– Jestem przekonana, że jest to kolejny krok, który ma na celu wywołanie strachu wśród adwokatów. Proszę wziąć pod uwagę, że w walce o niezawisłość sędziów i niezależność prokuratury, adwokaci biorą bardzo aktywny udział. W związku z tym, działania te na pewno nie podobają się osobom z kręgów władzy, a co za tym idzie, takie teatralne zatrzymania mają na celu demonstrację siły i pokazanie, że z nieposłusznymi adwokatami, władza też ma zamiar się rozprawić – z prezes Stowarzyszenia Adwokackiego „Defensor Iuris”, Kingą Dagmarą Siadlak o zatrzymaniu Romana Giertycha, polskim społeczeństwie i prawie rozmawia Michał Ruszczyk.
Michał Ruszczyk: Co Pani sądzi o okolicznościach zatrzymania Romana Giertycha? Czy chodziło tylko o tzw. „efekt mrożący”?
Kinga Dagmara Siadlak: Przede wszystkim należy bardzo wyraźnie powiedzieć jakie to były okoliczności. Wedle doniesień prasowych Mecenas Roman Giertych został zatrzymany po wyjściu z sądu i skuty kajdankami, następnie przeszukano jego miejsce zamieszkania, a także próbowano przeszukać jego kancelarię. Czynności te miały być związane ze zdarzeniami, do których miało dojść w latach 2010 – 2014. Więc skąd ta nagłość reakcji? Akurat na dzień przed ważnym posiedzeniem aresztowym Leszka Czarneckiego? Czy faktycznie ten spektakl był potrzebny? Czy zastosowanie kajdanek było faktycznie niezbędne? Brak jest informacji, by mecenas Roman Giertych stawiał opór czy też nie wykonywał poleceń, stosował przemoc wobec funkcjonariuszy Policji. Moim zdaniem to była zwykła demonstracja siły.
Podjęte środki były zbędne i użyte dla osiągnięcia zupełnie innego celu aniżeli zabezpieczenie prawidłowości postępowania przygotowawczego. Nie były one zastosowane z zasadą proporcjonalności. Zasada ta stanowi, że stosowane przez organy ścigania środki muszą to być środki odpowiednie do danej sytuacji, właśnie dlatego, aby nie były bardziej dolegliwe, aniżeli jest to konieczne.
Powyższe nie jest jedynym uchybieniem, do którego doszło. Trzeba podkreślić, że w czasie poszczególnych czynności procesowych także złamano prawo.
Czynność ogłoszenia zarzutów została przeprowadzona wobec osoby nieprzytomnej, która nawet nie mogła się do nich odnieść. Zupełnie jakby odbyła się w pustym pokoju. To była po prostu czynność pozorna. Ona się po prostu skutecznie nie odbyła, nie można było więc przystąpić do przesłuchania. Jak bowiem osoba nieprzytomna ma odnieść się do zarzutów? Jak ma oświadczyć czy zarzuty te zrozumiała i czy przyznaje się do ich popełnienia? W tej sytuacji, bez przesłuchania, prokurator nie miał prawa zastosować wobec mecenasa Romana Giertycha środków zapobiegawczych. Tak stanowi kodeks postępowania karnego. W sprawie uzyskano opinię biegłych, z której wynika jednoznacznie, że stan zdrowia mecenasa Giertycha jest bardzo poważny. Działania prokuratury trzeba w tym miejscu zestawić z informacjami podanymi przez organy ścigania w czasie konferencji prasowej. Ze słów, które tam padły, nie można było nie odnieść wrażenia, że organy ścigania powątpiewają w prawdziwość objawów.
Dokonano przeszukania w biurze i domu Romana Giertycha nie do końca stosując się do przepisów i dobrych praktyk, stosowanych w takich sytuacjach. Co to oznacza dla klientów mecenasa Giertycha? I co to oznacza dla nas wszystkich?
Jeżeli chodzi o czynności, dotyczące przeszukania, to od razu nasuwa nam się pytanie, czy została zachowana tajemnica adwokacka. I po co w ogóle jest ta tajemnica? Należy pamiętać, że adwokat jest powiernikiem swojego klienta, który przekazuje mu swoje tajemnice. Czyni to wiedząc, że żadna z tych informacji nie ujrzy światła dziennego i nie zostanie wykorzystana przeciwko niemu. Zasada ta została ustanowiona by zabezpieczyć interesy nie adwokata, ale klienta. Oczywistym jest, że tajemnicą objęte są nie tylko informacje, które adwokatowi zostały przekazane ustnie, ale także dokumenty, notatki, i.t.p. Wszystko to znajduje się w kancelarii.
W momencie, gdy służby wchodzą do kancelarii, to mogą wejść w posiadanie wiedzy odnośnie wszystkich klientów adwokata. Wiedzy dotyczącej relacji gospodarczych, historii jego życia, często intymnego. Jednym słowem wszystkiego, o czym adwokat musi wiedzieć, by móc świadczyć pomoc prawną klientowi. Dlatego, tak lekceważące podejście organów ścigania do tej jakże ważnej kwestii, należy napiętnować. Trudno jest uznać, że przeszukanie w biurze Romana Giertycha miało być związane tylko z czynami, które zarzuca mu prokuratura.
Biorąc pod uwagę nieuzasadnione zatrzymanie Romana Giertycha z pominięciem procedur. Czy Pani zdaniem na tej samej zasadzie, można dokonać przeszukania i zatrzymania zwykłego obywatela?
Jeżeli zatrzymano adwokata z pominięciem celowości i proporcjonalności użytych środków, to nic nie stanie na przeszkodzie, żeby w identyczny sposób zatrzymać każdego obywatela. Także takiego, który nie wykonuje zawodu zaufania publicznego. Przecież adwokat nie jest obywatelem innej kategorii. Poprzez funkcję jaką pełni, takie zatrzymanie jest po prostu bardziej medialne. Narracja proponowana przez TVP może rodzić przeświadczenie, że organy ścigania muszą mieć mocne dowody uzasadniające użyte środki. Jest to tylko kreacja rzeczywistości, która tak naprawdę nie istnieje.
Pomijam tu fakt materiału dowodowego, które zgromadziła prokuratura, bo go nie znam, ale jeżeli są dowody, które były gromadzone od kilku lat wobec mecenasa Giertycha, to co stało na przeszkodzie, żeby go wezwać na przesłuchanie i w normalnym trybie zastosować środki zapobiegawcze? Jestem przekonana, że to co się stało było tylko i wyłącznie częścią swoistego „teatru”.
Czy, Pani zdaniem, możemy się w najbliższym czasie spodziewać represji wobec niepokornych adwokatów, tak jak to się już dzieje w przypadku sędziów?
Odpowiem bardzo jednoznacznie. Jestem przekonana, że jest to kolejny krok, który ma na celu wywołanie strachu wśród adwokatów. Proszę wziąć pod uwagę, że w walce o niezawisłość sędziów i niezależność prokuratury, adwokaci biorą bardzo aktywny udział. W związku z tym, działania te na pewno nie podobają się osobom z kręgów władzy, a co za tym idzie, takie teatralne zatrzymania mają na celu demonstrację siły i pokazanie, że z nieposłusznymi adwokatami, władza też ma zamiar się rozprawić.
Tutaj warto przejść do innego aspektu, na który zwracali uwagę obrońcy Romana Giertycha. Mianowicie z jednej strony Pan mecenas uczestniczył w sprawach, w których były wątki polityczne, a z drugiej prowadzone było śledztwo w innej sprawie, w której zdecydowano o zastosowaniu środka zapobiegawczego w postaci zawieszenia w czynnościach adwokata. Natomiast wziąwszy pod uwagę, że miało się odbyć następnego dnia posiedzenie aresztowe klienta Romana Giertycha i to w sprawie o charakterze politycznym, to można postawić tezę, że spektakularne zatrzymanie mecenasa miało związek z tą sprawą. To samo dzieje się z sędziami, którzy wydają niekorzystne wyroki dla władzy i działają w obronie praworządności, i są z tego powodu dyscyplinowani przez rzeczników Izby Dyscyplinarnej, która, dodajmy, nie jest sądem w rozumieniu prawa europejskiego, a pomimo tego działa.
Przed Izbą Dyscyplinarną Sądu Najwyższego do tej pory stali głównie sędziowie. Czy potrafi sobie Pani wyobrazić sytuację, że za chwilę w ramach walki z kolejną „kastą” będą to niewygodni adwokaci?
Sędziego obecnie można odsunąć od orzekania stosunkowo łatwo. Cały system aktywnie działających rzeczników dyscyplinarnych, sądownictwo dyscyplinarne i decyzje prezesów sądów w poszczególnych sprawach są stosunkowo proste do wdrożenia. Jednak w przypadku adwokata nie jest to już takie proste. Adwokatura wciąż ma sądownictwo samorządowe. Dopiero na etapie kasacyjnym, zgodnie z ustawą, właściwa jest Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego. W związku z tym prokuratura musi sięgać po narzędzia, które są szybsze, a więc po środki zapobiegawcze, takie jak zawieszenie w czynnościach adwokata. W ten sposób łatwo można wyeliminować niewygodnego adwokata z postępowania karnego. To jest zupełnie inny mechanizm, ale skutek jest ten sam.
Biorąc pod uwagę dewastację najważniejszych instytucji i dyscyplinowanie prawników, nasuwa się pytanie, w jakim ustroju Pani zdaniem obecnie żyjemy?
Proszę mi pozwolić nie nazwać go po imieniu. Mogę powiedzieć natomiast, że faktycznie nie ma on nic wspólnego z państwem demokratycznym, albowiem ono opiera się na trójpodziale władzy. W państwie prawa nie stosuje się przepisów w sposób wybiórczy i nie interpretuje prawa w zależności od potrzeb politycznych. Prawo winno być pewne, stanowić constans, po to, by wszyscy obywatele mieli świadomość jakie konsekwencje niosą określone czyny. Po to by zapewnić ciągłość procedur.
Tymczasem prawo stanowione jest w sprzeczności z konstytucją, a sama ustawa zasadnicza interpretowana w zależności od interesów władzy. Tego nie można nazwać państwem prawa czy demokracją.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU