Powrót na szczyty polskiej polityki przez obecnego przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska byłby niewątpliwie Jarosławowi Kaczyńskiemu nie na rękę, tym bardziej że obecny prezes PiS jest już u kresu swoich politycznych sił, a jego największy zadawniony rywal wciąż jest w kwiecie wieku. Były premier i szef największej obecnie partii opozycyjnej doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że on ma jeszcze czas, by wyczekać Kaczyńskiego i jego ruchy. Wie także, że lider partii rządzącej może się jedynie biernie temu przyglądać i zaciskać zęby ze wściekłości i niemocy. Donald Tusk bowiem po mistrzowsku rozbraja wszelkie miny, które chcący się wykazać w “dowaleniu” szefowi RE , by “zrobić dobrze” prezesowi Kaczyńskiemu zastawiają na niego członkowie obozu rządzącego. Co więcej, bardzo umiejętnie dozuje wrzutki i pogłoski na temat swojego rychłego powrotu do Polski, czym działa na obóz rządzący jak płachta na byka. Założenie konta na Instagramie, które prowadzone jest w stylu bardzo charakterystycznym dla męża stanu i polityka wagi najcięższej jest tylko tego potwierdzeniem.
Widać gołym okiem, że Donaldowi Tuskowi taki sposób wkurzania polityków PiS bardzo odpowiada i sprawia niemałą przyjemność. Dziś media donoszą o jego niedwuznacznych słowach z Akwizgranu, gdzie Szef Rady Europejskiej otrzymał nagrodę Polonicus 2018 Europejskiego Instytutu Kultury i Mediów Polonicus za promowanie Polski w Europie. Odbierając tę nagrodę nie omieszkał przypomnieć, że jego polityczne dni jeszcze nie są policzone, mówiąc, że „Kiedyś dorabiałem sezonowo za granicą, ale pracując tam wiedziałem, że to nie jest moja meta. Teraz też jestem „gastarbeiterem” w Brukseli i też wiem, że to jeszcze nie jest moja meta…
.@donaldtusk odbierając nagrodę Polonicus w Akwizgranie:
„Kiedyś dorabiałem sezonowo za granicą, ale pracując tam wiedziałem, że to nie jest moja meta. Teraz też jestem „gastarbeiterem” w Brukseli i też wiem, że to jeszcze nie jest moja meta… pic.twitter.com/1XZNr0rpr2— Maciej Sokołowski (@sokoIowski) April 28, 2018
To oczywista sugestia, że po skończonej kadencji szefa RE nie osiądzie na laurach tylko wystartuje w kolejny wyścigu. Czy będzie to wyścig o prezydenturę w 2020 roku? Taki scenariusz dziś wydaje się najbardziej prawdopodobny, jednak tu bardzo dużo zależy od tego, jak korodował będzie dzisiejszy obóz rządzący i w jakim stopniu ta korozja będzie się odbijać na słabym przecież merytorycznie prezydencie. Warto pamiętać, że pozycja prezydenta RP wynikająca z polskiej konstytucji nie daje zbyt wielu uprawnień wiodących, umożliwiających prowadzenie aktywnej polityki. Taka czysto reprezentacyjna funkcja dla Donalda Tuska to niewątpliwie marnowanie jego potencjału, tym bardziej, że polskiego Macrona czy lepiej Justina Trudeau po stronie polskiej opozycji nie widać. Tusk z pewnością wolałby mieć realną władzę w odwracaniu Polski ze ścieżki, na którą wprowadził ją PiS i prezes Kaczyński i taką realną władzę ma premier. By jednak nim zostać musiałaby w pełni urzeczywistnić się szeroka współpraca partii opozycyjnych, których to właśnie Tusk musiałby już jesienią 2019 roku poprowadzić do odbicia Polski z rąk Prawa i Sprawiedliwości.
Czy to nierealny scenariusz? Dowiemy się już jesienią tego roku. Jeśli Koalicja Obywatelska w sejmikach wojewódzkich i na niższych poziomach samorządów zda egzamin i PiS te wybory choćby nieznacznie, ale jednak przegra to wniosek będzie oczywisty – zjednoczona opozycja może odnieść sukces. Na lidera tego obozu Tuska wykreuje … sam Kaczyński i jego posłowie, którzy zarówno w kampanii samorządowej, jak i później będą nagminnie ciągać Tuska po prokuraturach, sądach i komisjach śledczych. To, co dla Małgorzaty Wassermann będzie miało być dopalaczem w wyborach w Krakowie, czyli kulminacja prac komisji śledczej ws. Amber Gold i “grillowanie” Tuska będzie w gruncie rzeczy dopalaczem dla obecnego szefa RE. To samo w sprawie smoleńskiej “zdrady dyplomatycznej”, komisji śledczej ds. VAT czy wielkiej awantury, która nas czeka ws. przyjęcia nowego projektu budżetu unijnego, w którym Polska dostanie blisko 30 mld euro mniej.
To, co PiS będzie uważało za “grillowanie” Tuska, w gruncie rzeczy będzie jego promowaniem na lidera obozu anty-PiS i odbudowywaniem jego politycznej pozycji w kraju. Mógłby oczywiście Kaczyński od tego odstąpić i zapomnieć o rozliczaniu byłego premiera. Nie zrobi tego jednak, bo dla niego jest to już meta w politycznym wyścigu. Na jego finiszu znów pojawił się odwieczny rywal, którego nigdy nie przegonił a przysiągł sam sobie, że by przykryć swoje wyrzuty sumienia za śmierć brata bliźniaka musi to przed końcem kariery politycznej osiągnąć.
Fot. Flickr/EPP
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU