Wczorajsza debata w Europarlamencie nad rezolucją nawołującą polski rząd do przestrzegania postanowień dotyczących praworządności wywołała wielkie emocje. Prawicę do czerwoności rozpaliła nie tylko wypowiedź szefa liberałów Guy’a Verhofstadta o “tysiącach neonazistów” i marszu, który “miał miejsce 300 kilometrów od obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau”.
Szczególnie duże zainteresowani wywołała także reakcja eurodeputowanych Platformy Obywatelskiej, z których część głosowała za przyjęciem rezolucji. W tej napiętej atmosferze ideologicznej awantury Ryszard Petru postanowił dolać oliwy do ognia, stwierdzając:
“Nie jestem europarlamentarzystą, ale raczej byłbym skłonny zagłosować “za” rezolucją wzywającą polski rząd do przestrzegania postanowień dotyczących praworządności.”
Jeden z liderów opozycji wręczył w ten sposób wymarzony oręż w ręce prorządowych mediów, aby dalej prowadzić narrację o “donoszeniu na Polskę”, “szkalowaniu” swojego kraju, jak to napisała na Twitterze premier Szydło:
Politycy, szkalujący swój kraj na forum międzynarodowym nie są godni jego reprezentowania.
— Beata Szydło (@BeataSzydlo) November 15, 2017
Trzeba mieć bowiem świadomość, że histeria polityczna nie jest dobrym doradcą. To co podoba się żelaznemu elektoratowi opozycji bardzo często budzi równocześnie wielkie wzburzenie w milionach wyborców, nie tylko żelaznego elektoratu PiS, ale szeroko pojętego centrum – zwyczajnych ludzi, o którego poparcie opozycja musi zabiegać. Wielkie poparcia dla partii rządzącej ma wiele przyczyn, ale jedną z największych jest systematyczne zniechęcanie do siebie umiarkowanego elektoratu przez czołowych polityków opozycyjnych.
Większość Polaków nie popiera robienia z sytuacji w Polsce europejskiego show. Nasz problem z demokracją musimy rozwiać sami, na miejscu, bez zagranicznych adwokatów. Nie ma z resztą wątpliwości, że w świecie polityki wszelkie rezolucje nie pochodzą z dobrego serca, ale z gry interesów. Gdyby rządziła idea, już mielibyśmy dawno rezolucję skierowaną do rządu Hiszpanii. W retoryce PiS, że Polska stała się chłopcem do bicia jest bowiem drobne ziarno prawdy, które zmieszane z toną narodowych kompleksów i zwykłych kłamstw tworzy bardzo efektowny przekaz medialny. Opozycja jednak, zamiast unikać ciosów propagandy rządu i bezwzględnie obnażać jej płycizny i manipulacje sama podkłada się pod cios.
Cała antyeuropejska retoryka o kontrolowanych przez Niemcy elitach III RP, dyktatach, czy donoszeniu zagranicę straciłaby większość swojej skuteczności jeśli politycy opozycji nauczyliby się ważyć słowa. Nie robią tego jednak, ponieważ wciąż dominuje spór o podział wpływów w żelaznym elektoracie opozycji nad walką o odbicie politycznego centrum. Do wojenki podjazdowej w obozie opozycji deklaracje Ryszarda Petru są perfekcyjne, ale dla sprawy opozycji jako całości są katastrofą, ponieważ pozwalają PiS usypiać miliony w przekonaniu, że opozycja dalej jest mała i niepoważna.
Narodowa duma jest szczególnie niebezpiecznym obszarem. Polacy bowiem bardzo ją cenią, mimo, że w mediach błędnie uwierzono, że to pojęcie jest już tylko domeną faszystów i ONR-owców. W Platformie Obywatelskiej zdaje się, że częściowo zdano sobie z tego sprawę.
Głosowanie części europosłów za rezolucją było bowiem złamaniem linii partii i nie obyło się bez reakcji władz: wiceszef Platformy Obywatelskiej Tomasz Siemoniak powiedział:
“Będziemy rozmawiali o konsekwencjach wobec europosłów PO, którzy głosowali w środę za sankcjami dla Polski, na posiedzeniu zarządu w przyszłym tygodniu”
Poseł zastrzegł, że PO zgadza się z samą treścią rezolucji, ale:
“Natomiast nie zgadza się, żeby nawet w formie miękkiej sugestii, pojawiało się ryzyko sankcji wobec Polski”. (…) Odróżniamy rząd PiS-u i jego złe działania od konsekwencji, które będą konsekwencjami dla każdego Polaka, bo będą mogły oznaczać, hipotetycznie ograniczenie funduszów europejskich.”
Ryszardowi Petru takiej refleksji jak powyższa zabrakło. Poseł tłumaczył wprawdzie, że: “Trzeba dokładnie poznać artykuł 7 traktatu i zobaczyć, co tam jest napisane. Tam nie ma automatyzmu sankcji. To poważny krok, wskazujący na to, że w Polsce łamane są zasady unijne; łamany jest artykuł 2 traktatu, gdzie jest mowa o wartościach – jedną z wartości jest praworządność; przestrzeganie prawa.”
W debacie krajowej nikt nie będzie przywoływał szczegółu zapisów, zostanie za to na pewno przywołana postawa “donoszenia”. Nawet abstrahując od rządowej propagandy wypowiedź Petru jest niefortunna, ponieważ świadczy o politycznej naiwności. Nie musi być wcale automatyzmu sankcji. Polityka kieruje się bowiem zasadą konsekwencji – jedno działania otwiera drogę do kolejnego, ostrzejszego w środkach.
Takimi zagraniami opozycja wspiera dominację obozu rządzącego. Aby wygrać walkę o rząd dusz w debacie publicznej przeciwnicy PiS muszą odrzucić część swojego politycznego słownika. Dwa lata udowodniły, że narracja opozycji nie działa, zatem musi nadejść refleksja, gdzie doszło do rozejścia się działań obozu demokratycznego z oczekiwaniami znacznej części społeczeństwa. Zrzucanie winy na 500+ nie wystarczy. Aby wziąć odpowiedzialność za Polskę opozycja musi nauczyć się wpierw brać odpowiedzialność za własne słowa.
fot. flickr/Sejm RP
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU