Prawo i Sprawiedliwość ma kolejny nie lada problem. Tym razem może okazać się on śmiertelnym zagrożeniem dla partii rządzącej. Jego znaczenie jest ogromne, bo dotyczy samego wodza – Jarosława Kaczyńskiego.
Piątkowa debata nad wotum nieufności dla rządu Beaty Szydło, oprócz ostatecznego wyłonienia lidera opozycji, którym niewątpliwie został Grzegorz Schetyna, ujawniła inną brutalną prawdę: Jarosław Kaczyński traci cechy przywódcze, które doprowadziły go na szczyty władzy, a Prawu i Sprawiedliwości zapewniły niepodzielne rządy.
Kolejnym, po samobójczej brukselskiej szarży, wbrew pozorom niezwykle istotnym dowodem na to stało się jego marne przemówienie w Sejmie, mające być mocną odpowiedzią na „expose” przewodniczącego PO.
Kaczyński należał zawsze do najlepszych politycznych mówców. Radził sobie w różnych miejscach, w trudniejszych i łatwiejszych czasach, przed krzyczącymi jak i oklaskującymi go widzami. Oczywiście często zdarzało mu się powiedzieć zdania, które kosztowały jego partię kilka procent poparcia, ale nie można było odmówić mu sprawności retorycznej i umiejętności hipnotyzowania swoich słuchaczy niezależnie od ich poglądów. Stanowiły one nieodłączny element jego charyzmy, tak istotnej dla lidera całej polskiej “prawicy”.
W piątek widzieliśmy innego człowieka. Przemawiał polityk, który nie potrafił skonstruować spójnego przekazu, gubił wątki, operował niechlujną polszczyzną (sławne już „wyłancza”) i na domiar złego nie miał niczego interesującego do powiedzenia, poza standardowym już rzucaniem oskarżeń w kierunku PO. Trzeba też zauważyć, że jego sposób mówienia, a nawet sam wygląd świadczyły o tym, że jest zupełnie bez formy. I to w jednym z najważniejszych politycznie wydarzeń ostatnich tygodni! W sytuacji kiedy Prawo i Sprawiedliwość walczy o zatrzymanie trendu spadkowego w sondażach, tak słaby Kaczyński powinien odpuścić i pozwolić przemawiać np. Beacie Szydło, która wypadła o wiele lepiej niż jej mentor, zwłaszcza że jego główny przeciwnik, Grzegorz Schetyna wygłosił jedno ze swoich lepszych przemówień.
Czy to zapowiedź końca naczelnika jako silnego lidera? Oczywiście można się zastanawiać, czy na podstawie jednego wystąpienia w ogóle można próbować odpowiedzieć na to pytanie, jednak uważam, że mieliśmy do czynienia z ważnym punktem zwrotnym w polskiej polityce. Kaczyński po raz pierwszy przegrał niezwykle istotne starcie ze Schetyną. Nie z Tuskiem, który stał się już dla niego pewnego rodzaju przekleństwem, ale z politykiem, którego zdolności przywódcze są przez komentatorów ocenianie jako co najwyżej średnie.
Obecnie stał się on dla prezesa nie sparingpartnerem, ale poważnym przeciwnikiem z tej samej kategorii – wagi superciężkiej. Schetyna z całą pewnością będzie chciał punktować swojego wroga przy następnych okazjach. Musi je tylko szybko stwarzać, co na pewno zmobilizuje Platformę do wzmożonej aktywności. Poczuł krew i nie odpuści.
W sytuacji, kiedy w samej partii rządzącej trwają walki wewnętrzne, słabości lidera zostaną na pewno bezwzględnie wykorzystane, co pogrąży PiS jeszcze bardziej. A innego przywódcy na horyzoncie nie widać. Generalnie wcześniej czy później politycy PiS-u będą musieli zmierzyć się z problemem zmiany przywództwa. Po odejściu Kaczyńskiego czeka ich niechybny upadek i wątpię, żeby mieli przygotowany efektywny scenariusz na tę okoliczność. Podział na kilka partii to może być najmniejszy wymiar kary.
W mojej ocenie Prawo i Sprawiedliwość wchodzi właśnie w swoją fazę schyłkową. Szybciej niż przewidywali to jego członkowie oraz tzw. eksperci polityczni. W oczy polityków partii rządzącej po kompromitacji ich lidera zajrzała śmierć polityczna. Oznacza to przedkonwulsyjne wzmożenie aktywności na istniejących już frontach oraz otwarcie nowych. W piątek uświadomili sobie, że pozostało im już niewiele czasu na “dobrą zmianę”.
fot. flickr/Rafał Zambrzycki
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU