Od uchwalenia 2 marca tzw. specustawy o koronawirusie, a zwłaszcza od chwili ogłoszenia, że w Zielonej Górze pojawił się „pacjent zero”, pojawia się pytanie o ewentualne przesunięcie terminu wyborów prezydenckich. Teraz, po zamknięciu wszystkich placówek oświatowych i instytucji kultury w kraju, ten scenariusz wydaje się być coraz bardziej możliwy z trzech powodów.
Po pierwsze, Światowa Organizacja Zdrowia przewiduje, że koronawirus nie jest, jak grypa, zjawiskiem sezonowym, a zatem nie ustąpi wraz z nastaniem wiosny czy lata, więc nie ma co liczyć, że w naszym kraju zniknie przed 10 maja. Ponadto komunikaty WHO w sprawie szczepionki sugerują, że najwcześniej uda się ją opracować za półtora roku, a szybkość, z jaką rozprzestrzenia się koronawirus i jego ewentualne mutacje mogą spowodować, że szczepionka ta może pojawić się zbyt późno i okazać się niezbyt skuteczna. Zatem może się zdarzyć, że będziemy musieli nauczyć się żyć z COVID-19 w pewnego rodzaju harmonii. Tyle, że jest to do osiągnięcia dopiero w perspektywie dłuższego czasu, gdy większość populacji przechoruje kontakt z nowym koronawirusem i będzie reagować na niego jak na „zwykłą” grypę.
Po drugie, politycy rządzącej partii nie wykluczają, że przełożenie wyborów prezydenckich jest możliwe. Rząd deklaruje, że nie chce dopuścić do scenariusza włoskiego i ogłasza szereg pozytywnych działań. Jednocześnie placówki medyczne już zgłaszają, że sprzętu ochronnego wystarczy im na kilka dni i że nie mają za co dokupić choćby maseczek, bo ich cena wzrosła kilkaset razy, a koronawirus dopiero co się u nas rozgościł, ale jeszcze nie zadomowił. W tym aspekcie dobre, jak na razie, działania poszczególnych ministrów, spowolnienie rozprzestrzeniania się koronowirusa za sprawą, jak to określił minister Szumowski, „kwarantanny społecznej” i choćby złudne, ale „dowiezione” do połowy maja, poczucie bezpieczeństwa społecznego, przemawiałoby za zwycięstwem Andrzeja Dudy, a zatem w takiej sytuacji przesunięcie terminu wyborów byłoby niekorzystne dla partii władzy. Z drugiej strony mamy projekt ustawy złożony przez klub parlamentarny Koalicji Obywatelskiej – bezpieczna rodzina, w ramach którego ma przysługiwać stuprocentowy zasiłek opiekuńczy, a także propozycje ugrupowań związanych z innymi kandydatami na urząd prezydenta. Jeśli jednak, mimo zastosowanych środków zapobiegawczych, część populacji zlekceważy zagrożenie i epidemia rozwinie się wcześniej, społeczeństwo wpadnie w panikę, a rządowi nie uda się opanować sytuacji, to majowy termin wyborów może być dla PiS-u katastrofą i prostą drogą do przedterminowych wyborów parlamentarnych oraz do utraty władzy. W takim przypadku korzystniejsze dla Zjednoczonej Prawicy byłoby przesunięcie terminu wyborów prezydenckich. Niestety, w tej medyczno-politycznej układance występuje zbyt wiele nieprzewidywalnych czynników, żeby można było przewidzieć, która strona ostatecznie odniesie sukces polityczny i w jakim terminie.
Po trzecie, ale nie najmniej w kampanii ważne, ponieważ wszyscy kandydaci wstrzymali spotkania wyborcze i zrezygnowali z organizowania konwencji i spotkań z wyborcami, przełożenie terminu wyborów jest „wyborczo opłacalne” zarówno dla ubiegającego się o reelekcję prezydenta jak i dla kandydatów opozycji, gdyż kampania, która obecnie trwa może być wyjątkowo krótka i zredukowana do medialnych debat i indywidualnych wystąpień. Oczywiście takiej sytuacji największa „siła rażenia” (choć nie koniecznie skuteczność) może być po stronie Andrzeja Dudy, chyba że doradca p.o. prezesa TVP, Jacek Kurski postanowi inaczej.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU