Zjednoczona Prawica jest gotowa sięgnąć każdego środka, aby tylko dać sobie szansę na odbicie z rąk opozycji stolicę. Jednak niektóre pomysły jak to osiągnąć, są co najmniej osobliwe. Jarosław Gowin wyszedł właśnie z inicjatywą, aby kandydatem prawicy na prezydenta Warszawy został Zbigniew Gryglas – jeszcze niedawno poseł Nowoczesnej, teraz świeży nabytek partii Porozumienie wicepremiera. Propozycja tak mało znanej postaci do walki o taką funkcję może się wydawać kuriozalnym, ale folklorem mało znaczącego koalicjanta PiS. Jednak partia rządząca wzięła podobno sugestie Gowina na tyle poważnie, że ma zamiar sondować szanse Gryglasa na zwycięstwo. Powyższa propozycja wyjaśnia tak ochocze przejście Gryglasa z obozu opozycji w szeregi rządu, z którym tak zaciekle w swojej porządniej formacji miał walczyć. Podobnie jak Jacek Saryusz-Wolski skusił się najwyraźniej świetlaną perspektywą nowych stanowisk. Jednak jak zdrada Saryusz-Wolskiego zakończyła się jego kompromitacją, tak i start Gryglasa jest murowanym kandydatem na kolejną wtopę 27:1, tylko w samorządzie Warszawy.
Gowin nie ma wielu wolnych znanych nazwisk, stąd wybór Gryglasa nie dziwi, choć to nie jedyny jego teoretyczny atut. Życiorys nawróconego opozycjonisty, który ponad podziałami wspierał wartości patriotyczne i za ich okazywanie został zmarginalizowany w obozie “totalnej opozycji”, stanowi dobre paliwo propagandowe do wytoczenia dział o odzyskanie skrępowanej aferą reprywatyzacyjną stolicy. Warszawiacy nie ufają PiS, zatem ktoś z pogranicza elektoratów mógłby być ciekawym rozwiązaniem – mógł pomyśleć wicepremier. Jednak poseł Gryglas nie ma ani charyzmy, ani wiarygodności, aby sprostać takiemu zadaniu. Warto choćby przypomnieć, że Zbigniew Gryglas został posłem tylko dlatego, że znajdował się na trzecim miejscu na liście Nowoczesnej za liderem – Ryszardem Petru (129 tys głosów), a sam zyskał bardzo słaby wynik 1011 głosów. Gryglas ledwie zyskał mandat, ponieważ czwarta na liście Dagmara Chmielewska zebrała zaledwie 26 głosów mniej (985), a ostatni na liście lider Młodych Nowoczesnych – Adam Kądziela – 28 głosów mniej (983).
Zbigniew Gryglas udowodnił zatem już w kampanii parlamentarnej, że samodzielnie wypracowuje marny wynik wyborczy. Równocześnie w starciu z silnymi politykami: Rafałem Trzaskowskim z PO i jak się coraz głośniej spekuluje Barbarą Nowacką z Inicjatywy Polskiej i możliwe, że Kamilą Gasiuk-Pihowicz z .N, niemal zerowa charyzma Gryglasa nie daje mu żadnych szans. Gryglas może osiągnąć wynik na poziomie żelaznego elektoratu PiS, stając się wyborczym obciążeniem zamiast atutem. W kampanii wyborczej propaganda i PR załatwią wiele, ale oczywistej słabości przekazu nie da się długofalowo ukryć. Pozostaje także kwestia zaufania. Jacek Sauryusz-Wolski nie został nagrodzony za polityczną zdradę, wątpliwe jest także to, że Warszawiacy ocenia wysoko wiarygodność Gryglasa w sytuacji tak nagłej zmiany barw.
Debata nad kandydaturą Zbigniewa Gryglasa udowadnia jednak jedną ważną rzecz – PiS ma bardzo krótką ławkę nazwisk kandydatów na prezydenta stolicy. Żaden kandydat nie jest idealny. Dotychczas najgłośniej rozważany jest marszałek Senatu Stanisław Karczewski i wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki. Ten ostatni zwłaszcza w obliczu ręcznego sterowania losami komisji ds. reprywatyzacji ma szansę poszerzyć bazę elektoratu PiS. Jednaki wiceminister ma też wady, jego liczne wpadki, które zrobiły z niego przedmiot żartów, nie dadzą mu wśród znacznej części mieszkańców stolicy łatwego startu. Równocześnie wiceminister jest człowiekiem Zbigniewa Ziobry, który aktywnie promuje kandydaturę Jakiego. Jednak wzrostu wpływów minister sprawiedliwości boi się sam Jarosław Kaczyński.
Rozgrywka o Warszawę zadecyduje w znacznej mierze o odbiorze całych wyborów samorządowych, stąd PiS bada obecnie wszystkie opcje. Branie pod uwagę kandydatur takich jak Zbigniew Gryglas pokazuje jednak, że rządzący mogą w tym wyścigu potknąć się jeszcze o własne nogi zanim dojdzie nawet do kampanijnego startu. Warto tez brać pod uwagę, że kandydatura Gryglasa może być także niczym więcej niż zasłoną dymną Jarosława Gowina, który nie wierzy, że PiS odpuści własnego partyjnego kandydata w Warszawie. Cała gra może się toczyć bowiem o ugranie ustępstw u Jarosława Kaczyńskiego w walce o kandydatów Polski Razem/Porozumienie w innych miastach.
fot. flickr/Sejm RP
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU