Polityka i Społeczeństwo

Konflikt Berlin-Waszyngton szansą dla Polski?

fot. KPRM/flickr

Mijający szczyt NATO oraz spotkanie G-7 przyniosły polityczny przełom w relacjach wewnątrz obozu “zachodu”. Europejscy liderzy, Donald Tusk i Angela Merkel starali się nawiązać porozumienie z Donaldem Trumpem, co zakończyło się całkowitym niepowodzeniem, a ilość kwestii spornych pomiędzy USA, a sojusznikami uniemożliwiła uzyskanie jakiegokolwiek porozumienia. Słynąca z unikania konfrontacyjnego tonu kanclerz Niemiec zdecydowała się na publiczne powiedzenie tego, o czym mówi się od dłuższego czasu coraz częściej, że Europa nie może dłużej polegać na Stanach Zjednoczonych i musi zacząć budować swoją własną siłę. Nie było to jednorazowe niefortunne stwierdzenie, częste w języku Trumpa, ale politycznie przemyślany ruch, który został podtrzymany w słowach ministra spraw zagranicznych Niemiec, który stwierdził, że Stany Zjednoczone “przestały być ważnym krajem”. Rosnący spór na linii Berlin-Waszyngton, choć dla zachodu szkodliwy, może okazać się dla Polski szansą.

Nic tak jak kryzys nie motywuje do reform. Niemcy czują się zmuszone do zmiany kursu, by jeszcze bardziej wzmocnić współpracę europejską. Może to wesprzeć wysiłki na rzecz nie tylko zwiększenia kooperacji w Unii, ale także przeprowadzenia w niej reform strukturalnych, które wydają się być niezbędne dla jej długoterminowego przetrwania. Brak tych reform stał się tak naprawdę przyczyną referendalnego szantażu Camerona, który jak wiemy, skończył się Brexitem. Teraz Berlin, aby utrzymać swoją pozycję i zbudować alternatywę dla Waszyngtonu, nie może sobie pozwolić na kolejne exity. Otwiera to szansę dla rządu PiS na nowe otwarcie z Europą. Trump poróżnił się z Merkel nie tylko z powodu swojej arogancji, ale także z przyczyn czysto politycznych. Środowisko Trumpa nie bez racji widzi strefę euro i Unię Europejską jako narzędzia budowania dominacji handlowej Niemiec. Wg tej koncepcji, euro pozwala utrzymać zaniżoną wartość waluty w porównaniu do siły gospodarki Niemiec, co wspiera jej eksport (siłę zachodnich sąsiadów w strefie równoważy słabość południa kontynentu). Równocześnie Unia Europejska obudowuje się licznymi regulacjami utrudniającymi import do wspólnoty, co sprawia, że na jej terenie Niemcy są gospodarczym monopolistą, korzystają z wolnego handlu i blokują dostęp konkurentom. Z tego powodu duża część otoczenia prezydenta USA popiera rozpad Unii Europejskiej.

Berlin i Waszyngton będą zapewne rywalizować o wpływy w poszczególnych stolicach. Jedni, aby zwiększyć naciski na wzmocnienie Europy, a drudzy, by wesprzeć jej wewnętrzny rozłam. W tej sytuacji wyizolowany politycznie rząd Szydło ma szansę wrócić na polityczne salony, jeśli wyzbędzie się swojej arogancji. Wbrew pozorom dla Niemiec dobre stosunki z naszym krajem nie są politycznie obojętne, wręcz przeciwnie, w obecnych realiach stanowią ważny element niezbędny do scementowania wspólnoty. Oczywiście nasi zachodni sąsiedzi, jak każdy kraj, będą starali się zbudować nowy wymiar wspólnoty zgodnie ze swoimi interesami, ale nie oznacza, to że Polska nie może uzyskać korzystnych dla siebie warunków. Jeśli Warszawa zamiast iść na konfrontację, postawi jasne, ale i realistyczne warunki współpracy, to wiele może wynegocjować. Konieczne jest jednak podjęcie decyzji, w której drużynie nasi politycy chcą tym razem grać. Czy budujemy przyszłość z naszymi sąsiadami, którzy dzielą z nami bliższą perspektywę kulturową i silniejsze więzy gospodarcze, czy stawiamy na sojusz z supermocarstwem zza oceanu, które od początku prezydentury Trumpa nie okazało Polsce choćby cienia zainteresowania.

Odejście w Europie od wiary w Amerykę oznacza także zmiany w polityce obronnej, szczególnie istotne dla Polski. Unia Europejska stopniowo rozwijała koncept współpracy na polu militarnym, ale prace te były powolne i niesatysfakcjonujące. W obliczu zagrożenia rosyjskiego czy kryzysu migracyjnego posiadanie własnej siły, która realizuje interes europejski, niezależnie od Moskwy i Waszyngtonu, jest w interesie Warszawy, mimo jej całego braku sympatii do Berlina. Warto sobie uzmysłowić bowiem, że Europę zalała fala uchodźców w znacznej mierze dlatego, że amerykańsko-rosyjska rywalizacja doprowadziła do eskalacji konfliktu syryjskiego. Europa nie była w tym procesie istotnym graczem, dlatego zamiast działać na rzecz pokoju w miejscu konfliktu, musiała biernie patrzeć na olbrzymią falę migracji.

Największym problemem przed jakim stoją nasze elity, jest uzmysłowienie sobie, że Polska nie jest światowym mocarstwem, a co za tym idzie, musi współpracować z innymi krajami w budowaniu przyszłości. Politycy PiS powinni w końcu zrozumieć, że w Unii głos Niemiec jest silny, ale równoważony przez wiele mniejszych krajów, natomiast po upadku Unii nic nie stanie na przeszkodzie powrotu do podziału Europy wg linii interesów Moskwa-Berlin, a tego właśnie nasze elity polityczne powinny starać się za wszelką cenę uniknąć.

fot. KPRM/flickr

Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.

WPŁAĆ

POLUB NAS NA FACEBOOKU

Facebook Comments

blok 1

Redakcja portalu CrowdMedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść artykułów nadesłanych przez użytkowników.
Media Tygodnia
Ładowanie