Jak działa polski system ochrony zdrowia wiemy wszyscy. Olbrzymie kolejki do lekarzy i specjalistów, w gabinetach sprzęt z poprzedniej dekady, lekarze niemili i przemęczeni, traktujący pacjenta bezosobowo i po łebkach, bo w końcu państwowy system na jego “obsługę” przewidział dla lekarza ok. 10 minut wraz z wypisaniem stosu papierów. Nic więc dziwnego, że Ci Polacy, których zarobki na to pozwalają coraz chętniej wybierają pakiety prywatnej ochrony zdrowia. Nie dziwi również, że ten segment rynku systematycznie i bardzo dynamicznie się w Polsce rozwija (tempo wzrostu na poziomie 7% wzrostu rocznie robi wrażenie), zdobywając nowych klientów profesjonalnym podejściem, szerokim zakresem specjalistów i najnowocześniejszym sprzętem.
Młodzi lekarze, którzy nie decydują się na emigrację, wybierają bardzo często jedynie drobną część etatu w państwowych szpitalach, a główną swoją aktywność zawodową kierują właśnie na firmy prywatne, gdzie nie tylko płace są znacznie lepsze ale i możliwości rozwoju znacznie przewyższają państwową służbę zdrowia. Nic dziwnego, że równie dynamicznie rósł rynek prywatnego ratownictwa medycznego, konkurującego z państwowym przede wszystkim lepszą załogą (w prywatnych karetkach firmy Falck Medycyna 91% załogi to lekarze specjaliści), co gwarantuje wysoką jakość udzielanej pomocy w dramatycznych sytuacjach, do których wzywane są karetki. Wszystkie znaki na niebie i na ziemi wskazują jednak, że Polacy wyboru między profesjonalną i nowoczesną służbą zdrowia a państwowym piekiełkiem znanym z pierwszych stron gazet zostaną pozbawieni. W rządzie wygrała bowiem komunistyczna mentalność, że “prywatne” to zło wcielone a najlepszą gwarancją wysokiej jakości usług jest oddanie zadań w ręce państwa. Na nic doświadczenia wielu dekad funkcjonowania systemu publicznych usług dla obywateli – nieefektywnych, toczonych przez biurokrację i generujących stały wzrost kosztów. Władza uznała, że prywatną służbę zdrowia trzeba zaorać, bo na jej tle państwowa wygląda jak z koszmaru. Na początek poszło właśnie ratownictwo medyczne.
Dwa dni temu prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę nacjonalizującą polskie ratownictwo medyczne. Nowela przewiduje, że umowy na wykonywanie zadań ratownictwa medycznego będą powierzane wyłącznie samodzielnym publicznym zakładom opieki zdrowotnej, jednostkom budżetowym i spółkom z co najmniej większościowym udziałem Skarbu Państwa lub jednostkom samorządu terytorialnego.
– Ta ustawa ewidentnie promuje, dowartościowuje rolę ratownika medycznego w systemie. Dlatego w sytuacji, kiedy w Polsce mamy duży niedobór lekarzy, kiedy mamy duży niedobór specjalistów ratownictwa medycznego, to też jest dobry kierunek rozwoju. Najlepiej by oczywiście było, gdyby w ratownictwie medycznym jeździli sami specjaliści i lekarze z medycyny ratunkowej, ale jest to model, na który nas nie stać. Lekarzy specjalistów jest za mało. Ta ustawa stwarza ramy prawne, aby wdrożyć ten model w życie – powiedział Krzysztof Ostrowski z sejmowej komisji zdrowia.
Zabawne jest zdanie o marzeniu, by w ratownictwie medycznym jeździli sami specjaliści i lekarze z medycyny ratunkowej, skoro na mocy tej ustawy właśnie takie karetki zostaną całkowicie wyeliminowane z rynku. Używanie pięknych słów o “dobrej zmianie”, która nastąpi w bliżej nieokreślonej przyszłości to klasyczna manipulacja i zakłamywanie rzeczywistości – oczywistym skutkiem wprowadzenia komunistycznego upaństwowienia tego segmentu rynku będzie spadek jakości świadczonych usług i pozbawienie sporej części Polaków poczucia bezpieczeństwa, za którego chcieli dodatkowo zapłacić. Dodatkowym aspektem jest również położenie łapy na państwowej kasie, przez wąskie grono osób, w tym pomysłodawców wprowadzonej ustawy.
Władza zdaje sobie nie zdawać sprawy z tego, że oto uderzają w jeden z najczulszych punktów każdego obywatela w państwie, w którym żaden dotychczas rząd nie potrafił zapewnić ochrony zdrowia na oczekiwanym przez obywateli poziomie. Nigdy wcześniej jednak polski rząd nie zdecydował się wprowadzić rozwiązań jawnie godzących w bezpieczeństwo zdrowotne Polaków i pozbawiających ich prawa do świadczeń na znacznie wyższym poziomie, niż te świadczone przez państwo.
– Nowe przepisy ograniczą swobodę prowadzenia działalności gospodarczej oraz prawo własności. Dotkną również obywateli ‒ na skutek pogorszenia jakości usług udzielanych w ramach ratownictwa medycznego. Głównym beneficjentem proponowanych zmian będzie wąskie grono osób, które otrzyma prawo kontrolowania środków publicznych przeznaczonych na tworzenie instytucji i system nadawania uprawnień do wykonywania zawodu ratownika. Obawiamy się, że przy okazji tej regulacji głos wąskiej grupy interesu staje się ważniejszy niż interes publiczny oraz życie i zdrowie milionów obywateli – ostrzega dr Dobrawa Biadun, radca prawny, ekspertka ds. polityk publicznych Konfederacji Lewiatan.
Głos w tej sprawie wyrażali też Ci, których ustawa bezpośrednio dotknie, niwecząc olbrzymie inwestycje na polskim rynku i de facto niszczące ich działalność.
Upaństwowienie ratownictwa medycznego oznacza brak konkursów, brak konkurencji świadczeń. Na pewno wpłynie to na obniżenie jakości całego systemu. Zwiększą się wydatki z budżetu państwa, w dużej części na nieuzasadnione koszty. Np. nowe zapisy tworzą zbędną instytucję, jaką będzie Krajowe Centrum Monitorowania Ratownictwa Medycznego. 300 milionów złotych pójdzie na stworzenie potworka biurokratycznego, zamiast na inwestycje w system. Prezentowane uzasadnienia dokonywanych zmian w kwestii upaństwowienia systemu były jedną wielką manipulacją – podkreśla Wojciech Jóźwiak z firmy Falck.
Czy zatwierdzone przez prezydenta Andrzeja Dudę rozwiązania na stałe zadomowią się w polskim prawodawstwie? Trudno powiedzieć. Firma Falck zapowiada wykorzystanie wszystkich możliwych dróg odwoławczych, by rząd z tej decyzji się wycofał. Biorąc pod uwagę głosy o niekonstytucyjności tych rozwiązań warto też wspomnieć, że uderzają one w wolność gospodarczą firm z UE (Falck to firma duńska) i ograniczają jej możliwości prowadzenia działalności na terenie RP, co może zostać zakwestionowane przez Komisję Europejską lub unijny trybunał.
Falck Medycyna to miejsce pracy dla ponad 3,5 tysiąca polskich obywateli. Te miejsca pracy zostały stworzone dzięki duńskim inwestycjom. Trudno nam tu zrozumieć interes publiczny. Dlatego będziemy bronić pracowników wszelkimi prawnie dostępnymi metodami, ze skargą do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości i Komisji Europejskiej włącznie – mówi Jóźwiak.
Niewykluczone jednak, że najskuteczniejszym sposobem na wycofanie się z tych szkodliwych przepisów będzie po prostu wyborcza kartka w 2019 roku. Bo Polacy wiele rzeczy umieją wybaczać politykom, ale nie działania godzące w ich bezpieczeństwo zdrowotne. Ta pseudoreforma może jeszcze Prawu i Sprawiedliwości odbić się czkawką.
Źródło: Rynek Zdrowia/Business Insider
Fot. W. Kompała / KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU