Choć na oficjalne wyniki wyborów przyjdzie nam jeszcze poczekać co najmniej do środy, to nikt nie odbierze faktycznego i wizerunkowego zwycięstwa prezesowi Polskiego Stronnictwa Ludowego, Władysławowi Kosiniak-Kamyszowi. Partia, która w 2015 roku ledwie przemknęła nad progiem i której przyszłość w elektoracie wiejskim rysowała się w czarnych barwach (PiS nie ukrywało, że ich głównym celem jest doprowadzić do ostatecznego wyrugowania ludowców z polskiej polityki), dziś niewątpliwie triumfuje. Co więcej, znacznie lepszy niż oczekiwany wynik na poziomie ok. 15% może pogrzebać marzenia partii Jarosława Kaczyńskiego o rządach w co najmniej połowie sejmików, zwłaszcza tam, gdzie słabe notowania ma Koalicja Obywatelska. Na dodatek, tak świetny wynik na początku maratonu wyborczego z pewnością pozwoli ludowcom się rozpędzić i odbudować poparcie w skali całego kraju.
Tam, gdzie jest niekwestionowany zwycięzca, musi być i przegrany. Tu wskazać go jest niezwykle łatwo – to namaszczony na nowego lidera obozu Zjednoczonej Prawicy, wychwalany pod niebiosa przez lidera PiS premier Mateusz Morawiecki. To on został twarzą tej kampanii, to on jeździł po całym kraju sypiąc pieniędzmi z rękawa i obiecując złote góry mieszkańcom małych miejscowości. Ostatnie trzy tygodnie kampanii wyborczej były już podporządkowane ostremu uderzeniu właśnie w Polskie Stronnictwo Ludowe i utrzymaniu poparcia wyborców, którzy w 2015 roku dali “dobrej zmianie” zielone światło. Wczorajsza decyzja dużej ilości wyborców, by powrócić do głosowania na PSL i uznanie ich jednak za lepszego przedstawiciela ich interesów niż partia Jarosława Kaczyńskiego, to największa porażka Morawieckiego i dowód jego nieskuteczności i braku wiarygodności w tym elektoracie. Jak widać bankster, który woli widzieć Polaków zapierdalających za miskę ryżu nie przekona rolników do głosowania na PiS, niezależnie od tego, jak wiele obieca i w jak bardzo patetyczne tony wejdzie na wiecowych wystąpieniach.
Co to oznacza dla przyszłości premiera Morawieckiego? Otóż prezes Kaczyński, który swoim autorytetem poręczył za tego polityka, stoi dziś przed bardzo trudnym wyborem. Może przyznać się do klęski już dziś i na rok przed kluczowymi z punktu widzenia “dobrej zmiany” wyborami parlamentarnymi zmienić woźnicę rządowego powozu i znów zawalczyć o elektorat wiejski, bez którego niemożliwa będzie nie tylko większość konstytucyjna (w którą z pewnością mierzy prezes PiS), ale i w ogóle utrzymanie samodzielnych rządów w przyszłej kadencji Sejmu. Słabą stroną tego wyjścia jest to, że niespecjalnie ma na kogo zmienić, a sam zapewne nie czuje się już na siłach, by wrócić na fotel premiera.
Może też uwierzyć w deklarowane w tych wyborach zwycięstwo, twarzą tej wiktorii zrobić Morawieckiego i dać mu to, czego żąda, czyli rządu autorskiego, bez polityków, którzy rzucają mu kłody pod nogi. Jeśli zdecyduje się na to drugie, to już w najbliższych tygodniach, a na pewno przed świętami Bożego Narodzenia dojdzie do głębokiej rekonstrukcji rządu, w ramach której wylecą z niego wszyscy, którzy Morawieckiemu zaszli za skórę, z ministrem Ziobrą i byłą premier Beatą Szydło na czele. To wersja wydaje się mimo wszystko najbardziej prawdopodobna, gdyż prezes Kaczyński nie potrafi przyznawać się do błędu ani zgadzać się na wyraźny krok w tył. I choć wszyscy wiedzą, że postawił na złego konia, a jego koncepcja totalnie zawiodła, to nikt głośno powiedzieć mu się nie odważy. Lepiej klaskać i wychwalać nagiego króla.
fot. flickr/KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU