Niektóre poczynania Kaczyńskiego każą się zastanowić nad jego instynktem samozachowawczym. Często chwalony przez swoich zwolenników, a nawet wielu ekspertów za genialną strategię polityczną i umiejętności przewidywania kolejnych ruchów przeciwnika, zachowuje się często tak, jakby prowadził własną partię w przepaść. Przypomina to trochę niebezpieczną grę „Niebieski Wieloryb” popularną ostatnio w internecie, która polega na tym, że uczestnik realizuje niebezpieczne dla życia i zdrowia zadania wyznaczone przez tzw. „Opiekuna”. Dotyczą one często samookaleczania się, a nawet w niektórych przypadkach samobójstwa.
Czasami obserwując rozgrywki naczelnego Wodza mam wrażenie, iż podjął on ze swoją partią taką właśnie grę i każe politykom Prawa i Sprawiedliwości wykonywać misje nierzadko samobójcze. Oto ich najbardziej wyraziste przykłady:
- Zabić Tuska
Szarża brukselska doczekała się wielu analiz i publikacji. Jeżeli PiS przegra wybory, niewątpliwie znajdzie się ona w podręcznikach jako początek końca partii rządzącej. „Opiekun” Kaczyński wysłał na misję samobójczą przerażonego Waszczykowskiego i popłakującą po kątach premier Beatę Szydło, by dokonali publicznego seppuku na oczach zdziwionej Polski, a nawet Europy. Jestem przekonany, że prezes doskonale zdawał sobie sprawę z niemożliwości tej misji, jednak z premedytacją i kierowany nienawiścią nakazał wypełnić to karkołomne zadania. Skończyło się na sławnym już 27 do 1. Kwiaty nie pomogły, a niedługo okaże się, czy ten szturm nie stanowił początku końca rządów Prawa i Sprawiedliwości. Co kierowało małym Napoleonem jeżeli nie instynkt samobójcy? Pytanie, co kierowało Beatą Szydło i ministrem Waszczykowskim, ale to już raczej przedmiot do analizy dla psychologów.
- Na miesięcznicę marsz
To zadanie cykliczne: stawiać się 10-go każdego na krakowskim Przedmieściu, jeżeli nie fizycznie to mentalnie, i udawać, że wierzy się w wygadywane tam bzdury o poszukiwaniu prawdy i powtarzać je później w mediach jak mantrę. To zadanie coraz bardziej szalone, zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę fakt, że wg sondażu Instytutu Badań Pollster przeprowadzonego dla portalu SE.pl i Nowa TV, tylko 14% Polaków opowiada się za kontynuowaniem miesięcznic, a więc nawet nie połowa elektoratu Prawa i Sprawiedliwości! Rozsądek nakazywałby wycofanie się rakiem z tego przedsięwzięcia, jednak Kaczyński nie zrezygnuje z tego teatru, dopóki nie dojdzie do prawdy. Czyli nigdy. Potrafię sobie wyobrazić wykrwawianie się podczas tych obchodów kolejnych polityków PiS-u aż do samej politycznej śmierci. Bo tak nakazał im ich „opiekun”.
- Tutaj zamach jest bogiem, a wiara w niego nałogiem
W zamach smoleński nie wierzy 83% społeczeństwa polskiego (sondaż Ibris dla Faktu i Radia ZET z 11 kwietnia br.), z czego tylko 19% zwolenników partii Kaczyńskiego. Co istotne, liczba ta maleje w zastraszającym tempie: w 2012 r. było to aż 30% i nie pomogły akrobacje podkomisji smoleńskiej powołanej przez Guru Sekty Antoniego Macierewicza, którego utrzymywanie na stanowisku Ministra Obrony Narodowej samo w sobie jest samobójcze. Mimo to, posiadający rzekomo ogromną intuicję Kaczyński nadal powtarza bzdury o zamachu (ostatnio o bombie termobarycznej) . W konsekwencji będziemy obserwować powolne samobójstwo sekty smoleńskiej, a co rozsądniejsi wyborcy Prawa i Sprawiedliwości obserwując to zbiorowe seppuku zaczną uciekać w popłochu np. do Kukiza. Co gorsza dla samego Małego Napoleona, wiara w boga zamachu słabnie w szeregach najważniejszych polityków jego partii, a to nie sprzyja budowie zdyscyplinowanej armii zdolnej powalczyć o wygraną w następnych wyborach.
Te trzy „samobójcze zadania” każą zastanowić się nad motywacją Jarosława Kaczyńskiego. Można oczywiście dodać jeszcze kwestię reformy edukacji, walki z Komisją Europejską, jednak to powyższe przykłady wybitnie ilustrują, jakim zagrożeniem jest Kaczyński dla swoich wyznawców. Nie można nie zauważyć wycofywania się z niektórych „misji samobójczych”, takich jak zmiana ordynacji samorządowej czy utworzenie aglomeracji warszawskiej, jednak w tych wypadkach ofiary zostały już poniesione, czego dobitnym przykładem jest Jacek Sasin, który stał się de facto po tej przegranej politycznym zombie. Pytanie tylko, jak długo politycy Prawa i Sprawiedliwości dadzą się kierować ku przepaści pchając w jej stronę niestety także Polskę.
fot. flickr/Sejm RP
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU