„Gazeta Wyborcza” podaje dziś zaskakującą informację. Ponoć Jarosław Kaczyński zaoferował na piśmie wsparcie Emilii Sz., słynnej dziś na całą Polskę internetowej hejterce. Kobieta parę razy pisała do lidera PiS, zanim ujawniła mediom, że zajmowała się organizacją ataków na nieprzychylnych władzy sędziów. Jak dziś wiemy, współpracowała też m.in. z Łukaszem Piebiakiem oraz sędziami Jakubem Iwańcem i Arkadiuszem Cichockim.
Okazuje się też, że prezes PiS nie był całkowicie oschły na listy Emilii. Gdy ta 16 lipca 2019 r. napisała do niego, że „czuje się pokrzywdzona działaniami wymiaru sprawiedliwości, ale także Pana Łukasza Piebiaka, podsekretarza stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości”, szef partii rządzącej dwa dni później odpisał: “Jeśli będzie Pani oczekiwała ode mnie wsparcia, którego mógłbym udzielić, działając w ramach uprawnień przysługujących parlamentarzystom, proszę o informację”. Dodał, że prosi „o sprecyzowanie problemu”.
Co wiedział Kaczyński?
Sz. szybko doszła jednak do wniosku, że pisanie z Kaczyńskim jest „totalnie bez sensu”. Pozostawiona sama sobie nie liczyła już na żadną pomoc.
Mimo tego w rozmowie z dziennikarzami “Wyborczej” zarzeka się, że parę razy opisała liderowi PiS, co dzieje się w sprawie Ministerstwa Sprawiedliwości.
– Opisałam ogólnie sytuację, że źle się dzieje – wspomina prasie.
“GW” otrzymała też odpowiedzi biura poselskiego Jarosława Kaczyńskiego nt. listów Emilii. Jeśli wierzyć stanowisku biura, Kaczyński nigdy nie poznał Sz., ale też nie zapewniał jej w korespondencji o jakimkolwiek wsparciu. Podobno tylko poinformował ją o możliwościach, którymi dysponuje w ramach swoich kompetencji jako posła.
Afera zatacza coraz szersze kręgi
Jeśli Kaczyński wiedział o aferze, powinien dużo szybciej zareagować. Jeśli tego nie zrobił, w oczywisty sposób krył swoje środowisko, ale też w bierny sposób przywalał na działania, które miały miejsce w resorcie sprawiedliwości.
Centralną postacią afery pozostaje Łukasz Piebiak, prawa ręka Zbigniewa Ziobry, który stoi za zorganizowanym hejtem wobec sędziów, którzy sprzeciwiali się polityce PiS. W tle pojawia się też sędzia Jakub Iwaniec z Ministerstwa Sprawiedliwości, który dostarczał internetowej hejterce Emilii haki na Krystiana Markiewicza. Podawał informacje o dziecku Markiewicza, a także wysyłał telefony jego rzekomej kochanki i jej męża.
Coraz częściej mówi się, że za aferę stołkiem zapłaci Zbigniew Ziobro. Ponoć, jeśli PiS wygra wybory jesienią, ma przestać być ministrem sprawiedliwości. Inna sprawa to to, że w pełni demokratycznym kraju zostałby zdymisjonowany już teraz…
Źródło: Gazeta Wyborcza
fot. flickr/P. Drabik
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU