Nie dalej jak tydzień temu Służba Ochrony Państwa znowu doprowadziła do wypadku samochodowego. Limuzyna z ministrem Jarosławem Gowinem została uszkodzona. Winny stłuczki był kierowca. Zmiana nazwy z “Biura Ochrony Państwa” nie pomogła, służba permanentnie niszcząca drogie państwowe limuzyny nie przestała tego robić pod nowym szyldem. Jednak teraz ta kompromitacja wkroczyła na zupełnie nowy – międzynarodowy poziom.
Angela Merkel, była kanclerz Niemiec, przyjechała 6 grudnia do Polski. Miała oddać hołd pomordowanym w nazistowskim obozie koncentracyjnym “Auschwitz”, za podróż niemieckiej polityk odpowiadać miała SOP. W drodze do Oświęcimia kierowca popełnił błąd, prawdopodobnie niepotrzebnie ustawił limit prędkości. Nie potrafił poradzić sobie z opancerzoną limuzyną, jak podaje portal onet.pl – kierowca wpadł w panikę i Angela Merkel musiała przesiąść się do innego auta służb.
Kierowca, który wiózł byłą kanclerz Niemiec pracował w SOP dopiero od pół roku. Wcześniej był… pirotechnikiem. Właśnie o zatrudnianie amatorów bez umiejętności, ale za to ze znajomościami w PiS, zarzucane było SOP przy poprzednich incydentach. Tak jak w przypadku reform sądów PiS ignoruje prawo polskie i europejskie standardy praworządności, tak kierowcy SOP prowadzili często limuzyny z najważniejszymi urzędnikami w państwie nieadekwatnie do warunków i własnych umiejętności.
Każdy incydent z udziałem SOP przypomina o katastrofie smoleńskiej. Nagrania z kabiny pilotów ujawniły naciski na kierujących samolotem ze strony pasażerów. Takie naciski mogą pojawiać się też w przypadku kierowców SOP.
źródło: onet.pl
Fot. Flickr.com
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU