. “taśm Kaczyńskiego” kapiszonem. I należy uczciwie przyznać, że waga zeznań, jakie Gerald Birgfellner złożył w warszawskiej prokuraturze przed prokurator Renatą Śpiewak jest olbrzymia, a ich treści wyłania się obraz Jarosława Kaczyńskiego, jakie z pewnością nikt nie znał.
Jeszcze kilka dni temu w wywiadzie dla tygodnika “Sieci”, który miał rzekomo rozwiać wszystkie wątpliwości wokół kontrowersyjnej inwestycji przy ul. Srebrnej 16 mówił, że na tych taśmach nie ma przekleństw, nie ma omawiania nielegalnych działań, nie ma korupcji. Dziś okazuje się, że może i na dotychczas ujawnionych nagraniach nie ma korupcji, to jednak zdaniem Geralda Birgfellnera (co zeznał przed prokuratorem pod rygorem odpowiedzialności za składanie fałszywych zeznań) do korupcji w czasie przygotowywania inwestycji K-Towers doszło i to z polecenia samego Jarosława Kaczyńskiego.
Gazeta Wyborcza przytacza dziś bowiem uzyskane nieoficjalnie fragmenty zeznań austriackiego biznesmena, w których ten opisuje swoje działania w ramach przygotowań do inwestycji spółki Srebrna, konkretnie z lutego 2018 roku. To wtedy poinformował prezesa PiS, że zdaniem obsługującej sprawę kancelarii Baker MacKenzie potrzebny jest podpis pod przygotowanymi przez nią uchwałami, dotyczącymi m.in. zgody na zaciągnięcie kredytu na 300 mln euro i rozpoczęcie inwestycji. Wówczas pojawił się problem z brakiem pełnomocnictwa dla Jarosława Kaczyńskiego od spółki Srebrna.
Jarosław Kaczyński powiedział, że potrzebuje pełnomocnictwa od spółki Srebrna do podpisania tej uchwały. Chodzi dokładnie o uchwałę rady fundacji im. Lecha Kaczyńskiego (…) Przy czym chciałbym jeszcze powiedzieć, że Jarosław Kaczyński powiedział mi, że musi mieć jeszcze podpis księdza, który jest członkiem rady tej fundacji, ale powiedział, że zanim ten ksiądz podpisze, to trzeba mu zapłacić. Chodzi o pana Rafała Sawicza. Zapytałem Jarosława Kaczyńskiego, ile musimy mu zapłacić, a on odpowiedział, że prawdopodobnie 100 tys. zł. Powiedziałem, że nie mam takich pieniędzy i muszę je wyłożyć z własnej kieszeni, i mogę zebrać 50 tys., a resztę zapłacimy mu, jak dostaniemy kredyt [z Banku Pekao SA na przygotowanie inwestycji], a ja otrzymam swoje honorarium. Ktoś z Nowogrodzkiej do mnie zadzwonił, nie wiem kto, że powinienem podjąć te 50 tys. z banku z mojego prywatnego konta i zawieźć je na Nowogrodzką. Zaniosłem kopertę z pieniędzmi na Nowogrodzką, nie pamiętam dokładnie, komu przekazałem kopertę z pieniędzmi, ale przypominam sobie, że Jarosław Kaczyński tę kopertę miał w ręku. Więc mieliśmy już podpisane uchwały, czyli była zgoda – cytuje fragmenty zeznań Geralda Birgfellnera “GW”.
Na potwierdzenie swoich słów austriacki biznesmen przedłożył pani prokurator potwierdzenie pobrania gotówki w banku Pekao S.A, poinformował także, że świadkiem opisanych przez niego wydarzeń jest jego żona, kuzynka Jarosława Kaczyńskiego Karolina Tomaszewska.
Te sensacyjne zeznania przynoszą bardzo poważne zarzuty pod adresem “kryształowego” Jarosława Kaczyńskiego. Próba bagatelizowania ich poprzez odmawianie wiarygodności biznesmenowi, ataki na niego i media opisujące sprawę to może być stanowczo za mało, by rozwiać wątpliwości, jakie informacja o czynnym udziale w korupcji menadżerskiej lidera PiS może zasiać nawet w jego najtwardszym elektoracie. Biorąc pod uwagę fakt, że zeznania te zostały złożone w poniedziałek, a już dzień później, wiedząc że wizerunkowo to najgorszy z możliwych do wykonania ruchów, Jarosław Kaczyński spotkał się z prokuratorem generalnym Zbigniewem Ziobrą, można przypuszczać że prezes PiS jest poważnie zaniepokojony rozwojem sytuacji. Sprawa się poważnie komplikuje, a wobec kolejnych publikacji coraz większego kalibru, rośnie presja na młodą prokurator, ponoć odczuwającej olbrzymie naciski ze strony swoich przełożonych (jest jedynie delegowana do Prokuratury Okręgowej w Warszawie więc jeden podpis jej szefów może pozbawić ją szans na dalszy awans zawodowy).
Zasypując prokuraturę tak obszernym i tak mocnym gatunkowo materiałem dowodowym Gerald Birgfellner nie daje jej wyjścia. Jeśli wydane zostanie postanowienie o odmowie wszczęcia śledztwa, sprawa trafi do sądu, nad którymi kontroli jednak PiS-owi nie udało się przejąć. Wówczas kłopoty prezesa PiS mogą się tylko pogłębić. Z kolei jeśli śledztwo zostanie podjęte, to konieczne będzie tłumaczenie się Jarosława Kaczyńskiego przed prokuratorem i dalsze ciągnięcie tej sprawy w mediach, co nie pozostanie bez wpływu na notowania partii rządzącej. Ewentualny zarzut korupcji dla Jarosława Kaczyńskiego może pogrzebać jego polityczną karierę, kończąc ją w niesławie i zhańbieniu. Co gorsza, lider PiS musi być bardzo ostrożny w zaprzeczaniu rewelacjom Birgfellnera.
Wciąż przecież nie wiadomo od kiedy biznesmen nagrywał ich rozmowy i czy w zanadrzu nie trzyma nagrania potwierdzającego jego zeznania. Może się wobec tego zdarzyć, że po fali medialnych ataków mediów sprzyjających “dobrej zmianie” i uruchomieniu wszystkich instrumentów państwa w celu zdezawuowania zeznań Austriaka i pozbawienia go wiarygodności, w samym środku kampanii wyborczej pojawiła się taśma, na której słychać głos Jarosława Kaczyńskiego mówiący: “Musimy zapłacić księdzu Sawiczowi 100 tys. złotych za podpis na uchwale”. Wówczas kapiszon namoknięty olbrzymią ilością kłamstw Jarosława Kaczyńskiego i jego akolitów wybuchnie z olbrzymią mocą, doprowadzając Prawo i Sprawiedliwość do ruiny.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Fot. Shutterstock/Grand Warszawski
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU