Już tylko trzy tygodnie dzielą nas od pierwszej tury wyborów prezydenckich. Na podstawie ostatnio przeprowadzonych sondaży można zaryzykować stwierdzenie, że głowę państwa wybierzemy w drugiej turze. Tam Andrzeja Dudę czeka niełatwe zadanie, bo jego rywal będzie mógł liczyć na głosy całej opozycji.
PiS, dostrzegając realną możliwość przegranej, stara się zmobilizować swój elektorat. Jedna z narracji, jakiej używają politycy partii rządzącej, jest kwestia współpracy prezydenta i rządu. W PiS argumentują, że Andrzej Duda świetnie współpracuje z rządem, a to korzystne rozwiązanie na czas pandemii. W wizji polityków obozu rządzącego, opozycyjny prezydent spowodowałby paraliż decyzyjny, a to poskutkowałoby niewyobrażalnym chaosem.
PiS stara się więc wmówić, że prezydent z opozycji będzie automatycznie blokował wszystkie, także słuszne, inicjatywy – ot tak, by zrobić na złość. Rozumowanie warto jednak odwrócić. Przecież taki prezydent byłby gwarantem, że nie wprowadzonoby bezrefleksyjnie bubli prawnych, które są akurat widzimisię prezesa. Jednym słowem – taki prezydent byłby elementem kontrolującym rząd.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU