– Proszę zwrócić uwagę, że w państwach, które mają problem z demokracją i praworządnością, jedną z pierwszych sfer, w którą się uderza, to prawa kobiet i mniejszości seksualnych. Dzisiaj potrzebujemy nie tylko wsparcia w postaci ułatwienia dostępności aborcji dla Polek (tak jak to robi Belgia czy Dania), ale także silnego głosu z Parlamentu Europejskiego w tej sprawie, który powie, że prawa kobiet to prawa człowieka. Natomiast dostęp do aborcji to dostęp do opieki zdrowotnej, a więc prawo podstawowe – z Katarzyną Kotulą, posłanką Nowej Lewicy o roku z zakazem aborcji i prawach kobiet rozmawia Michał Ruszczyk.
Michał Ruszczyk: W czasach PRL-u aborcja była „na żądanie” i stanowiła najbardziej dostępny środek antykoncepcyjny. Czy marzy Pani o powrocie do tamtych czasów?
Katarzyna Kotula: Przede wszystkim marzę o takim prawie, które będzie adekwatne do obecnych czasów. Trudno porównywać tamtą sytuację ze współczesną, chociaż, jeżeli popatrzy się na sytuację praw kobiet, to można powiedzieć, że Polska zrobiła krok wstecz. To znaczy, że na wielu obszarach prawa kobiet nadal są polem do rozgrywek politycznych.
Zgodnie z ustawą z dnia 7 stycznia 1993 roku o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży możliwość dokonania legalnej aborcji była dopuszczalna przy zaistnieniu jednej z trzech przesłanek: gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety; gdy badania prenatalne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu; gdy ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego. Dlaczego powrót do tzw. kompromisu aborcyjnego dziś już nikogo by nie usatysfakcjonował?
Z dwóch powodów. Po pierwsze „kompromis” został zawarty bez zgody kobiet. Nie było pytania zadanego przez polityków i episkopat, którzy zawierali ów „kompromis”: czego chcą kobiety w tej sprawie? Poza tym należy też dodać, że to prawo de facto nie działało, gdyż jak się spojrzy na statystyki, które były robione, to zauważymy wiele rzeczy. Mianowicie przerywanie ciąży powstałej z powodu czynu zabronionego stało się niemożliwe do uzyskania z powodu procedur, które uniemożliwiają udzielenie pomocy w takiej sytuacji. To zaś powoduje, że w statystykach widzimy, iż ciąże powstałe w wyniku czynu zabronionego zostały przerwane jeden lub dwa razy na przestrzeni kilku lat, gdyż zazwyczaj kobiety w takich przypadkach szukają rozwiązań na własną rękę. Natomiast w innych przypadkach statystyki się nie zmieniły.
Zmieniło się natomiast to, że po wyroku Trybunału Julii Przyłębskiej z zeszłego roku rozwinęła się aborcja farmakologiczna, która jest przeprowadzana w domu i jest legalna, ale nie ma jej w statystykach. Poza tym powstały sieci pomocowe dla kobiet, które działają w Polsce i za granicą.
Jaka, według Pani, powinna być rola państwa w tej kwestii?
Moim zdaniem państwo zupełnie nie powinno tej kwestii regulować, a tylko pozwolić decydować kobiecie. Konstytucja gwarantuje obywatelom dostęp do usług medycznych, a takim zabiegiem jest również aborcja.
Minął już rok od wyroku Trybunału Julii Przyłębskiej, który mocno ograniczył, a w praktyce zakazał w Polsce przeprowadzania aborcji. Jak teraz wygląda sytuacja Polek?
Dzięki takim inicjatywom, jak Aborcyjny Dream Team, Kobiety w Sieci czy Aborcja Bez Granic, mamy wiedzę na temat liczby kobiet, którym udzielono pomocy. Niedawno odbyła się też konferencja prasowa, na której kolektywy podały dokładne statystyk i wiemy, że 35 000 aborcji w pierwszym trymestrze zostało przeprowadzonych. Aborcyjny Dream Team mówi, że pomógł finansowo kobietom w trudnej sytuacji kwotą 700 000 złotych.
Wiemy też, że wyrok, tak jak się spodziewaliśmy, wywołał efekt mrożący jeżeli chodzi o lekarzy, bo z jednej strony chcą pomagać, a z drugiej prawo im tego zabrania. Jako Lewica złożyliśmy projekt ustawy, według którego nie karanoby lekarzy oraz osób, które pomogły kobiecie w trudnej sytuacji.
Czy w naszym kraju przeprowadzaniem aborcji powinny zajmować się wyłącznie NGOS-y?
Oczywiście, że nie. Państwo powinno gwarantować kobietom dostęp do opieki medycznej. W tej chwili NGOS-y, środowiska kobiece czy inne państwa, przejęły rolę rządu, bo jest podobna liczba aborcji jak przed wyrokiem Trybunału Julii Przyłębskiej. Natomiast zmalała liczba przeprowadzanych badań prenatalnych, bo lekarze albo powołują się na klauzulę sumienia, albo boją się konsekwencji. Oczywiście, zdarzają się też przypadki zatajenia diagnozy przez lekarza.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU