Znakiem rozpoznawczym komisji były liczne eksperymenty nie mające nic wspólnego z elementarnymi prawami fizyki, o kompetencjach lotniczych nie wspominając. Najważniejszym z nich była przeprowadzona w 2017 roku „symulacja” rozerwania kokpitu przez eksplozję bomby termobarycznej. Zamiast kadłuba samolotu lub czegokolwiek, co mogłoby jakkolwiek kojarzyć się z samolotem, wysadzono metalowy garaż. Nie próbowano nawet wstawić do tego pseudo kokpitu prawdziwych okien, tylko po prostu namalowano je na blaszanej konstrukcji. Dlaczego tak zrobiono? Bo przy wybuchu szyby musiałby rozsypać się w drobny mak, a tymczasem większość okien we wraku tupolewa była w całości, co widać na licznych zdjęciach.
Zwykle jest tak, że jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze, a nowa władza – w szaleńczym pędzie do udowodnienia, że katastrofa była zamachem – nie liczyła się z publicznym groszem. W 2017 r. komisja dostała z budżetu 6 mln zł, rok później tyle samo. Gdy Antoni Macierewicz zaczął być odsuwany w cień, spadły także nakłady na komisje. W zeszłym roku jej budżet wynosił 3 mln zł. W tym roku zaplanowano blisko 300 tysięcy mniej.
Mimo, że Antoni Macierewicz ujawnił, że „raport” komisji jest gotowy, nie ujawnia go. Dzięki temu członkowie tego paranaukowego gremium mogą nadal doić polskich podatników. Z nieoficjalnych informacji wynika, że część członków tego dziwacznego tworu nie mogła pogodzić się z rychłym końcem prac i utratą stałych dochodów. Sposobem na przeciąganie tej hucpy miało być przetransportowanie brzozy do USA celem dalszych oględzin.
Źródło: „Newsweek”
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU