Coraz więcej wskazuje na to, że chcąc narzucić ton debacie publicznej i uciec przed uderzającymi w jego wizerunek doniesieniami medialnymi o aferze wokół deweloperskich interesów spółki Srebrna, prezes Prawa i Sprawiedliwości zdecydowanie przeszarżował, gdy 23 lutego niespodziewanie dla większości partii i rządu ogłosił tzw. “piątkę Kaczyńskiego”. Bo choć udało się na pewien czas odwrócić uwagę od niewygodnych dla niego tematów, to zaskakująca szczodrość rządu w postaci nowych programów społecznych uruchomiła falę protestów wielkich grup zawodowych, które poczuły się kompletnie pominięte w procesie “dzielenia” tortu z publicznych pieniędzy.
Gdy udawane uniesienie i podekscytowanie szeregowych działaczy i ministrów zniknęło, pojawiła się konieczność znalezienia dodatkowych 40 mld złotych. A tych w budżecie po prostu nie ma, co dziś niemal chóralnie przyznają w rozmowach z mediami politycy partii rządzącej.
– Realizując odpowiedzialnie programy, które są wdrożone, trzymając budżet w ryzach, trzeba zaplanować tak wzrost wynagrodzeń, żeby nie zachwiać w żaden sposób polityką finansową. W tej chwili takich pieniędzy nie ma – powiedziała ostatnio rzeczniczka rządu Joanna Kopcińska w rozmowie z Polskim Radiem.
W tej chwili sprawa braków w publicznej kasie eksponowana jest przede wszystkim przy okazji nieuchronnego strajku nauczycieli, ale sprawa ma wymiar znacznie poważniejszy. Jak donosi dziennik “Rzeczpospolita”, w Prawie i Sprawiedliwości bardzo poważnie obawiają się buntu kolejnych grup społecznych, które pójdą śladem nauczycieli. Już dziś w całej Polsce mają się odbyć protesty “Solidarności”, podczas których podnoszone będą postulaty poprawy warunków pracy i płacy pracowników sfery publicznej. Rządzący mogą jednak jedynie bezradnie rozkładać ręce i próbować udobruchać pięknymi słowami i obietnicami zdenerwowanych urzędników. “Piątka Kaczyńskiego”, przemianowana ostatnio na “Piątkę Plus” stała się już nawet źródłem ostrych tarć w rządzie, czego najbardziej widocznym objawem są kłopoty z minister finansów Teresą Czerwińską, która na nadmierne zadłużenie budżetu i złamanie tzw. stabilizacyjnej reguły wydatkowej nie chce się zgodzić.
Partia stoi więc przed nie lada wyzwaniem, bo wobec braku pieniędzy w budżecie opcji ma niewiele i wszystkie mogą rządowi wyjść bokiem. Grabież 40 mld z OFE lub wprowadzenie nowych podatków mogłyby pomóc, ale ryzyko społecznego oburzenia jest zbyt wielkie i zagraża wygranej w wyborach. Z kolei zwiększenie deficytu i dodrukowanie pieniędzy przez rząd może co prawda oznaczać, że dzięki temu trikowi wyborczemu PiS wygra wybory, ale wobec nadchodzącego spowolnienia może doprowadzić do sytuacji, w której rządzenie w kolejnej kadencji stanie się koszmarem, w ramach którego koszty trzeba będzie ciąć, świadczenia ograniczać, a podatki w odczuwalny sposób podnosić. Niezadowolenie społeczne może wtedy zrujnować mozolnie budowany efekt “dobrej zmiany” i poważnie zaważyć na przyszłości partii Jarosława Kaczyńskiego.
Źródło: Rzeczpospolita
fot. Shutterstock/praszkiewicz
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU