Gdy z Kancelarii Prezydenta odchodził rzecznik Andrzeja Dudy i dyrektor jego biura prasowego mówiono o niespełnionych ambicjach Marka Magierowskiego i braku chemii pomiędzy nim a głową państwa. Gdy wczoraj potwierdziły się doniesienia o odejściu z najbliższego otoczenia szefowej Kancelarii, Małgorzaty Sadurskiej motywy wydają się znacznie bardziej oczywiste. Choć jako oficjalny powód jej odejścia przedstawia się coraz silniejszą pozycję szefa prezydenckiego gabinetu Krzysztofa Szczerskiego, ja nie mam żadnych wątpliwości, że głównym powodem jest choć włączenie się do grona dojących dobrą zmianę.
Dojna zmiana ma się świetnie
Z doniesień “Superexpressu” wynika, że pani Sadurska dostanie teraz intratną posadę w zarządzie jednej ze spółek skarbu państwa, gdzie pensję kilkunastu tysięcy złotych zamieni na pensję kilkudziesięciu tysięcy. Nie ma znaczenia, że pani Sadurska doświadczenia w prowadzeniu spółek nie ma, że w swojej karierze przede wszystkim pracowała jako urzędnik. Ważne, że dojna zmiana rozdaje kolejne synekury dla najbardziej lojalnych działaczy. Gdy w maju 2015 roku opinia publiczna usłyszała rozmowę minister Elżbiety Bieńkowskiej z szefem CBA Pawłem Wojtunikiem, słowa o tym, że “tylko idiota albo złodziej pracuje za 6 tys. zł” to Prawo i Sprawiedliwość najgłośniej krzyczało, że to przejaw oderwania władzy od rzeczywistości. Okazuje się, że dla urzędniczki prezydenta kilkanaście tysięcy to też za mało i lepiej pójść na państwową fuchę w spółce, gdzie ani narobić się nie trzeba, ani nikt z efektów prac nie rozliczy.
Jaka to będzie spółka? To oczywiście bez znaczenia, ale już dziś mówi się zarówno o PKO BP jak i o PZU. Pojawiają się też przypuszczenia, że może chodzić o Orlen, gdzie taka pensja nie byłaby żadnym zaskoczeniem. Moim osobistym typem jest Alior Bank, gdzie za dwa tygodnie zmienić ma się zarząd, a prezesem przestanie być guru polskiej bankowości, Wojciech Sobieraj. Zresztą nie ma to zbyt wielkiego znaczenia, ważne, że oto kolejna osoba z PiS skorzysta z dojnej zmiany.
Warto jednocześnie zwrócić uwagę, że Beata Szydło podbiera już drugą osobę z najbliższego otoczenia prezydenta Dudy. Do niedawna wydawało się, że te dwa pałace musi połączyć sojusz, by w obliczu niechybnej ofensywy pisowskich jastrzębi z zakonu PC nie dać się wyrzucić z siodła. Dziś widać, że Beata Szydło na tego konia nie stawia. Woli kupić lojalność Magierowskiego którego zrobiła wiceministrem spraw zagranicznych oraz Sadurskiej i przeciągnąć ich na swoją stronę. Ciekawe jak na ten ruch ze strony premier odpowie Andrzej Duda. Zobaczymy już wkrótce, gdy poznamy nowego szefa jego kancelarii.
fot. flickr/KPRM
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU