Jeżeli spojrzy się na udokumentowane statystyki i doda się do nich środki wczesnoporonne, nabywane w Internecie oraz zabiegi w podziemiu aborcyjnym, to zapewne mamy do czynienia z 3, 4 czy nawet 5 razy większą liczbą, niż wspomniane wcześniej 35 tysięcy. Dlaczego zakaz aborcji jest de facto martwym zapisem?
Aborcja była jest i będzie. Natomiast patrząc na sprawę szerzej, to jako Polska jesteśmy na ostatnim miejscu w Europie, jeżeli chodzi o refundowany dostęp do antykoncepcji. Nie mamy w szkole edukacji seksualnej opartej o wiedzę specjalistów. Maleje liczba badań prenatalnych i utrudnia się do nich dostęp. W związku z tym kobieta, która będzie chciała przeprowadzić zabieg, znajdzie sposób, żeby to zrobić. Zwłaszcza, że statystyki same o tym mówią, iż nie da się zakazać całkowicie aborcji, bo jak się na nie popatrzy to widać, że co trzecia kobieta przeprowadzała taki zabieg.
Co Pani zdaniem instytucje europejskie mogą zrobić w sprawie praw kobiet w Polsce?
Proszę zwrócić uwagę, że w państwach, które mają problem z demokracją i praworządnością jedną z pierwszych sfer, w którą się uderza, to prawa kobiet i mniejszości seksualnych. Dzisiaj potrzebujemy nie tylko wsparcia w postaci ułatwienia dostępności aborcji dla Polek (tak jak to robi Belgia czy Dania), ale także silnego głosu z Parlamentu Europejskiego w tej sprawie, który powie, że prawa kobiet to prawa człowieka. Natomiast dostęp do aborcji to dostęp do opieki zdrowotnej, a więc prawo podstawowe.
W roku 1793 Olimpia de Gouges została zgilotynowana za domaganie się praw dla kobiet. Tymczasem dziś większość społeczeństwa nie ma świadomości, że prawa kobiet zaliczają się do ogólnie pojmowanych praw człowieka. Co należałoby zrobić, żeby ludzie zrozumieli, że prawa kobiet nie ograniczają się tylko do kwestii dostępności aborcji?
Myślę, że Prawo i Sprawiedliwość oraz wyrok Trybunału Julii Przyłębskiej doprowadzi w przyszłości do wychylenia wahadła w drugą stronę. To znaczy: protesty, które widzieliśmy w ubiegłym roku pokazały, że wzrosło poparcie dla liberalizacji prawa aborcyjnego, a zmalało dla jego zaostrzania.
Natomiast jak porównamy skalę protestów z 2016 do tych w 2020, to widać wyraźną zmianę. To znaczy: w 2016, kiedy Ogólnopolski Strajk Kobiet organizował protesty, to odbyły się one tylko w ponad 100 miastach, a cztery lata później po wyroku – już w 460 miastach. Oprócz poparcia dla protestów powstały też inicjatywy, które zbierają podpisy w celu liberalizacji prawa aborcyjnego i w czasie zbierania podpisów widać, z jakimi spotykamy się reakcjami.
Co, Pani zdaniem, należy zrobić – po odsunięciu PiS-u od władzy – w kwestii równouprawnienia kobiet w innych obszarach?
Jako Lewica złożyliśmy projekt dotyczący likwidacji luki płacowej. W Polsce ona może nie jest taka duża, gdyż różne źródła poddają różnicę na poziomie 8%. Natomiast na pewno potrzebujemy więcej kobiet w polityce, czyli wszystkich mechanizmów – suwaka, parytetów itd., które będą obecne w każdej partii. A to będzie skutkowało, że w polityce znajdzie się większa reprezentacja kobiet. Poza tym potrzebujemy kobiet na wysokich stanowiskach.
Natomiast obszar, który dla mnie jest ważny, to polityka społeczna. Po wyroku Trybunału Julii Przyłębskiej PiS wiele obiecywał – to znaczy najpierw był projekt ustawy prezydenckiej, który miał złagodzić ów wyrok i pozwolić na przerwanie ciąży w trudnych sytuacjach, ale parlament nad tą ustawą nie debatował. Później były inne pomysły, ale ich słabość widoczna była po stronie polityki społecznej. Brakowało prostych rozwiązań, które miałyby na celu rozwiązywanie konkretnego problemu. Tak samo wygląda sytuacja z opiekunami osób niepełnosprawnych. Tutaj też nic się nie zmieniło, chociaż padało bardzo dużo deklaracji. W tym zakresie jest bardzo dużo do zrobienia, żeby wyrównać różnice między kobietami a mężczyznami.
Bardzo dziękuje za rozmowę.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU