W zeszły wtorek Małgorzata Kidawa-Błońska została kandydatką na premiera Koalicji Obywatelskiej. Grzegorz Schetyna podczas prezentacji podkreślał, że potrzebny jest ktoś, przed kim nawet najwięksi szczekacze muszą się zacząć miarkować. Stwierdził także, że ludzie chcą nowej jakości, kogoś kto nie będzie się zajmował polityczną wojną, tylko wytrwałą pracą – “Trzeba słuchać ludzi, a Małgorzata, warszawianka, kobieta sukcesu, matka, ludzi potrafi słuchać. Z taką samą uwagą i szacunkiem rozmawia z ambasadorem w filharmonii, jak i ze sprzedawczynią na miejskim bazarku” – tłumaczył przewodniczący Platformy Obywatelskiej.
Pierwszą próbą ogniową była wczorajsza wizyta u Moniki Olejnik w “Kropce nad I”, którą Małgorzata Kidawa-Błońska zadała koncertowo. Miałem obawy przed programem, że coś pójdzie nie tak, że zostanie zaskoczona, że dojdzie do jakiejś pomyłki, ale po zakończeniu programu okazało się, że strach był na wyrost. Wczoraj zobaczyliśmy osobę kompetentną, spokojną , logicznie argumentującą oraz merytoryczną, a gdy zaszła taka potrzeba, stanowczą. I co chyba najważniejsze, nie było żadnej agresji, brudnych ataków czy pomówień. Na tle całej klasy politycznej objawiła się kobieta zdolna do zasypywania podziałów w społeczeństwie.
Potrzebę budowania zgody podkreśliła już na samym początku programu – “Podziały w Polsce są tak wielkie, że boję się, że już za parę lat w ogóle nikt ze sobą przy stole wigilijnym nie usiądzie: albo ludzie będą wygłaszali sobie jakieś prztyczki, albo będą się wzajemnie obrażali. Kiedy patrzę, jak wygląda polska polityka, to jest ostatni moment na to, żeby to zatrzymać” – zwróciła uwagę. Przyznała także, że były popełnione błędy, które polegały na zaniedbaniu kontaktów ze zwykłymi ludźmi, ale zostały z tego wyciągnięte daleko idące wnioski – “Przez całą kadencję, kiedy jesteśmy w opozycji, tych kontaktów było mnóstwo” – powiedziała.
Wicemarszałkini powiedziała również, że jest gotowa do debaty z Jarosławem Kaczyńskim – “On jest jedynką w Warszawie i to my powinniśmy tutaj w Warszawie ze sobą rozmawiać, nie szukać jakichś innych zastępczych rozwiązań. Jako jedynki z jednego miasta powinniśmy ze sobą rozmawiać. Zawsze w tradycji było, że jedynki z jednego miasta ze sobą debatują, żeby ludzie mogli poznać ich poglądy i zobaczyć, jak się zachowują” – wyjaśniła. Pół godziny wcześniej poseł Prawa i Sprawiedliwości, Łukasz Schreiber był pytany, czy premier Mateusz Morawiecki stanąłby do debaty z Kidawą-Błońską i wyraźnie było widać, że kluczy w tej sprawie. Nie padło stanowcze “tak, jest gotowy i będzie debatował”, tylko zaczął mydlić oczy sprawami związanymi z programem wyborczym.
Lawirowanie Schreibera potwierdza tylko doniesienia medialne o tym, że obóz rządzący został zaskoczony Małgorzatą Kidawą-Błońską, a chyba już w szczególności przekazem o zatrzymaniu postępujących podziałów. Wskazywanie, kto jest dobry, a kto zły, kto się nadaje na prawdziwego Polaka, a kto nie, jest zapisane w DNA Prawa i Sprawiedliwości. Było to widać nawet podczas sobotniej konwencji, gdy Kaczyński mówił, że poza Kościołem jest tylko nihilizm, a modelowa polska rodzina to jedna kobieta, jeden mężczyzna, stały związek i dzieci, odrzucając tym samym np. matki samotnie wychowujące dzieci.
Dodatkowym smaczkiem w budowie wizerunku Kidawy-Błońskiej jest przejęcie sztandarowego hasła Roberta Biedronia. To dzisiejszy eurodeputowany powtarzał cały czas w trakcie ostatniej kampanii wyborczej, że Polacy są bardzo podzieleni i należy to zacząć niwelować. Zresztą lewica ma podobny problem z wicemarszałkinią co Zjednoczona Prawica. Po lewej stronie sceny politycznej ton nadają trzej mężczyźni, którzy już się ochrzcili mianem trzech tenorów i na próżno można szukać tam kobiet, które powinny być znakiem rozpoznawczym ugrupowań sytuujących się na lewo od Koalicji Obywatelskiej. Z szumnych zapowiedzi o dominacji kobiet na pierwszym miejscu list wyborczych lewicy też niewiele zostało i nawet nikt do tego nie chce wracać. Na jedynkach Koalicji Obywatelskiej jest tyle samo kobiet, co na listach lewicy.
Należy przyznać rację komentatorom i publicystom, że jest za mało czasu na dogonienie Prawa i Sprawiedliwości. Ale już jak się spojrzy na to z perspektywy roku i wyborów prezydenckich, to ten wyścig jest wielką niewiadomą. Wczorajsze badanie zaufania do polityków w którym debiutowała Małgorzata Kidawa-Błońska uplasowało ją na bardzo dobrym piątym miejscu z trzydziestoprocentowym wynikiem. W tym sondażu na szczególną uwagę zasługuje fakt, że 24 proc. respondentów nie kojarzy kandydatki na premiera, a to oznacza, że badanym trzeba Kidawę-Błońską przedstawić i tu otwiera się szerokie pole do popisu, ponieważ różnica w zaufaniu do Andrzeja Dudy to tylko 14 proc., więc poduszka do budowania wizerunku jest bardzo duża i spokojnie można w ciągu roku dosięgnąć urzędującą głowę państwa. Uzyskanie przez Kidawę-Błońską bardzo dobrego wyniku w Warszawie sprawi, że będzie realna szansa na pokonanie Andrzeja Dudy, ale też na pierwszą panią prezydent w najnowszej historii Polski. I nie będzie to kobieta związana z lewicą.
Źródło: TVN24
fot. flickr/PO
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU