Polska polityka, zwłaszcza w okresie kampanii wyborczej, funkcjonuje na zasadzie: „nikt Ci tyle nie da, ile ja Ci mogę obiecać”. Na przestrzeni lat usłyszeliśmy tyle obietnic i zapewnień, że gdyby choć 10% z nich ujrzało światło dzienne, to żylibyśmy dziś w kraju mlekiem i miodem płynącym. Trzeba jednak przyznać, że część z nich była tak niedorzeczna, że może dobrze się stało, że pomysły te odeszły do lamusa.
Do najsłynniejszych obietnic w historii polskiej polityki należą:
- 100 milionów starych złotych dla każdego obywatela, który poprze danego kandydata w wyborach prezydenckich,
- Podatki 3 x 15 %,
- Budowa 3 milionów mieszkań,
- Komputer dla każdego ucznia,
- Wprowadzenie kadencyjności w wyborach do parlamentu,
- Likwidacja Senatu,
- Odejście od finansowania partii politycznych z budżetu państwa,
- …………………………………………………………………………………………………. (wypełnij, wpisując dowolną obietnicę)
Z obietnicami, takimi jak kadencyjność, jest jak z likwidacją senatu, czy odejściem od finansowania partii politycznych z budżetu państwa. Jest to pięknie brzmiące hasło, podnoszone przy okazji każdej kampanii wyborczej. Zaraz po jej zakończeniu okazuje się, że partie, które jeszcze miesiąc temu miały ten postulat na sztandarach, zaczynają po cichu od niego odchodzić.
Rezygnacja z realizacji postulatów rzadko kiedy ma podłoże merytoryczne, wynikające z dogłębnego zbadania tematu. Od naszych przedstawicieli w sejmie oczekujemy podejmowania racjonalnych decyzji. Można zatem postawić tezę, że społeczeństwo nie miałoby do polityków pretensji, gdyby Ci po dogłębnej analizie tematu stwierdzili, że dane rozwiązanie nie jest jednak właściwe. Oczywiście pojawia się pytanie, dlaczego dany postulat był dobry w kampanii wyborczej, a zaraz po wyborach przestaje być aktualny? Odpowiedź jest co do zasady prosta – bo łatwo jest obiecywać, zwłaszcza w przypadku partii opozycyjnych, które wiedzą, że nie będą sprawować władzy. Wystarczy wtedy rozłożyć ręce i zwalić winę na rządzących. Nieraz byliśmy świadkami sytuacji, w której politycy zwołują konferencję prasową, twierdząc, że bardzo by chcieli wcielić dany pomysł w życie, ale zły rząd i większość sejmowa im nie pozwalają. Rządzący są często nie lepsi. Oni z kolei obwiniają za wszystko poprzedników, atakując przy tym opozycję. Są również mistrzami odwracania uwagi społecznej od realnych problemów, w myśl zasady „chleba i igrzysk”.
Sytuacja powtarza się bez pudła przy każdych wyborach. Bardzo często te same twarze obiecują nam te same lub podobne rzeczy, tylko inaczej, ładniej opakowane. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego ludzie, pomimo faktu, że wielokrotnie zawiedli się na politykach, ciągle głosują na te same osoby?
Wydaje mi się, że jest to podyktowane faktem, że wszyscy chcemy mieć w życiu łatwiej, chcemy żeby jakieś mityczne mądre głowy rozwiązały za nas większość problemów lub dały nam do ręki odpowiednie narzędzia, za pomocą których bez problemu sobie w życiu poradzimy. Nawet w najbardziej roztropnych z nas tli się nutka nadziei, że nasze problemy same się rozwiążą lub, że zrobią to za nas politycy, pomimo tego, że intuicyjnie większość z nas zdaje sobie sprawę, że taki obrót sprawy nie jest możliwy. Nie ma nic złego w powyższym rozumowaniu, wszyscy chcemy być wiecznie piękni, młodzi i bogaci.
Jednakże działalność polityków, ze szczególnym uwzględnieniem składanych przez nich obietnic, nie zwalnia nas od myślenia. Wręcz przeciwnie, w momencie gdy słyszymy daną obietnicę, w głowie powinna się nam zapalać lampka. Lampka, która domaga się odpowiedzi na następujące pytania:
- czy dany pomysł jest racjonalny?
- czy jest wykonalny?
- skąd wziąć na niego pieniądze?
To oczywiście tylko przykładowe pytania, które powinniśmy sobie zadać. Jeżeli coś brzmi za dobrze, by było prawdziwe, to z całą pewnością dokładnie takie jest.
Powyższy problem jest natury systemowej. Politycy nie są w żaden sposób pociągani do odpowiedzialności, dlatego też czują się bezkarni w obiecywaniu przykładowych gruszek na wierzbie. W Polsce koniec kariery politycznej jest przeważnie związany z wystąpieniem grubej afery, po której dany polityk staje się persona non grata.
Politycy muszą zrozumieć, że raz wybrani, powinni wywiązać się z umowy ze swoimi wyborcami. Umowy opartej o wyrażane przez nich poglądy, złożone obietnice oraz oczekiwania obywateli, którzy na nich głosowali.
To właśnie z powodu niedotrzymanych obietnic wyborczych, coraz więcej ludzi rezygnuje z udziału w procesie wyborczym w przekonaniu, że ich głosy się nie liczą. W miarę zbliżania się wyborów, trzeba pamiętać, że nasz głos może pomóc wyeliminować nieuczciwych, zakłamanych polityków i wpłynąć pozytywnie na jakość zachowania nowych przedstawicieli. Nie głosujmy za durnymi obietnicami, wypowiedzianymi w kampanijnej gorączce, zwłaszcza za takimi, w które sami byśmy nie uwierzyli.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU