Obserwując okładki prorządowych tygodników, można było już zobaczyć tak wielką kreatywność twórców, że rzadko kiedy w rachubę wchodzi zaskoczenie. Teraz jednak Tygodnik “Sieci” braci Karnowskich, w swoim najnowszym wydaniu przesuwa granicę kreowania wizerunku Jarosława Kaczyńskiego na wydaje się najwyższy możliwy poziom.
Lider PiS zostaje bowiem porównany do Donalda Trumpa, kiedy to obaj przywódcy niczym równi sobie liderzy świata są zestawieni ze wspólnym potężnym obozem wrogich sił, które chcą ich zniszczyć. W wiele mówiącym wydaniu “Mężowie stanu pod ostrzałem!” tygodnik stara się przekonać, że obu liderów “łączy więcej niż myślicie”, ponieważ m.in. “wygrali wbrew mediom i kastom. Rozkręcili gospodarki i wzmocnili państwa”. Karnowscy postawili tutaj na radykalny patetyzm, co oddaje zapowiedź nowego wydania tygodnika:
x
x
x
x
x
x
Mężowie stanu pod ostrzałem! Nowy numer "Sieci": @realDonaldTrump i Kaczyński wygrali wbrew mediom i kastom. Rozkręcili gospodarki i wzmocnili państwa pic.twitter.com/2BCCMCqOjH
— Tygodnik Sieci (@Tygodnik_Sieci) August 25, 2019
Tygodnik prezentuje podobieństwa drogi dojścia do władzy obu polityków, którzy oparli się na frustracji znacznej części społeczeństwa, które miały poczucie braku perspektyw. Tygodnik mówi o pewnej “niepoprawności politycznej obu panów, specyficznej i rzadkiej wśród polityków – naturalności”:
“Obaj dostrzegli siłę w zapomnianej, a potem otwarcie pogardzane przez liberałów „milczącej większości”. Momentem zwrotnym w kampanii Hillary Clinton było nazwanie wyborców Trumpa „godnymi pożałowania”. Polscy liberałowie do dziś nie mogą zrozumieć, skąd bierze się siła PiS i ich niemożność przebicia szklanego sufitu. Najlepiej wyraziła to promowana przez polskich celebrytów grafika szydząca z „moherowych” Polaków, biorących świadczenie 500+ i porównuje ich do kundli kierujących przed panem. Dopiero oskarżenia o klasizm (zestawiony z rasizmem), płynące ze strony przedstawiciela nowej lewicy Jana Śpiewaka, spowodowały zniknięcie tego rysunku z profilu aktorki Krystyny Jandy”.
Autor tekstu stawia śmiałą tezę, że można postawić znak równości miedzy narracjami polskiej i amerykańskiej opozycji, które opierają się w trzech hasłach na „R”: Rosja, rasizm i recesja”. Powyższe mają być oczywiście wyssanymi z palca starszakami, kiedy to mimo braku pokrycia w rzeczywistości mają zniechęcić wyborców do skutków polityki prawicy:
“Polska może się pochwalić rekordowo niskim bezrobociem i wysokim wzrostem gospodarczym. Obniżający podatki Trump również poruszył gospodarkę bardziej, niż spodziewali się tego najbardziej optymistyczni analitycy. Zwolennicy demokratów, tacy jak Bill Maher, wpływowy prowadzący polityczno-satyryczny show na HBO, mówią wprost, że życzą Ameryce recesji gospodarczej, byleby przepędzić Trumpa z Białego Domu. Polska opozycja chętnie straszy kryzysem gospodarczym spowodowanym przez socjalną politykę PiS (sama obiecując jeszcze większe transfery finansowe w tym obszarze). U nas podobną rzecz do Mahera ogłosił przecież doradca Ryszarda Petru i potem Roberta Biedronia – Jakub Bierzyński”.
Problem tygodnika “Sieci” polega na tym, że stawianie znaku równości między Trumpem a Kaczyńskim jest daleko idącym skokiem w logice, a w wielu punktach dla samego prezesa mało korzystnym. Donald Trump nie jest bowiem wbrew narracji prorządowych mediów “naturalny”, ale wulgarny i infantylny. Ciężko bowiem zliczyć ilość obelg, jaką wylał prezydent USA na swoim koncie na Twitterze. Politykowi bliżej bowiem do Krystyny Pawłowicz niż do prezesa w tym względzie. Jarosław Kaczyński nie boi się używać języka pogardy, ale tutaj każdy atak ma swój konkretny cel, a metody używane przez lidera PiS są bardziej dyskretne od Trumpa. Wyborcy PiS nie widzą bowiem choćby w agresywnych atakach na mniejszości przejawów mowy nienawiści. Wyzywającego przeciwników od idiotów Trumpa ciężko tak określić. Także teza tygodnika, że źródła władzy obu polityków są tożsame jest błędna. Obaj używali podobnych narzędzi, ale z różnym skutkiem.
Nie jest bowiem w USA tajemnicą, że Donald Trump nie poszerzył elektoratu partii republikańskiej wbrew swoim buńczucznym deklaracjom (liczba głosów na niego oddana nie jest wyższa niż republikańskich przeciwników Obamy), a jego zwycięstwo stało się możliwe nie dzięki mobilizacji własnego elektoratu, ale demobilizacji demokratów i systemu politycznego, który dał Biały Dom człowiekowi, który zebrał mniej głosów od konkurentki.
W kwestii polityki państwowej porównanie Kaczyńskiego i Trumpa zaś zupełnie nie ma racji bytu. Donald Trump może sobie przypisywać wzmocnienie gospodarki, ponieważ obniżył jeden z najwyższych na świecie amerykański CIT, co zachęciło wiele korporacji do sprowadzenia swoich zamorskich aktywów z powrotem do USA – w Ameryce trzeba bowiem opłacić również podatek będący różnicą stawek CIT pomiędzy krajami, przez co sprowadzanie zysków było wcześniej dla korporacji zwyczajnie nieopłacalne. Jednak na jego reformie podatkowej nie zyskali najbiedniejsi, których zysk wynika tutaj głośnie z poprawy ogólnej koniunktury, która jednak została wtórnie osłabiona rozpoczętą wojną handlową. Warto również pamiętać, że odbyło się to za cenę rekordowego wręcz tempa zadłużania USA. W przeciwieństwie do PiS Trump potrafi jednak uzyskać ustępstwa na arenie międzynarodowej. Polityk zmusił do takich choćby Koreę Południową, w początkowej fazie konfliktu z Chinami te także były gotowe iść na korzystne dla Ameryki ustępstwa. Także w kategoriach geopolitycznych, choć Trump wywołał wielki chaos kłócąc się z sojusznikami i wypowiadając porozumienie z Iranem i pakt klimatyczny, to jednak jego ostry kurs wobec Chin wielu postrzega jako konieczność dla zachowania amerykańskiej dominacji. Mamy zatem obraz, który nie jest zupełnie czarno-biały.
W przypadku PiS ciężko się zaś dopatrywać się podobnych odcieni szarości. Rządzący nie przeprowadzili bowiem żadnej istotnej obniżki podatków, a wręcz przeciwnie wprowadzili kilkadziesiąt podwyżek, które wydrenowały z naszych kieszeni dziesiątki miliardów złotych na świadczenia “plus”. Nasz wzrost gospodarczy nie jest bowiem zasługa naszej mądrej polityki gospodarczej, ponieważ takiej nie mamy, kiedy to rosną lawinowo wydatki prokonsumpcyjne, to strukturalne reformy państwa nie są podejmowane. Także oceniając obu polityków trzeba brać pod uwagę, że USA mogą sobie pozwolić na granie z pozycji siły jako pierwsza gospodarka świata, która ma niewielkie uzależnienie od eksportu. Polska, kraj uzależniony od handlu zagranicznego jak tlenu, bez wyrobionej podmiotowości międzynarodowej i skutecznych elit, nie może pozwalać sobie na podobna grę, czego prorządowy tygodnik staje się nie umieć dostrzec.
W jednym Sieci zdają się mieć rację. Taktyka opozycji tak w Polsce jak i za Oceanem wciąż jest w martwym punkcie, stąd Trump jak i Kaczyński mają szansę na kontynuowanie swojego politycznego bytu nie z powodu swojego teoretycznego “męstwa stanu”, ale zwyczajnej słabości swoich oponentów.
Źródło: wpolityce.pl
fot. Shutterstock/JStone/ArtMediaFactory
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU