O tym, że służba zdrowia w naszym kraju jest w coraz większej ruinie, już chyba nie trzeba nikogo specjalnie przekonywać. Obywatele widzą to na każdym kroku i z coraz większą niepewnością oraz strachem myślą o tym, co będzie, gdy to oni zachorują i będą potrzebować pomocy. Proces destabilizacji i destrukcji rozpoczął się już bardzo dawno i trwa nieprzerwanie od kilkunastu lat, z różną dynamiką. Zmieniają się ministrowie zdrowia i urzędnicy w Ministerstwie Zdrowia, ale jak nikt nie słuchał środowiska lekarskiego i innych zawodów medycznych, tak nadal nikt ich nie słucha.
Lekarze w naszym kraju są odbierani jako grupa zawodowa o dużym stopniu zamożności i z racji tego, ostatnia w kolejce żeby upominać się o cokolwiek. Jednak większość społeczeństwa nie zdaje sobie sprawy, że droga zawodowa każdego lekarza składa się z wielu etapów i wiele z nich zdecydowanie odbiega od powszechnych wyobrażeń. O dziwo minister zdrowia chyba też zapomniał czasy, gdy był stażystą czy rezydentem, a potem młodym lekarzem ze specjalizacją, bo jego działania i wypowiedzi płynące z Ministerstwa Zdrowia, każą nam się nad tym poważnie zastanowić.
Zgodnie ze zmianami w wysokości płacy minimalnej, jakie wprowadził rząd Beaty Szydło, od 1 stycznia 2017 roku wynosi ona 2000 zł brutto. Dlaczego akurat ta kwota jest taka ważna? Otóż dlatego, że od kilku lat niewaloryzowana jest pensja lekarza stażysty i wynosi ona 2007 zł brutto, co po odliczeniu obowiązkowej składki na Okręgową Izbę Lekarską powoduje, że lekarz stażysta zarabia 1997 zł brutto, czyli poniżej pensji minimalnej. Pensja lekarza stażysty jest zapisana w rozporządzeniu ministra zdrowia, więc nie podlega żadnym negocjacjom i każdy student kończący studia medyczne może liczyć na pensję poniżej minimalnej krajowej. Do tego doszły też zmiany w zakresie przyznania lekarzom stażystom pełnego prawa wykonywania zawodu, co wiąże się ze zwiększeniem ilości obowiązków i odpowiedzialności w pracy w trakcie odbywania stażu. Ta zmiana oczywiście ma też dobre strony, jak możliwość wypisywania recept od razu po studiach. Jednak działania Ministerstwa Zdrowia mają na celu głównie ratowanie sytuacji kadrowej w służbie zdrowia, która z roku na rok staje się coraz bardziej dramatyczna. Ostatnie wypowiedzi polityków PiS, a konkretnie ministra nauki i szkolnictwa wyższego Jarosława Gowina świadczą o tym, że grunt zaczyna się rządzącym palić pod nogami w kwestii załatania braków kadrowych szczególnie wśród lekarzy. Niedługo powróci retoryka Ludwika Dorna, który w 2005 roku, również za rządów PiSu, proponował mobilizowanie lekarzy w struktury armii, czyli „branie w kamasze”.
Przez te 10 lat politycy nie wyciągnęli żadnych wniosków z tego, że nie sztuką jest grozić i zmuszać lekarzy do czegokolwiek, ale że należy stworzyć takie warunki pracy i płacy, żeby lekarze chcieli leczyć pacjentów i działać w prawidłowo funkcjonującym systemie ochrony zdrowia. Wypowiedź Jarosława Gowina była zapewne wynikiem analizy jaką sporządza Naczelna Izba Lekarska. Dotyczy ona ilości wystawianych zaświadczeni dla lekarzy chcących podjąć pracę poza granicami kraju. Z roku na roku jest ich wystawianych coraz więcej, a rok 2017 zapowiada się w tym względzie jako rok prawdziwego exodusu. Składa się na to wiele czynników, a są nimi oferowane za granicą wyższe pensje, lepsze możliwości rozwoju zawodowego, normowany czas pracy zgodny z Kodeksem Pracy itd. Natomiast w Polsce minister zdrowia wpadł na pomysł, że „poprawi” los młodych lekarzy po stażu i w roku ubiegłym zmniejszył ilość rezydentur, czyli płatnych miejsc do odbywania specjalizacji na rok 2017 z 6529 do 4136, czyli spadek o 30%. Żeby dodatkowo uatrakcyjnić i uprościć wybór przyszłej kariery zawodowej, postanowił wyselekcjonować kilka specjalizacji, na których jego zdaniem powinni się skupić przyszli specjaliści, a mianowicie medycynę rodzinną, choroby wewnętrzne i chirurgię ogólną. Miejsc rezydenckich z większości specjalizacji próżno szukać w poszczególnych województwach, bo ich po prostu nie ma. Czyli jeśli ktoś chciałby zostać endokrynologiem w woj. łódzkim, to raczej powinien o tym zapomnieć.
Jeszcze lepiej przedstawia się sytuacja ze specjalizacjami lekarsko-dentystycznymi w woj. łódzkim w planowanym postępowaniu kwalifikacyjnym na marzec 2017 roku, gdyż nie ma nawet jednego miejsca w żadnej specjalności. A na cała Polskę zostały przydzielone tylko dwa miejsca dla wszystkich stomatologów chcących rozpocząć szkolenie specjalizacyjne w sesji wiosennej 2017 r. Zatem stomatolog po stażu nie może liczyć na płatne miejsce do odbywania specjalizacji. Jeśli w ogóle chce rozpocząć specjalizację, musi zadowolić się wolontariatem, czyli odbyć kilkuletnie szkolenie na swój koszt. Wracając do spraw finansowych, młody lekarz po ukończeniu rocznego stażu, na którym mógł liczyć na zarobki poniżej pensji minimalnej, staje przed faktem, że czeka go kilkuletnia darmowa praca w poradni specjalistycznej lub szpitalu na zasadzie wolontariatu. A więc – 26 letni młody człowiek chcący założyć rodzinę, wynająć mieszkanie, mieć dziecko, nie ma warunków ku temu, żeby realizować się jako lekarz i człowiek. Stąd w wypowiedziach młodych kolegów, w czasie rozmów na żywo, jak i na forach internetowych, słychać tylko rozgoryczenie i frustrację, po których następują pytania, w jakim kraju i gdzie mogą rozpocząć specjalizację i żyć jak ludzie. Do powstawania takich patologii przyczynia się w głównej mierze Ministerstwo Zdrowia i prowadzona przez ministra zdrowia polityka kadrowa wśród lekarzy.
Jak wiadomo po skończeniu szkolenia specjalizacyjnego każdy lekarz musi zdać Państwowy Egzamin Specjalizacyjny (PES) obejmujący całą dziedzinę medycyny, w której się kształcił. Jakby tego wszystkiego było mało Ministerstwo Zdrowia utrudnia jak tylko może zdawanie tego egzaminu przez lekarzy. Od wielu lat środowiska lekarskie zgłaszają do Naczelnej Izby Lekarskiej problem udostępnienia przez Centrum Egzaminów Medycznych (CEM) pytań z lat wcześniejszych, co pomogłoby lekarzom przygotowującym się do tego ważnego dla nich egzaminu. Sprawę rozstrzygał Wojewódzki Sąd Administracyjny w Łodzi, w wyroku z dnia 20 grudnia 2010 r., sygn. akt II SAB/Łd 53/10 oraz Naczelny Sąd Administracyjny w wyroku z dnia 21 lipca 2011 r., sygn. akt I OSK 678/11, wyjaśniając, że zadania testowe użyte w trakcie PES są dokumentem urzędowym zawierającym w sobie informacje wykorzystywane przez organ, służące realizacji jego zadań, a więc stanowiące informację publiczną. Jednak CEM jako jednostka budżetowa podległa Ministerstwu Zdrowia i mająca w nim oparcie zaciekle się broniło i pytań nie chciało udostępnić. Doprowadziło to do tego, że Naczelna Rada Lekarska po bezskutecznych próbach interweniowania u ministra zdrowia i Rzecznika Praw Obywatelskich zwróciła się w 2015 roku do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie zapisów ustawy pod kątem zgodności z Konstytucją. Trybunał rozpatrzył sprawę w dniu 7 czerwca 2016r. pod sygn. akt K 8/16, uwzględniając w całości wniosek złożony przez Naczelną Radę Lekarską. Trybunał stwierdził, że zaskarżone przepisy, tj. art. 14a ust. 11 i art. 16r ust. 12 ust. o zawodach lekarza i lekarza dentysty, w zakresie w jakim dotyczą pytań z LEK, LDEK i PES, które już się odbyły, są niezgodne z art. 61 ust. 3 w związku z art. 31 ust. 3 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej. Mimo, że wyrok Trybunału Konstytucyjnego unieważniał wszystkie przepisy ustawy mogące blokować dostęp do tych pytań, dyrektor CEM, zapewne w porozumieniu z Ministerstwem Zdrowia, nie udostępnił całej bazy danych dotyczących tych egzaminów. W grudniu Ministerstwo Zdrowia znowelizowało ustawę o zawodzie lekarza i lekarza dentysty wprowadzając następujący zapis: „Udostępnieniu na zasadach określonych w ustawie z dnia 6 września 2001 r. o dostępie do informacji publicznej podlegają wyłącznie pytania testowe wraz z poprawnymi odpowiedziami wykorzystane na potrzeby PES, po upływie 5 lat od dnia przeprowadzenia tego egzaminu.” Czyli mamy tutaj do czynienia z jawnym złamaniem orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, który każde z wcześniejszych pytań egzaminacyjnych uznał za informację publiczną. 13 stycznia 2017r. Naczelna Rada Lekarska upoważniła Prezesa Macieja Hamankiewicza do wniesienia wniosku do TK o zbadanie konstytucyjności nowych przepisów.
Środowisko medyczne w roku 2015 zaczęło się aktywizować i poprzez Porozumienie Rezydentów i Porozumienie Zawodów Medycznych przy współudziale wielu organizacji medycznych, jak chociażby Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy, doprowadziło we wrześniu 2016 roku do manifestacji mającej na celu zwrócenie uwagi społeczeństwa i Ministerstwa Zdrowia na dramatycznie pogarszającą się sytuację w służbie zdrowia. Po wyrażeniu chęci na podjęcie rozmów z manifestującymi przez Ministerstwo Zdrowia, co wielu z organizatorów manifestacji odebrało jako gest dobrej woli, minister Radziwiłł przystąpił do dalszej destabilizacji służby zdrowia w Polsce, forsując swoje pomysły, które już niedługo, bo w drugiej połowie 2017 roku spowodują totalny chaos w całej Polsce.
Znamienne w tym wszystkim jest to, że Ministerstwo Zdrowia w postaci sekretarza stanu – Józefy Szczurek-Żelazko reaguje na wszelkie podejmowane przez młodych lekarzy próby poprawy ich coraz gorszych warunków pracy tak, jakby problem w ogóle nie istniał. Wszelkie wymienione przez mnie w tym artykule problemy (z naciskiem na fakt, że to tylko ułamek z nich), trawiące od środka służbę zdrowia, zostały przez panią sekretarz potraktowane jako sprawy do rozwiązania w nieokreślonej przyszłości. Pani sekretarz operuje datą 2025 r., jako terminem gdy Ministerstwo Zdrowia planuje pochylić się nad zgłaszanymi postulatami. Zważywszy, że mamy rok 2017, to perspektywa czekania kolejnych 8 lat na jakiekolwiek zmiany powoduje, że każdemu kto ma choćby przysłowiowe blade pojęcie o obecnym patologicznym funkcjonowaniu polskiej służby zdrowia, włosy stają dęba. Do rozwiązania pozostaje jeszcze wiele spraw, takich jak chociażby wynagrodzenie lekarzy rezydentów, nienormowany czas pracy, zmuszanie do podpisywania klauzul opt-out i wiele, wiele innych…
fot. flickr/ P. Tracz
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU