Miało być wielkie „bum”, utrata sejmowej większości przez Prawo i Sprawiedliwość, upadek rządu Mateusza Morawieckiego i wywrócenie sceny politycznej w naszym kraju do góry nogami. Konferencja prasowa Gowina najpierw miała być o 10:30, potem o 12:00, a ostatecznie była ok. 13:00. Wicepremier i minister nauki i szkolnictwa wyższego Jarosław Gowin wyszedł do dziennikarzy wraz z kilkorgiem swoich ludzi i zaproponował zmianę konstytucji. Już wtedy wiedziałem, że przegrał swoją grę z Jarosławem Kaczyńskim o poszerzenie wpływów.
Gowin zaproponował, aby zmieniono ustawę zasadniczą w taki sposób, aby kadencja głowy państwa trwała siedem lat, ale za to bez możliwości reelekcji. Aby złożyć projekt zmiany konstytucji potrzeba 90 podpisów, a Gowin ma tylko osiemnastu „swoich” posłów. Jeśli do jego partii nie przystąpiło nagle kilkudziesięciu nowych parlamentarzystów, jego pomysł jest ściemą.
Moim zdaniem najbardziej prawdopodobny scenariusz polega na tym, że Jarosław Kaczyński wypuścił Jarosława Gowina, aby ten spróbował wrobić posłów opozycji w pertraktacje z władzą na temat zmiany ustawy zasadniczej. Pamiętajmy, że przy założeniu, że w głosowaniu nad zmianą konstytucji weźmie udział wszystkich 460 posłów, potrzebna większość wynosi 307 głosów „za”. Nie można zatem zmienić konstytucji bez głosów posłów Platformy Obywatelskiej.
Jarosław Kaczyński już zyskał na zamieszaniu z Gowinem. Dziennikarze rzucą się teraz na analizowanie pomysłu wicepremiera i przez kilka dni nikt nie zapyta o walkę z wirusem czy o bezpieczeństwo lekarzy, pielęgniarek, ratowników medycznych i diagnostów. To da prezesowi PiS czas na przygotowanie tzw. ucieczki do przodu, a gdy będzie gotowa, nikt o pomyśle Gowina nie będzie pamiętał.
Uważam, że z tą władzą nie można zmienić w ustawie zasadniczej choćby jednego przecinka. To ludzie pozbawieni wszelkich zasad i patologiczni kłamcy. Jeśli posłowie opozycji usiądą z nimi do stołu rozmów o zmianie konstytucji, zostaną oszukani na sto procent.
Konstytucja pozwala urzędującemu prezydentowi wprowadzić stan klęski żywiołowej, który może być odnawiany. W czasie trwania stanu klęski żywiołowej oraz przez 90 dni po jego zakończeniu nie można przeprowadzać żadnych wyborów ani skracać kadencji Sejmu. Daje to możliwość legalnego przesunięcia terminu wyborów prezydenckich bez zmiany ustroju państwa.
Znamienne, że w całych tych prawdziwych lub pozorowanych przez Prawo i Sprawiedliwość pertraktacjach z Jarosławem Gowinem urzędujący prezydent Andrzej Duda został całkowicie pominięty.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU