W tym szaleństwie jest jednak metoda – metoda na trzymanie elektoratu Prawa i Sprawiedliwości „pod parą” i w niemal nieprzerwanym wzmożeniu oraz gotowości do udziału w rewolucji. Jarosław Kaczyński osiągnął coś, czego nigdy nie udałoby się osiągnąć jego bratu – partia jest jego osobistym majątkiem, a jej wyborcy są swego rodzaju zapleczem technicznym. Tego nie mieli w czasach swojej świetności ani Leszek Miller, ani Donald Tusk. Dlatego należy między bajki włożyć tezy o końcu PiS – to partia na pokolenia, choć oczywiście biologicznie nieuniknione odejście Jarosława Kaczyńskiego zapoczątkuje przeobrażenie tego środowiska. W przypadku akurat tej zbiorowości szyld nie ma żadnego znaczenia – liczy się sposób myślenia o państwie i osobista przebiegłość każdego członka wspólnoty.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU