Prezesowi PiS zresztą bardziej chodzi o konsekwencje Warchoła w Rzeszowie w skali wojewódzkiej niż o samo miasto. Prezydenci największych miast mają olbrzymią osobistą autonomię, a Jarosław Kaczyński uwielbia mieć ludzi sterowanych pilotem i decydować o tym, czy i w którym momencie wymieni im baterie. Prawdziwa władza jest w województwie, czyli najwięcej wart jest sejmik. W samym Rzeszowie zresztą opozycja praktycznie remisuje z PiS, ponieważ w ubiegłym roku Rafał Trzaskowski dostał tam zaledwie 600 głosów mniej niż Andrzej Duda.
Jarosław Kaczyński stracił jednak bardzo dużo na decyzji Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej ws. aborcji. Prezesa obciąża nie tylko to, że wywołał kryzys, ale także to, że nie potrafił na niego racjonalnie zareagować. Wezwanie obżartych na państwowym działaczy PiS do obrony kościołów, wielu z nich kazało się zastanawiać, czy prezes ma jeszcze kontakt z rzeczywistością i potrafi myśleć racjonalnie, a przede wszystkim pragmatycznie. Zwycięstwo w Rzeszowie kandydatki PiS Ewy Leniart (albo chociaż porażka kandydata Ziobry) mogłoby pomóc prezesowi przekonać towarzyszy z własnej partii, że on ciągle czuje tę robotę.
PS. Chodzą słuchy o sondażu, w którym Marcin Warchoł jest dopiero na trzecim miejscu, a zatem nie wchodzi nawet do II tury.
Źródło: „Newsweek”
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU